Witam Serdecznie.💙
Cieszę się, że " Resurrected" zostało ciepło przyjęte. Bardzo polubiłam tę historię i mam nadzieję, że Wam również zapadnie w pamięć.
Tymczasem, kolejny rozdział już przed Waszymi oczami!
~ Aoi ~
Nigdy
nie podejrzewałem, że to właśnie ja będę tym, który wykopie
dla czarnowłosego „ nowy dom”. Właściwie nie myślałem za
dużo, o tym, co się stanie za jakiś czas. Znalazłem przyjaciela,
do którego mogłem mówić. Nawet jeśli, robiłem to tylko w
myślach, mogłem dać upust mojej samotności. Przejmującej
samotności, która towarzyszyła mi już od dawna i na każdym kroku
podążała za mną niczym cień.
A
kiedy już dopuszczałem do siebie myśl, że znalazłem kogoś,
fizyczną formę człowieka, z którą chciałem po prostu przebywać,
los mi go odbiera. W tak brutalny sposób chcą pozbawić mnie
jedynego oparcia, jakie widzę na tym świecie. Szkoda tylko, że nie
mam prawa nic z tym zrobić, nie znam go, mimo iż mam wrażenie, że
przyjaźnimy się od dziecka. Bardzo przypomina mi tego
przyjaciela, nawet imię ma takie samo!
Niestety
nie mogę przywołać w myślach jego wizerunku. Wiem tylko, że miał
pewne znamię. Obraz rozmył się w mojej głowie już jakiś czas
temu.
Chwilę
po tym, jak wyprowadzono mnie z sali, uruchomił się alarm,
nastał chaos. Pielęgniarki i lekarze biegli w tę stronę, było
ich niewielu ale w moich oczach wyglądało to tak, jakby nagle
zerwał się ogromny tłum, gotowy staranować wszystko i wszystkich
na swojej drodze.
Zerknąłem
na szybę, chcąc ostatni raz zobaczyć żywego Sasuke.
Powstrzymywałem łzy, żeby nie rozpłakać się przy wszystkich,
nie chce pokazywać tego, co czuje.
To
zamieszanie wywołał Sasuke! Leżał z otwartymi oczami i chciał
coś powiedzieć! Z nieporadnych ruchów warg mogłem określić, że
słowa brzmią „ nie” po prostu „nie”…
Po
tych słowach, po ułamku sekundy radości, ekran maszyny
monitorującej pracę serca, ukazał prostą linię. Głowa
czarnowłosego opadła na poduszki bezwładnie. Lekarze próbowali
reanimować, pielęgniarki pomagały, zamieszanie nie z tej ziemi.
Coś
mu wstrzyknięto, chyba adrenalinę. Reanimowano dalej, aż w końcu
lekarz pokręcił głową. Zerknął na zegarek i zapisał coś w
karcie pacjenta…
Nie
wiem, kiedy poprzedni gość Sasuke znalazł się koło mnie, ale
nagle usłyszałem jak mamrocze pod nosem i przysiągłbym, że były
to słowa w rodzaju „ w końcu”. Byłem zbyt oszołomiony, by w
pełni rejestrować, co się dzieje dookoła. Jak w letargu,
podreptałem w kierunku wyjścia i po piętnastu minutach znalazłem
się na cmentarzu, gdzie usiadłem pod kryptą. Moją kryptą. Po
chwili poczułem, jak po policzkach spływają mi gorące łzy. Duże
krople pełne żalu i rozpaczy.
Moje
serce, po raz kolejny zostało rozerwane na tysiące kawałków.
Mój
umysł, spowity mgłą rozpaczy.
Moje
oczy, nie były w stanie pozostać otwarte.
Nie
wiem ile czasu tam spędziłem. Wiem za to, że kiedy wstałem i
chwiejnym krokiem, ruszyłem przed siebie, było już ciemno i zimno.
Szal którym zwykłem otulać szyję, osłaniał przed wiatrem,
jednak chłód był głęboko odczuwalny. Chłód wewnątrz mnie.
Pustka.
Nie
miałem już żadnego punktu odniesienia, przystanku w moim życiu.
Miejsca, do którego przyjdę i przez chwile, będę czuł się
dobrze i spokojnie.
Będę
odwiedzał jego grób. Może nawet stanie się moim własnym? Za
jakiś czas.
Następnego
dnia uczestniczyłem w pogrzebie.
Wysłuchałem
ostatnich słów o nim, widziałem kilkoro członków rodziny i
przyjaciół, którzy w ciągu ostatnich miesięcy nawet go nie
odwiedzali. Najbardziej zaskoczył mnie brak wyrazu, na twarzy brata.
Tak, dowiedziałem się, że ten mężczyzna, który podjął decyzje
o odłączeniu go, był bratem, ponieważ mówiąc dobre słowo o
zmarłym mówił, że to jego młodszy brat.
Najbardziej
mnie boli to, że pozwoli mu odejść po raz kolejny. Obudził się
na chwile. Powiedział „ nie”. Co jak dla mnie jasno oznacza wole
walki o życie, a nie chęć odejścia… Zdziwił mnie też pośpiech
z ceremonią. Przecież to się stało dopiero wczoraj! Zupełnie
jakby wszystko było z góry zaplanowane. Jakby byli przygotowani od
dawna.
Trumny
nie otworzyli, była zamknięta.
Byłem
tym, który wraz z panami z zatrudnionej firmy pogrzebowej, opuszczał
trumnę. Szczerze mówiąc nie do końca pamiętam, jak to się
dokładnie działo, wiem tylko, że nie zasypali dołu od razu, tylko
symbolicznie wrzucili kilka łopat ziemi. Zakryli materiałem, żeby
nikt przypadkiem nie wpadł do środka. Postawili tabliczkę z
imieniem i nazwiskiem, co tym bardziej utwierdziło mnie w
przekonaniu, że było to zaplanowane.
Kiedy
rodzina udała się na stypę, ja zostałem z zapłatą za swoja
ciężka pracę. Sam z pieniędzmi które zarobiłem na nieszczęściu
człowieka bliskiego mojemu sercu. Czułem się tak, jakbym brał
udział w jego śmierci, jakby to była moja wina…
Zostałem
przy niedokończonym grobie z zamiarem opłakiwania przyjaciela.
Z
czasem w mojej głowie powstał pomysł, krótka myśl: chciałem go
zobaczyć ten ostatni raz i upewnić się, że to ten lub nie ten
człowiek, znany mi kiedyś. Jest na to prosty sposób, Sasuke,
którego znałem w młodości miał na karku niewielki tatuaż.
Zawsze śmiałem się z tego, że przechwalał się nim mówiąc, że
to wachlarz rozniecający ogień. Kolorystycznie się zgadzało,
kiedy się przyjrzałeś też się zgadzało. Jednak na pierwszy rzut
oka, raczej przypominało kolorowe plamy niż konkretny obraz.
Położyłem
się na ziemi, pod plecami miałem cienką warstwę liści, może
nawet te same, które podziwiałem dzień wcześniej? Kto wie.
Wpatrywałem
się w niebo, tak długo, aż zaczęło zalewać się cieniem. W
mojej wyobraźni pojawił się obraz jasnej postaci, która ucieka
przed ciemną, broni się przed nią. Niestety przegrywa walkę z
cieniem, dlatego właśnie świat zalewa mrok każdego dnia, kiedy
tylko słońce znika za horyzontem.
Sasuke
dziś przegrał swoją walkę, ponieważ ktoś wspomógł ciemność.
Gdyby tylko światło na chwilę otrzymało prawo głosu… Wszystko
mogłoby potoczyć się inaczej.
Jestem
pewny co do jednego, chcę zobaczyć go po raz ostatni wiedzieć, w
co go ubrali, poznać wyraz jego twarzy. Chcę wiedzieć, aby
zapamiętać, żeby się pożegnać.
Zerwałem
się z miejsca, a że zrobiłem to nieco za szybko, zakręciło mi
się w głowie. Oczy piekły mnie od łez, głowa pulsowała
nieznośnie. Chyba od nadmiaru emocji, a jednak jedyne, co miałem w
głowie to: wyciągnąć Sasuke na powierzchnię lub wejść do
jego nowego miejsca zamieszkania…
Groteskowe?
Możliwe, ale czy nie na grotesce i absurdzie opiera się świat?
Czyż nie jest tak, jak w „ Alicji w Krainie Czarów”, „
tylko wariaci są coś warci”?
Bez
zbędnego rozwodzenia się na moralnością mojego czynu, zabrałem
się do pracy. Oczywiście uprzednio sprawdziłem czy nikogo nie ma w
pobliżu, ciężko byłoby wytłumaczyć wykopywanie zwłok. Chociaż
o wykopywaniu nie można mówić przy kilku „ rzutach” ziemi na
trumnie.
Uporawszy
się z osłoną, powoli zacząłem schodzić na dół, a dotknąwszy
podeszwą twardego podłoża ostrożnie opuściłem resztę ciała do
dołu.
Na
szczęście trumna byłą dwu- skrzydłowa, mogłem otworzyć część
od pasa w górę. Tak było dużo wygodniej i łatwiej.
Moim
oczom ukazała się spokojna twarz Sasuke. Ubrano go w czarny
garnitur z czerwoną muchą pod szyją i czerwoną poszetką w
butonierce. Oh, gdyby ktoś spotkał go w takim stroju na bankiecie,
robiłby ogromne wrażanie. Teraz, wywołało to uczucie żalu i
mdłości.
Wygląda
spokojnie, delikatnie, jak to mówią: zmarły wyglądaj jakby spał.
Aż nazbyt realistycznie, ponieważ mam dziwne wrażanie, że jego
klatka piersiowa się unosi… Poczułem dreszcz emocji oraz strach
wzbierający gdzieś głęboko we mnie. Nie przyznałbym się do
tego, ale nieco się bałem, szczególnie, że nagle każdy szmer i
szelest stał się bardzo głośny i wyraźny. Przysiągłbym, że
słyszę oddech zmarłego, jednak, kiedy przykładałem dłoń do
jego ust czy nosa, nic nie wyczuwałem.
Wziąłem
głęboki oddech, czas najwyższy sprawdzić czy Sasuke ze szpitala,
to ten Sasuke z wachlarzem na karku. Nie bardzo wiedząc, jak
się do tego zabrać, uklęknąłem i spróbowałem podnieść jego
ciało tak, jakbym chciał go posadzić. Podnosząc go musiałem
objąć pas, serce kołatało mi w piersi, miałem dziwne wrażenie,
że zaraz się poruszy i okaże się, że to tylko kolejny durny sen.
Na
szczęście nic takiego się nie stało – przynajmniej na razie.
Miałem okazje przyjrzeć mu się z bliska nim wypuszczę go z objęć.
Cerę miał niesamowicie jasną, choć spodziewałem się, że dzień
po śmierci będzie już siny, skóra stwardnieje i zesztywnieje a
on, sam w sobie będzie zimny.
Żadnej
z tych rzeczy nie zaobserwowałem, mimo słabego światła latarki,
którą wrzuciłem tu zanim jeszcze zacząłem schodzić. Zaskoczyło
mnie też to, jak niesamowicie łatwo było go unieść, oczywiście
był ciężki, w końcu to ciało człowieka, jednak nie było trudno
podnieść go do siadu. Kiedy dotknąłem jego włosów, czy skóry
twarzy wydawały się miękkie, gładkie, w tej chwili nawet lekko
ciepłe!
Postanowiłem
zachować w głowie taki obraz Sasuke, przystojnego schludnego
mężczyzny w garniturze z muchą pod szyją oraz z lekkim makijażem.
W sumie makijaż mógłbym odesłać w zapomnienie, jednak w tej
chwili, jest on częścią ciała czarnowłosego.
Z
ogromnym trudem utrzymałem go w pozycji siedzącej, jednocześnie
przemieściłem się za niego i uwaga… Ah, to, było do
przewidzenia…
Ma
znamię.
Ma
tatuaż!
Jeszcze
zanim drżącą dłonią odgarnąłem kosmyki włosów z jego karku,
mogłem zobaczyć skrawek koloru widoczny między nimi…
Nie
wiedziałem czy cieszyć się, że go odnalazłem – co prawda
zupełnie przypadkiem ale jednak – czy płakać, że znów go
straciłem, nim zdążyłem jeszcze spędzić z nim czas?
To
chyba był kres moich możliwości, stało się to, czego bałem się
najbardziej. To TEN Sasuke… Właśnie TEN. Oparłem
się czołem o jego plecy w parodii przytulenia.
Trwałem
tak długą chwilę, pozwalając gorącym łzom znaczyć moje
policzki po raz kolejny.
Sam z ciałem dawno utraconego
przyjaciela, w jego grobie, w głębi ciemności.
Szczęście
czy pech? Złośliwe fatum?
Nigdy
nie przeżyłem niczego, tak intensywnie i głęboko jak tego.
Świadomość, że to jednak on, bolała jeszcze bardziej. Dziwi mnie
tylko, że do tej pory nie wpadłem na to, że być może to ktoś mi
bliski. Nawet nie zapytałem o imię, mimo iż każdego dnia
przychodziłem pod jego sale. Raz czy dwa nawet udało mi się wejść
do środka.
Moje
użalanie się, przerwał nagły szmer gdzieś niedaleko. Zupełnie
jakby jakiś zwierzak był z nami w dole, jednak kiedy omiotłem
teren dookoła latarką, nic nie zobaczyłem.
Poczucie
zagrożenia wygrało z potrzebą opłakiwania Sasuke. Wstałem
ostrożnie i ułożyłem jego ciało z powrotem, tak jak leżało wcześniej. A kiedy chciałem poprawić mu włosy i już sięgałem
do czoła... zamarłem.
Sasuke miał otwarte oczy.
Sparaliżowany
strachem nie byłem w stanie nawet drgnąć.
Super. Wielkie dzięki za kolejną część. Czekam niecierpliwie na następną... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie. :D
UsuńNiezmierną radość sprawia mi to, że opowiadanie cieszy się zainteresowaniem. :3
Również pozdrawiam!
Krótki rozdział. Za krótki! Ledwo się wkręciłam, a tu już koniec. Ale muszę przyznać, że czuje się zaintrygowana. Szczerze od początku podejrzewałam, że coś będzie nie tak z jego "śmiercią". To w końcu Sasuke, nie odpuściłby tak łatwo. Jestem ciekawa o co chodzi.. Ta obojętność Itachiego trochę mi nie pasuje, ale możliwe, że to tylko moje wymysły. Liczę, że następny rozdział będzie dłuższy.. że pozwolisz mi się rozczytać. Jak na razie czekam na ciąg dalszy i oczywiście proszę o informacje :) Chcę Cię też zaprosić na mojego nowego bloga, na którym właśnie pojawił się prolog. in-our-kingdom.blogspot.com pozdrawiam i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńHej, hej!
UsuńWiem, że może wydawać się krótki, jednakże zawsze staram się zamknąć w jednym rozdziale określoną "scenę" i wątek. :)
Z chęcią zajrzę na Twojego nowego bloga, gdy tylko znajdę chwilę.
Pozdrawiam i również życzę weny. :3
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Sasuke się obudził i wypowiedział jedno słowo "nie" zaintrygowało mnie, i ta dziwna obojętność Itachiego i jak się okazało to jest ten sam Sasuke z dzieciństwa Naruto...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia