W pierwszej chwili cię nie poznałem. Stało się to,
dopiero, gdy podszedłem bliżej i zobaczyłem Twoją twarz otoczoną istną burzą
jasnych włosów, oczy o głębokim odcieniu niebieskiego i subtelny uśmiech
błąkający się na wargach. Nigdy nie widziałem tak intensywnie niebieskich oczu,
byłem gotowy zaryzykować stwierdzenie, że nosisz soczewki. Nie mogłem oderwać
od nich wzroku - zostało mi tak do teraz. Muszę szczerze przyznać, oczarowałeś
mnie już przy drugim spotkaniu. Wtedy nie wierzyłem w legendarną „ miłość od
pierwszego wejrzenia”, od początku zakładałem zauroczenie, chwilową fascynację.
Jednak z upływem czasu zrozumiałem, że trafiła mnie legenda. Za cholerę nie
mogłem wyrzucić cię z mojej głowy, opanowałeś wszystko. Nawet chwile, w których
człowiek z reguły nie myśli o niczym innym niż o sobie. Tobie udało się
opanować całą moją przestrzeń myślową. Nieustannie miałem przed oczami Twoją
twarz z łagodnie uwydatnioną szczęką, lekko zadartym nosem, bladymi - wtedy
zaróżowionymi od mrozu - policzkami, oczami o kolorze, którego mógł
pozazdrościć sam ocean. Właśnie takim Cię widziałem, teraz mam do dyspozycji
jedynie Twoje zdjęcie i własną wyobraźnię.
Poczułem
się tak, jakbym dostał od losu kolejną szanse, o którą skrycie prosiłem. Nie
sposób nie uśmiechnąć się, gdy wracają takie wspomnienia. Słowa, które niemal
wykrzyczałem Ci prosto w twarz wciąż mnie rozbawiają. Musiałem brzmieć dość
desperacko. Po raz kolejny nie udało mi się zapanować nad emocjami. Kulturalnie
pominę fakt, że odkąd Cię poznałem ani razu nie udało mi się zachować
opanowania. Przynajmniej nie w kwestiach dotyczących Twojej Osoby. No cóż, nie
pohamowałem emocji w odpowiednim momencie, wydarłem się na całą ulicę, przy
okazji informując kilku przechodniów, że pragnę się z Tobą umówić. Starsza pani
spojrzała na mnie zgorszona. Młoda kobieta przyspieszyła kroku, a nastolatka
prowadząca psa uśmiechnęła się szeroko. Tak, ja to mam szczęście nie? Jedna z
bardziej żenujących sytuacji w moim życiu.
Cisza,
która nastąpiła później była dla mnie niewyobrażalną torturą. Z trwogą
oczekiwałem Twojej reakcji. Zaciskałem i rozluźniałem palce dłoni. Zaczynałem
odczuwać namacalne skutki swojego wyskoku, a brak reakcji z Twojej strony
sprawiał, że zupełnie wariowałem. Najpierw zobaczyłem autentyczne zdziwienie,
szok. Następnie iskierki rozbawienia igrające w błękicie. Usłyszałem chichot, a
kilka sekund później zasłaniałeś usta tłumiąc śmiech. Poczułem się okropnie.
Zostałem wyśmiany, odrzucony nim zdążyłem zrobić cokolwiek więcej. Już miałem
odwrócić się i odejść, ale podszedłeś bliżej, złapałeś mnie za ramię
zatrzymując na miejscu. Zgodziłeś się na obiecaną kawę a ja w tamtym momencie
myślałem, że lepiej być już nie może. Oczywiście tuż po tym jak dotarło do
mnie, że nie żartujesz. Teraz już wiem, śmiałeś się z radości. Wymieniliśmy się
numerami. Poznałem Twoje imię. Ukyo. Pasuje idealnie. W późniejszym czasie nie
było dnia by to imię nie krążyło po mojej głowie, co również zostało mi do
dzisiaj.
Pamiętam
jak bardzo przejmowałem się każdym drobnym szczegółem: od wyprasowania ubrań
przez fryzurę po dopasowane buty. Chyba jednak miałeś rację. Jestem
perfekcjonistą i pedantem. Co dziwniejsze przyznałem się przed samy sobą
dopiero teraz. Pewnie się uśmiechasz. Widzę oczami wyobraźni jak delikatnie
unosisz kącik ust, odgarniając grzywkę z oczu, przygryzasz dolną wargę. Wiedz,
że chciałbym to zobaczyć na własne oczy.
Praktycznie
miałem napisać Ci jak minęły mi ostatnie dni. Standardowo, wszystko jest w
należytym porządku. Wciąż chodzę do pracy, wychodzę na bankiety i uroczystości.
Z dnia na dzień zakopuje się w większej ilości roboty. Wiem, że jeśli mam
zajęcie, nie myślę o tym, jak do Ciebie uciec. Wiem, że na razie nie mogę,
mówiłeś to już chyba sto raz, ale wiesz, jaki jestem. Pamiętaj, któregoś dnia
przyjadę. Ostatnio dostałem propozycję zmiany stanowiska. Zastanawiam się nad
tym, może mi doradzisz? Prezes chce awansować mnie na swojego zastępcę. Mam
dylemat. Niby będę miał lepszą posadę, a jednak przyzwyczaiłem się do roli
szefa działu wykonawczego. Zastanawiam się, kogo weźmie na moje zastępstwo. Nie
ważne. Powiedz mi lepiej, co słychać u Ciebie? Na pewno więcej niż u mnie. Tam
pewnie też masz dużo pracy. W końcu firma, która cię zatrudniła ma swoje
wymagania, choć moim zdaniem to ogromna przesada, że oczekują od Ciebie tak
wielkiego poświęcenia. Przecież Tobie prawie nic tam nie wolno, żyjesz prawie
jak tania siłę robocza. Kierowniczka jest zbyt surowa dla pracowników serwując
tak rygorystyczne szkolenia, jednak to tylko moje zdanie.
Znalazłeś
jakąś dorywczą pracę? Pamiętam, że ostatnio wspominałeś coś o tym. Takie
wyrwanie się z rezydencji pomoże Ci nie zwariować z tymi ludźmi. Kiedy ich
poznałem zastanawiałem się jak to możliwe, że jesteście spokrewnieni. Jesteś
zupełnie niż oni. Nie jesteś tak zakłamany, fałszywy i łasy na pieniądze. W
niewielkim stopniu, ale jednak. Nie rozumiem ludzi, przedkładających dobro
rodzinne nad sukces i zdobycie pieniędzy. Co Ci z pieniędzy, kiedy jesteś
zupełnie sam, a każdy tylko czyha na twoją fortunę? Nie można nikomu zaufać, to
musi być okropne.
Z
tego, co dzieje się u mnie, mogę powiedzieć jeszcze, że zdałem ostatni egzamin
i teraz jestem zupełnie wolnym od wszelakich kursów - przynajmniej na jakiś rok
- pracownikiem. Jak już wspomniałem, szef planuje mój awans, jednak czeka na
moje zdanie, a ja nie wiem, co z tym zrobić. Chyba się zgodzę. Pewnie sądzisz,
że nie mogę zmarnować takiej szansy. Tak, gdybyś tu był, na pewno bym to
usłyszał. Cieszę się, że możemy porozmawiać, chociaż przez listy.
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym teraz siedzieć
obok Ciebie. Móc cię objąć, pogłaskać, przytulić... Cokolwiek. Czuję palące
pragnienie dotknięcia Cię, porozmawiania twarzą w twarz. Co noc myślę tylko o
tym, by móc na własne oczy ujrzeć Twój uśmiech , twarz. Usłyszeć śmiech i
poczuć dotyk smukłych palców na swoim policzku... Ah, życie bez Ciebie obok
jest strasznie uciążliwe. I ciężkie. Ale jakoś się trzymam, czekam. Bardzo za
Tobą tęsknię, ale Ty to wiesz prawda? Choć obiecałem sobie, że wytrzymam ten
okres rozłąki, coraz częściej zastanawiam się ile jeszcze czasu minie, nim
pęknę. Wtedy rzucę wszystko, spakuję się i niezależnie od sytuacji, przyjadę do
Ciebie. Na razie będę jeszcze cierpliwy, więc proszę, nie przejmuj się tym,
dobrze?
Mam nadzieję, że wciąż planujesz wrócić, kiedy
nadarzy się okazja. Dobrze byłoby Cię zobaczyć, choć przez dwa czy trzy dni. Na
dzisiaj kończę. Oby wiadomość dotarła szybko. Nie chciałbym byś musiał czekać
na prezent, który dołączyłem. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Ah i oczywiście
z niecierpliwością czekam na odpowiedź.
Twój Aidan.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo mi się podobał, scena jak na samym środku ulicy wykrzyczał, żeby się z nim umowił było naprawdę wspaniałe...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia