Hej, hej.
W końcu po długim czasie, udało mi się napisać kolejny rozdział " Płomyczka". Choć wydaje mi się, że mógł być dłuższy nie chciałam nic dodawać na siłę.
Miłego czytania, oh, a gdyby ktoś chciał podzielić się swoim zdaniem, śmiało, komentarze są do waszej dyspozycji!
~ Aoi ~
Sasuke zaklął
widząc… a właściwie nic nie widząc. Pierwsze co przyszło mu do głowy, to
zrobienie kilku kroków w tył, wycofać się i schować za jedną z pólek. Wydawało
mu się, że jeśli to zrobi, nikt go nie znajdzie. A na pewno nie osoba, która
prawdopodobnie przed nim stała. Z drugiej strony, jeśli trafi w regał z
pudłami… Oj, mogłoby się to bardzo źle skończyć. Nie wiedząc co zrobić zastygł
w bezruchu. Wydawało mu się, że wszystko stanęło w miejscu z powodu tej małej
anomalii jaką jest brak światła.
- Rusz się! –
syknęło tuż przed nim. – Nie stój jak kołek. Zaraz nas znajdą!
Zanim zdążył
odpowiedzieć jakaś dłoń złapała go za łokieć i brutalnie szarpnęła. Sasuke
potknął się na progu, nie spodziewając się podobnego ruchu.
To była jego
jedyna słabość: w całkowitej ciemności tracił orientację mimo wielu treningów.
Bez narzekania dał
się wepchnąć do małego wąskiego pomieszczenia, chwilę później poczuł jak
przyciska się do niego drugie ciało, drzwi trzasnęły i szczękną zamek. Ktoś
odetchnął. Oh, zdecydowanie to był oddech ulgi.
- Co się…
- Cicho! – dłoń
zatkała mu usta.
Oczy Sasuke się
rozszerzyły w szczerym zdziwieniu, kiedy rozpoznał dłoń, a raczej zapach jaki
dopiero po kilku sekundach dotarł do jego nozdrzy. Dobrze znał ten zapach, aż
dziwne, że nie wyczuł go wcześniej.
Stali tak chwilę w
milczeniu, nic się nie działo, a cała ta maskarada wydała się śmieszna i
niepotrzebna. Przecież nikogo tam nie ma! Słyszeliby kroki, trzask drzwi, czy
cokolwiek co wskazałoby na obecność innych osób w archiwum. I kiedy Sasuke
przymierzał się do tego, aby wyrwać się napastnikowi – bądź wybawicielowi
- aby zdzielić go po głowie lub w inny
sposób pokazać, swoje niezadowolenie… usłyszał łupnięci i zastygł w bezruchu.
Czekał tak długo,
aż był pewny, że nikogo już nie ma, wtedy delikatnie odsunął dłoń ze swoich ust
i szepnął:
- Co się dzieje?
- Naprawdę nie
słyszałeś, że ktoś się zbliża?
- Nie.
- Wyszedłeś z
wprawy Panie Idealny – wyraźna nuta
ironii w głosie.
Sasuke przewrócił
oczami, aż żałował, że i tak tego nie widać.
- Naruto,
wyjaśnisz mi co tu robisz?
- Ratuje ci tyłek.
Za tobą, na wysokości bioder jest pęknięcie w ścianie, popchnij je.
- Po co?
- Zrób to po
prostu, zanim komuś przyjdzie do głowy zajrzeć do schowka. Zostawiłeś tam
niezły bałagan.
Sasuke
wzruszył ramionami, po czym wykonał polecenie, które bądź co bądź wydawało mu
się nieco dziwne. Kiedy naciskał na owo pęknięcie, miał wrażenie, że ściana
wykonana jest z tektury, albo innego cienkiego materiału. Zdziwiło go z jaką
łatwością może ją przesunąć. Okazało się, że za nim znajduje się niewielkie
przejście w ścianie, tworzące drogę między nimi. Jakimś cudem projektant
budynku, pozostawił dużo wolnej przestrzeni, tworząc w ten sposób korytarz, w
którym z powodzeniem mógł się zmieścić dorosły człowiek.
- Dokąd prowadzi?
- Czekaj, zamieńmy
się, będę prowadził – mruknął Naruto przeciskając się obok niego, żeby wyjść na
prowadzenie.
- Aż tak dobrze
znasz te drogi? – zapytał z zaciekawieniem.
Nie poznawał go,
Blondyn zazwyczaj nie był skory do organizowania czy prowadzenia w czymkolwiek.
Choć nie można mu odmówić inteligencji i charyzmy, zawsze zostawiał to innym.
Częściej to on był tym który potrzebuje pomocy, którego Sasuke ratował z
opresji a nie na odwrót, jednak czego się spodziewać, kiedy brunet bardziej niż
kiedykolwiek pokazuje swoje zdezorientowanie?
- Często tędy
chodzę, kiedy nie mogę spać. Kiedyś Jirayia, zmusił mnie, żebym nauczył się
planu tej szkoły na pamięć – zaśmiał się z goryczą. – Nie sądziłem, że
kiedykolwiek mi się to przyda! W ogóle nie sądziłem, że będę mógł chodzić do
tej szkoły. W końcu trzeba być zaproszonym.
- Żartujesz? Od
początku miałeś tu chodzić…
- Tak, tak – zbył
go machnięciem ręki. – Kiedyś do tego wrócimy. Lepiej pomóż mi znaleźć odpowiednie wyjście.
Naruto zaczął
przesuwać dłońmi po ścianie z lewej stronie, z obrzydzeniem zdmuchnął pajęczynę,
którą napotkał na drodze. Zabawne, że mimo wszystko pajęczyna napawa go
obrzydzeniem, gdyż właśnie spaceruje korytarzem między ścianami, drogę
oświetlając sobie telefonem a tu nagle takie coś! Coś tak naturalnego dla
niego, coś tak zwykłego. Jednak nawyki nie łatwo powstrzymać, Sasuke
zachichotał widząc jak jego przyjaciel zmaga się z nicią, która po zdmuchnięciu
zamiast spaść na ziemię wylądowała na jego nosie.
Pomógł mu delikatnie
zdejmując pajęczynę z twarzy chłopaka, po czym na chybił-trafił uderzył ciemną
plamę na ścianie. Dziwnym trafem były to drzwi prowadzące na zewnątrz.
Naruto rzucił mu
podejrzliwe spojrzenie, po czym wymaszerował, wyraźnie oczekując tego samego od
towarzysza. Tajna ścieżka prowadziła do holu internatu. Na szczęście nikogo tam
nie było, a przejście znajdowało się za klombem krzaków ozdobnych, więc kamery
nie mogły uchwycić ich wyjścia. Teraz tylko trzeba liczyć na to, że nikt
aktualnie ich nie obserwuje bo…
- Ej, gdzie
idziesz? – złapał go za skrawek koszuli.
- Kamery, tak? – Naruto uśmiechnął się, rzucając mu przelotne
spojrzenie. – Wyłączyłem.
- Co? – zamrugał kilka
razy, analizując to, co właśnie usłyszał.
- Włamałem się do
twojego laptopa, masz tam wiele cudów. I fajnych programów!
- Naruto…
- Tak? – zatrzymał
się na chwilę, jednak wyraźnie spiął mięśnie.
- Naruto…
- Chodź już, chodź
– obejrzał się przez ramię ruszając szybkim krokiem w kierunku schodów.
- Naruto! – niemal
krzyknął. Poczuł nagły przypływ frustracji, w tej chwili już nie wiedział o co
chodzi. Zupełnie.
Czy Naruto właśnie
oznajmił mu jak gdyby nigdy nic, że włamał się do jego komputera? Po to żeby
wyłączyć kamery w ich internacie? I niby zrobił to ot tak?
Potrząsnął
głową, a następnie pobiegł za nim. Postanowił, że porozmawiają za chwilę. Kiedy
znaleźli się w pokoju, siedząc naprzeciw siebie, Sasuke nie wiedział od czego
zacząć, niby bawiła go abstrakcyjność sytuacji ale… Chciał go chronić, takie
miał zadanie, taka była jego misja, a nagle okazuje się, że nie wiadomo czy
chłopak potrzebuje ochrony. Może on tak naprawdę udaję słabego, żeby ukryć
wszystkie swoje umiejętności i talenty? A podobno nikt nie zna Naruto tak
dobrze jak on… Ciekawe.
- Nie poznaje cię
– mruknął po chwili namysłu.
- Serio? Przecież
jestem taki sam – rozłożył się na łóżku patrząc na niego z boku. Z jego gestów
i tonu głosu można było wyczytać targające nim emocje. Blondyn był spięty, zażenowany
i niepewny.
- Nie udawaj. Od
kiedy wiesz o przejściach?
- Mówiłem już.
Kiedyś Jirayia, kazał mi nauczyć się na pamięć mapy budynku. Przypadkiem
dotarłem do starych udokumentowań. A co do komputera, musiałem jakoś ci pomóc…
Prawie cię znaleźli.
- Miałeś być na
lekcjach – słowa te zabrzmiały niemal jak oskarżenie. Czuł się jak rodzic,
który karci dziecko za bieganie po ulicy, albo zabawę w niebezpiecznym miejscu.
Jednakże był mu wdzięczny za pomoc, niezależnie od tego, w jaki sposób Naruto
tego dokonał.
- Ale mnie nie
było. Zobaczyłem, że ciebie nie ma i się wymknąłem. Śledziłem cię, a potem… Cóż
podsłuchałem rozmowę dyrektorki i twojego ojca. Wybierali się do archiwum. Uznałem,
że muszę ci jakoś pomóc… Potem samo tak wyszło, przypadkiem odłączyłem prąd w
budynku…
- To ty?
- Tak – podrapał
się po głowie udając zakłopotanie. – Jakoś tak wyszło, mówiłem. Musiałem szybko
cię ściągnąć z powrotem, zanim tam dotarli, wiec użyłem tajnego przejścia.
Wcale nie chodzę tamtędy codziennie, tylko czasami – wzruszył ramionami.
Czarnowłosy
wpatrywał się w niego z uwagą ale i z rozbawieniem. W końcu odpuścił trochę i też
się położył, jedynie to przyszło mu do
głowy. Kilka minut później Naruto przeniósł się do niego, by zacząć szturchać
go w bok z miną obrażonego dziecka.
- Co znowu?
- Siadaj, chcę
usiąść obok.
Sasuke westchnął
ciężko ale usiadł grzecznie, opierając się plecami o chłodną ścianę. Naruto
natychmiast usadowił się koło niego, po czym przykrył ich nogi kołdrą, którą
zabrał ze swojego łóżka. Po kilku minutach siedzenia w takiej pozycji, głowa
blondyna opadła na ramię Sasuke. Nie trzeba było długo czekać aż chłopak
zaśnie, był zadowolony, było mu ciepło i przyjemnie. W sercu czuł ulgę oraz
radość, że mimo wszystko udało mu się jakoś pomóc, doskonale wie ile przyjaciel
dla niego robi.
Tymczasem
Brunet, przypomniał sobie, że przecież zabrał akta z archiwum. Upewniwszy się,
że jasnowłosy zasnął, ostrożnie wygrzebał teczkę z pod bluzy i zabrał się za
lekturę. Mimo wszystkich wyjaśnień jakich oczekiwał od Naruto, nie padło
najważniejsze pytanie: po co Sasuke udał się do archiwum?
Zapraszam na fanpage Naruto na fb
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/NarutoPolskaOfficial/?fref=ts
Hej~ Jestem Gobi :D i uroczuście obwieszczam, iż przeczytałam tu WSZYSTKO! (no prawie, ale jeszcze nadrobie xD) Wiedząc, że nie zmieszczę się w kilku zdaniach mówiąc jak bardzo fajnie piszerz i czekam na następne twoje opko, muszę skończyć już tutaj (no nie stety xD, albo i stety x'D)
OdpowiedzUsuńWięc życzę DUŻO weny, czekam…
Bay~
Hej,
UsuńCieszę się, że Ci się podoba oraz zachęcam do śledzenia bloga. :)
~ Aoi ~
Cały czas jestem na bieżąco~ ;D
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńbardzo posobał mi się ten rozdział, Naruto pokazał swoją drugą stronę... a ten tekst o włamaniu, to tak jakby opowiadał o włamaniu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej, hej. Miło Cię " widzieć". :) Cieszę się, ze opowiadanie Ci się podoba. :)
UsuńRównież pozdrawiam. ;)
Fajnie się to czytało... Naruto z zupełnie innej strony :D
OdpowiedzUsuń