Witam Serdecznie!
Kolejna część już na Was czeka!
Miłej lektury i udanego weekendu!
~ Aoi~
Niezgrabnie wstał z podłogi, po drodze potrącając
łokciem szklankę z wodą, która przewróciła się zalewając podłogę. Aidan nie
zwrócił na to uwagi. Chciał jak najszybciej dostać się do laptopa.
Musiał
sprawdzić te informacje, musi mieć pewność, że są prawdziwe. Im więcej czytał
artykułów tym więcej sobie przypominał. Wracały wspomnienia sprzed pół roku.
Ale mężczyzna wciąż nie mógł w to wierzyć. Przecież Ukyo jest na wyjeździe
służbowym. To niemożliwe żeby... Był... Żeby nie żył. Aidan spędził resztę nocy
na szukaniu informacji o wypadku, niestety nie znalazł niczego nowego. W pewnym
momencie przypomniał sobie, że przecież cały czas pisał z nim listy. W jednym z
pierwszych opisał dzień, w którym się poznali. Pisali o różnych rzeczach. Od
prozaicznych czynności domowych do obowiązków i zadań z pracy. Na tyle szybko
na ile pozwoliły mu jego zdrętwiałe nogi dotarł do swojego domowego biura i
otworzył ostatnią szufladę, w której trzymał listy. Była przepełniona po brzegi
kopertami. Wyciągnął jedną z nich. Była zaadresowana przez niego do Ukyo.
Złapał następną i następną i następną... Każda była zaadresowana do Ukyo, ale
żadna do Aidan. Zaczął wyjmować kolejne koperty, z każdą następną coraz
szybciej. Panikował. Czuł, że traci grunt pod stopami. Na żaden list nie
znalazł odpowiedzi, a przecież wiedział o nim wszystko. Wiedział jak się miewa,
co mówił, opowiadali sobie różne historie, obiecywali, że już za niedługo się
zobaczą... Ukyo miał przyjechać.
Ostatnią nadzieją, że to
wszystko jest chorym żartem, był telefon do pracy jego ukochanego. Modlił się by
kobieta, która odbierze podała słuchawkę chłopakowi. Na próżno. Kiedy zadzwonił
i poprosił Ukyo do telefonu, kobieta zamilkła na długą chwilę, a później
szlochając wyjaśniła mu, że mężczyzna nie wrócił z urlopu. Powiedziano jej, o
jego nagłej śmierci. Złożyła mu kondolencje, przeprosiła, że wyciąga takie
przykre sprawy i to jeszcze przez telefon. Aidan już nic nie rozumiał. Wciąż
liczył na to, że zaraz się obudzi z krzykiem we własnym łóżku, przytulając do
siebie Ukyo. Uszczypnął się w ramię. Nic. Ukłuł się pinezką myśląc, że
uszczypnięcie było zbyt lekkie, ale kiedy zobaczył krew na palcu, zrozumiał, że
to nie jest sen. Powoli docierało do niego, że jego ukochany nie żyje. Ostatnią
deską ratunku był telefon do zarządu cmentarza. Zapytał czy w ostatnich
miesiącach pochowano Ukyo Malesa. Deska złamała się wpół, a on zaczął tonąć
wraz z nią, kiedy usłyszał, że tak, pochowano taką osobę. Trzy miesiące temu.
Dokładnie tyle samo ile Ukyo jet na wyjeździe służbowym. Tyle samo czasu ile on
pisze do niego listy. Opadł na podłogę głośno zawodząc. W jego głowie zaczęły
pojawiać się pojedyncze sceny z koszmaru. Niektórych nie widział, inne znał na
pamięć. Zaczynał rozumieć, że sny, wcale nie były snami. Każdy z nich był
wspomnieniem z dnia, o którym zapomniał. Dnia najgorszego w jego życiu, jak
wtedy sądził. Dzięki temu, że wyparł to ze swojego umysłu był w stanie żyć tak
długo bez niego. Wstał z podłogi usiadł przy biurku, chowając głowę w dłoniach.
Płakał. Nie wiedział, co zrobić. Teraz, kiedy wróciły wspomnienia wrócił też
ból. Tęsknota. Rozpacz. Żal. Wszystko to, uderzyło w niego ze zdwojoną siłą. I
ta świadomość, że już nigdy więcej go nie zobaczy, że Ukyo wcale nie wyjechał.
On... On... Stało się coś gorszego. Ona umarł. Nie ma go. I już nigdy więcej
nie będzie.
Siedział
tak jeszcze długi czas. Aidan nie wiedział, czy minęła godzina, dwie, czy może
więcej. Nic się dla niego nie liczyło. Wpatrywał się w zdjęcie, stojące przed
nim. Opuszkami palców gładził podobiznę ukochanego. W końcu postanowił zrobić
jedyne, co przyszło mu do głowy w tej chwili. Jedyne, co mu pozostało, co wciąż
mógł zrobić. Wyjął blok biurowy, kilka kopert, pióro i naboje z atramentem.
Odetchnął głęboko i zaczął pisać, ignorując łzy moczące kartkę.
„ Ukyo.
Nie
wiem czy otrzymałeś mój ostatni list, chyba wciąż za wcześnie bym oczekiwał
odpowiedzi. Chciałem poczekać dłużej, ale nie mogę. Nie umiem z Tobą nie
rozmawiać. Pół roku. Bardzo długie sześć miesięcy, podczas których jedynie
możemy pisać do siebie listy. Cieszę się, że w ogóle mogę się z Tobą
skontaktować. Gdyby nie to... Nie wytrzymałbym nawet godziny bez Ciebie obok.
Dzisiaj
nie byłem w pracy. Wczoraj zresztą też nie. Postanowiłem zrobić sobie przerwę,
przemyśleć kilka bardzo ważnych spraw. Ostatnio coraz częściej zdarza mi się
bujać w obłokach. Wyłączam się, zupełnie nie zwracam uwagi na otoczenie i
choćby się waliło i paliło, nie reaguję, kiedy ktoś coś do mnie mówi dopóki mną
nie potrząśnie albo nie trąci mnie w ramię. Po prostu przestaję dostrzegać
otoczenie. Ludzi. Obowiązki. To wszystko zaczyna tracić dla mnie sens. Nie
widzę żadnego celu w całodniowym zajmowaniu się firmą. Któregoś dnia i tak będę
musiał zrezygnować, kolejna osoba przyjdzie na moje miejsce, zmienią się
pracownicy i nikt nie będzie nawet pamiętał, że ktoś taki jak ja, kiedykolwiek
tam pracował. Więc, po, co się starać? Właściwie, dlaczego miałbym robić
cokolwiek dla tych zupełnie obcych mi ludzi, skoro oni nie przejmują się mną?
Pewnie byś się sprzeczał. Wiem jak uwielbiasz wolontariat. Ale to nie to samo,
kochanie. Tutaj jest inaczej.
Czy wokół Ciebie są dobrzy ludzie? Możesz im zaufać i
choć na chwilę się odprężyć, odpocząć? Mam nadzieję, że tak. Napisz mi o tym
proszę. Nie ma mnie teraz przy tobie, więc chcę wiedzieć jak najwięcej. I nie
porównuj mnie do nad opiekuńczego rodzica! Już słyszę sarkazm, kiedy czytasz to
zdanie. Tak, bywam nad opiekuńczy. Taki mój urok.
Jutro
przyjeżdża mój brat William. Ponoć ma przyjechać ze swoją przyjaciółką czy tam
asystentką, ale nie wierzę w te historyjki. Znam, go i wiem, że jeżeli wiezie
do mnie dziewczynę to musi być coś poważniejszego. Pamiętasz jak przyprowadził
nam Saki? Myślałem wtedy, że naprawdę coś z tego wyjdzie, wydawało się, ze
dziewczynie na nim zależy, ale jak zawsze odgadłeś jej prawdziwe intencje i w
końcu się rozstali. Chyba chodziło jej tylko o pieniądze mojego brata, dobrze
pamiętam? Tak, chyba tak. Z resztą, nie ważne. Teraz liczy się to, by był z nią
szczęśliwy. Mają zatrzymać się u nas, nie ma sensu żeby wydawali pieniądze na
hotel, skoro mam wolne dwa pokoje. Oczywiście dostaną ten większy, bo w
mniejszym raz, że się nie pomieszczą, a dwa: przecież tam śpi Kuro. Wiesz, że
urósł? Nie spodziewałem się, że będzie tak szybko rósł. Pamiętam jego pierwsze
zdjęcie. Taka maleńka czarna kulka z białymi uszami i ogonem. Swoją drogą,
odkąd Cię nie ma zawsze wpakowuje się do naszego pokoju i kładzie się na Twoich
rzeczach. Tych, które specjalnie dla niego wyciągnąłem na wierzch. Często też
śpi właśnie w mniejszym pokoju, ale to pewnie, dlatego, że w nim niezależnie od
pory roku zawsze jest bardzo ciepło. Pamiętasz to wszystko jeszcze? Co ja
wygaduję? Na pewno pamiętasz, przecież przez kilka miesięcy człowiek nie straci
pamięci.
W
każdym razie zostaną u nas kilka dni. Chciałbym żebyście mogli się zobaczyć.
Miło by było spędzić weekend we czwórkę. Może podwójna randka? Co o tym
sądzisz? Później każdy zająłby się sobą... Ah, to by było piękne. Wracaj jak
najszybciej! Mam masę pomysłów i planów, aczkolwiek dla mnie najważniejsze jest
to byś był blisko mnie.
Pewnie
zastanawiasz się, dlaczego opisuję Ci te wszystkie rzeczy, które znasz równie
dobrze, co ja. Otóż, uznałem, że czasami warto wrócić do wspomnień. Szczególnie
tych pierwszych. Zawsze wydawały mi się w pewnym sensie magiczne. Wiesz, takie
kolorowe wesołe, wręcz przepełnione urokiem i miłością. Pomijam fakt, że
niepewność, niezdecydowanie i brak wiary w siebie też znajduje tam swoje
miejsce. To nie jest aż tak ważne, ważne natomiast są nasze uczucia, zarówno z
tamtych czasów, jaki z teraz. Powiedz... Nadal mnie pragniesz? Chcesz bym był u
twego boku do końca i jeszcze dłużej? Moje zdanie w tym temacie się nie
zmieniło i zmieni. Przysiągłem. Wiem, co to oznacza i zrobiłem to właśnie,
dlatego, że zdaję sobie sprawę z siły i niepodważalności swojego uczucia do
Ciebie. Wiem, że nigdy nie zniknie, nie wydali się czy nie zgaśnie. Na zawsze
pozostanie równie silne, jak na początku.
Kiedy
opisywałem Ci jak czułem się kiedy zaczynaliśmy się poznawać, pierwsze
poważniejsze spotkanie, dzień naszego poznania... Chciałem jak najdokładniej
przedstawić Ci to wszystko. Nigdy nie powiedziałem tego tak dokładnie i
szczegółowo jak w tym liście, a powinienem był to zrobić już dawno, dawno temu.
Zawsze pomijałem kwestie moich uczuć, ograniczając się jedynie do tego, co
uznawałem za najbardziej konieczne. No cóż, taki mam charakter, chyba już tego
nie zmienię. Ale ty to akceptujesz prawda? Na pewno, skoro znając mnie tak
dobrze, wciąż ze mną jesteś. Mam nadzieję, że udało mi się jasno przekazać Ci
moje uczucia. Wiedz, że wciąż kocham cię tak samo mocno, o ile nie mocniej. Mam
wrażenie, że z każdym dniem coraz bardziej.
Hej,
OdpowiedzUsuńcudnie, Aiden przypomniał sobie tamten dzień, pogrzeb, że ukochany nie żyje... przez moment myślałam że sam spróbuje się zabić...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia