Brat
przyjechał, jak się okazało z narzeczoną, ma na imię Sasaki. Planują pobrać się
w przyszłym roku. Nie znam jeszcze szczegółów, wczoraj rozmawialiśmy głównie o
pracy, rodzinie i sprawach bieżących. Może dzisiaj powiedzą coś więcej? Ta
Sasaki wydaje się być całkiem miłą dziewczyną. Będę trzymał za nich kciuki,
teraz mogę jedynie życzyć im szczęścia, dużo miłości i wytrwałości. Pewnego
dnia na pewno będą ze sobą tak zżyci, jak my.
Właśnie, my...
Nie
wytrzymam dłużej. Teraz już to wiem. Czuję jak każdego dnia znika kolejna część
mnie, ogarnięta ciemnością i zepchnięta gdzieś na dno. Próbowałem żyć
normalnie, być szczęśliwym czekając na Twój powrót, ale to trwa już za długo.
Tak jak pisałem poprzednio, pękam. Mur, który stworzyłem by przetrwać ciężkie
chwile, pęka, kruszy się i rozpada. Tęsknota zmieniła mnie do tego stopnia, że
nawet rodzony brat mnie nie poznaje. Twierdzi, że bardzo schudłem, zmieniłem
się. Ale ja to wiem. Wiem to od dnia, w którym dowiedziałem się o Twoim
wyjeździe. Co dnia, ciemnieje jakiś fragment mojej duszy. Czuję jak wypalam się
od środka, trawiony przez tęsknotę i ból. I choć wiem, że wrócisz, że to nie
koniec czuję się okropnie. Tak bardzo starałem się przez te trzy miesiące
ukrywać to przed Tobą, tak bardzo chciałem byś nie wiedział jak mi ciężko...
Teraz jestem na granicy wytrzymałości. Nie potrafię dłużej udawać, że nie rusza
mnie cała ta beznadziejna sytuacja. Dobrze wiem, że i Tobie jest źle. Też nie
musisz już udawać, wiedziałem od początku.
Ten
list nie miał być smutny.
Na pocieszenie mam dobrą wiadomość. Zanim zacząłem
pisać, spakowałem część swoich rzeczy. Później dopakuję resztę i wyruszam.
Wyruszam w drogę do Ciebie. Czuję, że jeżeli nie zrobię tego teraz nie uda mi
się nigdy. Przepraszam, nie dotrzymam obietnicy. Przynajmniej nie w taki
sposób, jakbyś sobie tego życzył. Muszę poczekać na brata. Pożegnać się z nim,
w końcu wybieram się w długą drogę. Prawdopodobnie, kiedy ten list dotrze będę
jeszcze w drodze, ale nie martw się. Znam drogę. Wiele razy myślałem o tej
podróży, całą trasę mam w głowie, znam ją na pamięć.
Powiedz... Tęsknisz za mną?
Pragniesz mnie zobaczyć?
Chciałbyś bym już był z Tobą?
Choć
nie wiem czy nie wolałbyś bym najpierw spełnił obietnicę. Proszę, wybacz mi to.
Nie umiem inaczej i wiem, że nie dam rady dłużej bezczynnie czekać. Będę
najszybciej jak się da. Za niedługo się zobaczymy! Czekaj na mnie. Kiedy już
się pojawię, wezmę Cię w ramiona jak dawniej, wszystko wróci na swoje miejsce.
Nasz świat odzyska równowagę.
Kocham cię,
Aidan.
***
- Aidan, jesteś tam?
Wysoki brunet po raz kolejny zapukał do drzwi.
- Może wyszedł do sklepu? - powiedziała Sasaki
dokładnie oglądając korytarz przed domem Aidana.
- Myślisz, że mógł tak wyjść, skoro nas zaprosił? -
spojrzał w jej stronę. - Przecież wiedział, że przyjdziemy.
- Tak, ale jeśli zabrakło mu jakiegoś składnika... -
wzruszyła ramionami.
Sasaki była niewysoką,
szczupłą blondynką z ładną buzią i wąskimi ustami. Sporadycznie jej włosy
zmieniały kolor od różowego po niebieski, ale to już kwestia gustu. Całkiem
niedawno zaręczyła się z Williamem. Oświadczył się jej podczas przyjęcia
urodzinowego wydanego specjalnie dla niej. Byli parą stosunkowo niedługo, ale
dobrze się dogadywali, a co najważniejsze byli zakochani. Will postanowił
zabrać ją ze sobą na wizytę u brata, by ta lepiej poznała jego rodzinę.
Planował to od jakiegoś czasu, ale nie wiedział, w jakim stanie jest Aidan, nie
chciał się narzucać, jednak okazja nadarzyła się bardzo szybko, bowiem brat sam
do niego zadzwonił z propozycją odwiedzenia go, zjedzenia wspólnego obiadu.
Początkowo miał zatrzymać się u niego, ale doszedł do wniosku, że nie powinien.
W końcu Aidan wciąż nie otrząsnął się po tym wypadku, a widok świeżo zaręczonej
pary może przywołać masę wspomnień i wywołać dodatkowy ból.
Aidan miał wiele cech wspólnych z Williamem. Zarówno
w wyglądzie jak i charakterze. Obaj uparci, niezłomni, wybuchowi i emocjonalni
z tą różnicą, że Aidan zawsze był bardziej skryty, spokojniejszy. Być może,
dlatego, że jako młodszy brat był nieustannie pilnowany. Obaj byli wysocy, ich
włosy były czarne a cera lekko brzoskwiniowa, William miał ostrzejsze rysy
twarzy i brązowe oczy, natomiast Aidan, mocno zarysowany podbródek i na tym
kończyła się wyrazistość jego twarzy.
William coraz bardziej się
denerwował czekając na brata. Kątem oka widział jak Sasaki wygląda przez
niewielkie okno na klatce. Doszedł do wniosku, że zadzwoni do Aidana, dzięki
temu będzie dużo szybciej niż gdyby czekali w nieskończoność aż ten wróci. Wykręcił
numer i odczekał chwilę. Nie odbierał. Zapukał znowu do drzwi z nadzieją, że
ten śpi. Jednak i to nie przyrosło żadnego rezultatu. Oparł się plecami o
ścianę obok i ponownie zadzwonił. Po kilku sygnałach zorientował się, że za
drzwiami słyszy melodyjkę jego komórki.
- Aidan!? - zawołał. - Jesteś tam? Otwórz, to my!
William i Sasaki! - zapukał jeszcze raz.
W przypływie nagłego olśnienia złapał za klamkę.
Ostrożnie przekręcił gałkę i lekko pchnął drzwi, a te nie stawiając żadnego
oporu uchyliły się. Rzucił zdziwione spojrzenie narzeczonej.
- Zostań tu - nakazał jej.
- Ani mi się śni! A jak coś się stało? - odparła
głosem pełnym obaw.
William wzdychając z
rezygnacją powoli wszedł do środka, z doświadczenia wiedział, że z Sasaki nie
ma, co dyskutować. Już na wejściu przywitały go porozrzucane książki i albumy.
Widząc to poczuł ukłucie niepokoju. Aidan nigdy nie pozwalał by w jego domu
książki leżały na podłodze. Zawsze równo je układał na półkach. Zajrzał
najpierw do kuchni, później do salonu. Tam znalazł wycinki z gazet mówiące o
wypadku Ukyo i Aidana sprzed sześciu miesięcy. Sam je tu zostawił, w razie
gdyby któregoś dnia jego brat zapragnął dowiedzieć się więcej. Na pogrzebie
Ukyo, Aidan ledwo się trzymał, był nieprzytomny z rozpaczy i żalu. Wszyscy martwili
się, co dalej z nim będzie. Byli tak strasznie zakochani... Jedno bez drugiego
nie umiało wytrzymać nawet kilku minut. William pamiętał, jak na pogrzebie,
Aidan przyczepił się do trumny i nie puścił, aż dotarli do miejsca pochówku.
Kiedy pracownicy zakładu pogrzebowego, opuszczali trumnę w dół, Aidan nagle
stracił przytomność. Zemdlał i nie budził się przez kolejne dwa dni. Lekarze
tłumaczyli to nie do końca wyleczonymi obrażeniami oraz szokiem wywołanym
utratą ważnej osoby. W końcu pogrzeb odbył się tydzień po wypadku, Aidan nie
był w stanie samodzielnie się poruszać, potrzebował ciągłej pomocy, a uparł
się, że musi być na pogrzebie. W końcu nie może odpuścić ostatniego pożegnania.
William
pamiętał ten dzień bardzo dokładnie. Wtedy Ukyo, który faktycznie był na
wyjeździe służbowym, wracał do miasta. Aidan tak bardzo się cieszył z jego
powrotu, przygotował dom, zrobił obiad, wszystko. Godzinę wcześniej pojechał na
lotnisko. Naprawdę nie mógł się doczekać. Nie wiedzieli się kilka tygodni, co
dla nich było limitem wytrzymałości. I tak codziennie godzinami rozmawiali
przez telefon, czasami nawet pisali listy. Kiedy mieli wracać, Aidan zadzwonił
do Williama, który czekał u niego w domu, by zaczynał grzać obiad, ponieważ już
wracają. Później... Później dostał telefon z pogotowia. Dowiedział się o
wypadku. Pijany kierowca tira złamał zakaz i wjechał do miasta. Nie zauważył
znaków przy skrzyżowaniu i rozpędzony chciał przejechać po prostej.
Niefortunnie na jego drodze pojawił się samochód Ukyo i Aidan. Zapewne żaden z
nich nie spodziewał się, że coś takiego może się wydarzyć. Bo w końcu, kto
zakłada najgorsze? Tir uderzył w samochód od strony pasażera, tam gdzie
siedział Ukyo. Chłopak odniósł najcięższe obrażenia. Ratownicy nie mogli go
wydostać, musieli rozcinać samochód. Aidan był w odrobinę lepszej sytuacji.
Dużo pomogła mu poduszka powietrzna, dzięki, której nie rozbił sobie głowy o
kierownicę. Strona kierowcy mocno uderzyła w gruby słup jednego ze znaków.
Później
w wiadomościach mówili tylko tym. Kierowca został skazany na dwadzieścia pięć
lat więzienia, za spowodowanie śmierci. William pozbierał wycinki z gazet,
chcąc kiedyś pokazać bratu prawdę. Ten wypadek był ogromnym ciosem dla ich
rodziny. Z resztą po pogrzebie długo, długo trwała u nich żałoba, a u Aidana
trwa do tej pory. Wtedy, kiedy zemdlał na pogrzebie, wszyscy myśleli, że zapadł
w śpiączkę. Jednak ten obudził się kilka dni później. Jednak, kiedy to
nastąpiło Aidan, nie pamiętał ani wypadku, ani pogrzebu. Był przekonany, że
Ukyo wciąż jest na wyjeździe służbowym i że za niedługo wróci. Nikt z nas nie
śmiał zmieniać jego zdania na ten temat. Każdy bał się, że jeżeli coś powie,
wspomnienia wrócą do niego zbyt gwałtownie, co wywoła jeszcze większy szok i
uszkodzi pracę jego mózgu lub serca. Lekarze też twierdzili, że lepiej to
przeczekać, wybrać odpowiedni moment i powili zacząć uświadamiać Aidana w sytuacji. Powiedzieć mu, co się stało by
wspomnienia same wróciły. Do tego czasu pozwolono mu prowadzić normalne życie.
Oczywiście przez pewien czas był pod nadzorem brata, nie mógł zostawać sam na
długo, między innymi z powodu obrażeń. Złamana noga, kilka żeber i lewa ręka.
Potrzebował pomocy niemal przy każdej czynności. Kiedy tylko zdjęto mu gips,
uparł się, żeby mieszkać samemu, ponieważ nie chce zawracać głowy Willowi, w
końcu on ma już narzeczoną, a para powinna mieć swoje mieszkanie, bez
dodatkowych członków rodziny. Jednak Will widział, że coś jest nie tak. Pomimo
tego, że Aidan nie pamiętał dokładnych przyczyn w nocy często nawiedzały go
koszmary senne, cząstkowe wspomnienia tamtych wydarzeń. On sam chodził
przybity, często mówił, że czegoś mu brakuje, że coś jest nie tak, ale on sam
nie wiedział, co. Tłumaczył to sobie tęsknotą za Ukyo, co w dużej mierze
również było prawdą.
William
potrząsnął głową, nie powinien teraz tego wszystkiego rozpamiętywać. Przeszedł
nad wycinkami, kierując się do sypialni brata. Spodziewał się, że tam go
zastanie, choć obawiał się, że coś się stało. Aidan zawsze pilnował porządku w
domu, nigdy nie zostawiał, aż tak porozrzucanych rzeczy, a w szczególności
książek. Mając złe przeczucia powoli otworzył drzwi do sypialni brata. To, co
tam zobaczył wstrząsnęło nim dogłębnie. Przez chwile, nie był w stanie ruszyć
się z miejsca, a głos uwiązł mu w gardle. W pokoju było ciemno, rolety było
opuszczone a okna pozamykane. Dookoła panował pozorny porządek, ale nie to
wstrząsnęło Williamem. Na łóżku ubrany w garnitur leżał jego brat. Przyciskał
dłońmi do klatki piersiowej białą kopertę, oraz ramkę ze zdjęciem. Oczy miał
zamknięte, a na ustach delikatny uśmiech. William otrząsnąwszy się z pierwszego
szoku doskoczył do niego jednym susem, najpierw dotykając dłoni, a następnie
badając puls. Ale znał odpowiedź nim jeszcze to zrobił. Kątem oka zarejestrował
duże opakowanie po tabletkach na szafce nocnej. Poznał opakowanie już z daleka,
były to leki, które przepisał mu lekarz, gdy okazało się, że rozpacz wyparła z
mózgu wiadomości o śmierci i pogrzebie Ukyo.
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, Aiden przeżył wtedy tak wielką rozpacz, że jego umysł całkowicie wyrzucił z pamięci wypadek, pogrzeb, smutno mi popełnił samobójstwo, ale może teraz będzie szczęśliwy z ukochanym...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia