Witam!
Dziś bardzo późno pojawia się rozdział, jednak spokojnie, nie zapomniałam. Dla odmiany, dłuższy niż ostatnim razem. :)
Miłego czytania.
~ Aoi ~
–
Naruto? – cała głowa mi podskakiwała. – Naruto?
Możesz w końcu wstać?
–
Hm? –
poduszka uciekała mi z pod głowy. – A tak, przepraszam – niezdarnie się
wyprostowałem, w nocy najwyraźniej zsunąłem się głową na jego kolana, przez co
nie mógł teraz wstać.
–
Wyjdźmy
na spacer dzisiaj – zaproponował. – Chociaż na chwilę, mam dosyć siedzenia w
domu.
–
Możemy podejść do otwartego okna – odparłem
przecierając oczy. – Wystarczająco ryzykowaliśmy idąc do tego mieszkania. Nikt
nie może wiedzieć gdzie jesteśmy.
–
Ale… Chcę
wyjść – mówiąc to trzasnął drzwiami od łazienki. Dzieciak.
Dzięki Bogu, wcześniej pomyślałem o tego typu sytuacjach i
odkręciłem klamkę z okna w łazience. I w jego pokoju. I w salonie. Drzwi
zamykam na klucz, który ukryłem. Wole ryzykować jego fochy i kłótnie niż to, że
ktoś będzie chciał go zabić ponownie.
- Naruto! – Oho,
zobaczył… - Naruto! Co to ma znaczyć?!
Kurde, kurde, jak tylko tu do skacze będzie źle, eh, udawaj
pewnego siebie, nie pokazuj, że tobie też się to nie podoba.
–
Coś się stało? – Głupie pytanie. Przecież widzę
wyraz jego twarzy.
–
Gdzie
zniknęły klamki?
–
Zabrałem – przełknąłem nerwowo ślinę.
–
Naprawdę
zamykasz mnie tu jak w wariatkowie? Jeszcze z drzwi klamki powyrywaj…
–
Sasuke… Wiesz, że robię to dla naszego
bezpieczeństwa.
–
Tak,
jasne.
Zobaczyłem tylko jak zamykają się za nim drzwi od jego
sypialni. Niestety chyba jednak się obraził. Z drugiej strony postąpiłbym tak
samo. Nikt nie lubi aż takich ograniczeń, co a mówię, żadnych ograniczeń!
Szczególnie jeśli chodzi bezpośrednio o naszą przestrzeń. Kilka minut później
usłyszałem łomot dochodzący z sypialni. Chyba zobaczył, że u niego też nie można
otworzyć okna…
Poszedłem sprawdzić, jednakże, kiedy tylko uchyliłem drzwi
dostałem poduszką w twarz. Uśmiechnąłem się pod nosem, oddałem mu i szybko
uciekłem do siebie. Wiedziałem, że i tak nie będzie mnie gonił.
***
Męczył
mnie pewien element sprawy, a mianowicie, fakt, iż w szpitalu nikt nie
protestował przed odłączeniem Sasuke. Nie wydaje mi się, aby tak łatwo było
odebrać komuś życie, nawet jeśli rodzina się na to zgodziła. Chociaż… Właściwie
wszystko miałoby sens, ponieważ najstarszy syn od zawsze przy boku ojca,
zapewne uważał, że najbardziej majątek należy się właśnie jemu. Najlepiej by
było gdyby udało się ustalić drzewo genealogiczne jego rodziny oraz naleźć
informację na temat tego, jak to się stało, że Sasuke uznano za sierotę i
umieszczono w domu dziecka. Na pewno stanowi to jakiś sekret rodzinny.
Męczony
ciekawością i przeczuciem, że to będzie coś znaczącego dla sprawy, pewnego
popołudnia udałem się do urzędu jako młodszy praktykant. Dzięki uprzejmości
znajomej komendant, mogłem zwiedzić wraz z grupą archiwa. Co prawda część
danych została już umieszczona w elektronicznych systemach, jednakże nadal było
tam mnóstwo papierów i dokumentów.
Plan był taki: chciałem odłączyć się od grupy aby na własną
rękę poszukać informacji o rodzinie Sasuke ale okazało się to niemożliwe.
Skrupulatnie nas pilnowano.
Dopiero pod koniec dnia udało mi się podpatrzeć dane do
logowania, do głównych systemów, będę musiał posiedzieć nad tym w domu,
najwyraźniej tutaj się nie da.
Właściwie może to nawet lepiej, ze względu na to, że rodzina
Sasuke wcale nie musi pochodzić z tego miasta. A gdyby tak było, godziny
wertowania papierów ręcznie, mijały się z celem. Hm, wymyśliłem nawet lepsze
rozwiązanie niż to poprzednie, intrygujące!
Włamanie
się do systemu urzędu wcale nie było takie proste jak mi się wydawało i zajęło
mi nieco ponad dwa dni. Sporo przy tym się musiałem namęczyć bowiem mają
doprawdy, silne zabezpieczenia! Hackerstwa nauczyłem się jeszcze w sierocińcu,
z początku był to sposób na robienie głupich żartów tym, którzy zaleźli mi za
skórę, potem stało się czymś w rodzaju hobby. Lubiłem bawić się w taki sposób,
płatając niewinne figle. Cóż nie ukrywam, że pomogło mi to również nieco
wyszlifować wyniki osiągane w szkole… Ale cicho, nikt nie musi wiedzieć.
Tak jak podejrzewałem, rodzina
Sasuke nie pochodziła z naszego miasta,
najwyraźniej tutaj się osiedlili. Rodzice urodzili się w zupełnie innych
miejscach, rzekł bym nawet, że po przeciwnych stronach mapy, jednak z jakiegoś
powodu przyjechali właśnie tutaj. Najpierw urodził się Itachi, później Sasuke
ale już w innym szpitalu, na obrzeżach. Hm, ciekawe. Data urodzenia Sasu, była
równocześnie datą zgonu jego matki. No proszę, pierwszy powód dla którego
starszy brat mógłby chcieć pozbyć się młodszego krewnego, szczególnie gdy
obarczał go winą za odebranie życia rodzicielce.
Oprócz aktu małżeństwa rodziców, później brata oraz aktów
zgonu ojca oraz jak widzę niedawno dodanego aktu zgonu Sasuke… Nic więcej nie
znalazłem w owej bazie danych.
Musiałem
zrobić sobie przerwę, zdjąłem więc okulary, schowałem do pokrowca i odłożyłem.
Były już dość zdezelowane, pamiętają jeszcze czasy domu dziecka, później zawsze
były nowe wydatki, ważniejsze niż para okularów. Szczególnie, gdy wyrzucili
mnie z kawalerki i musiałem żyć na cmentarzach, pod mostami i oh, w garażach u
pewnych uprzejmych ludzi. Ale, hej! Te nadal są dobre i mi służą! Co z tego, że
pomarańczowa oprawka wyblakła, a szkła są nieco starte od uporczywego
czyszczenia? Bardzo je lubię, chyba mam do nich pewien sentyment.
Będę
musiał zajrzeć również do bazy danych sierocińca, z danych w urzędzie wynika,
że po urodzeniu Sasuke został zabrany do domu, a przynajmniej oficjalnie. Nie
ma nigdzie zapisków o zrzeczeniu się praw rodzicielskich czy oddania do adopcji
tegoż chłopca.
Przetarłem dłonią zmęczone oczy i wyciągnąłem się
niespiesznie. Sasuke siedział niedaleko, oglądał telewizję, a raczej dryfował
po kanałach. Zauważyłem, że bardzo lubi je zmieniać, często tak robi. Później
wstaje obrażony, spaceruje po domu, chodząc od okna do okna – coraz lepiej
wychodzi mu „ obsługa” kul – a potem wraca na poprzednie miejsce i zaczyna
narzekać, jak to bardzo chciałby wyjść z domu.
W przeciwieństwie do mnie, musi
przebywać w tych czterech ścianach bez przerwy, podczas gdy ja wychodzę na
zakupy, poszukać informacji czy zdać raport pani komendant. Nieoficjalnie
pomaga nam w tym małym śledztwie, a jeśli udowodnię przestępstwo, napisze, że
było to tajne śledztwo na polecenie anonimowego poszkodowanego. Nie wiem
jeszcze jak zostanie przyporządkowany do tego Sasuke, to znaczy jak go określi:
czy jako zleceniodawcę czy może kogoś kto domagał się ujawnienia prawdy? Nie
znam się aż tak, aby to stwierdzić.
–
Mogę się przysiąść? – stanąłem tuż obok kanapy,
patrząc z góry na znudzonego Sasuke.
–
A mam
inne wyjście, niż się zgodzić?
–
Chyba nie za bardzo – wzruszyłem ramionami
siadając na wolnym skrawku miękkiego tapczanu.
–
To po, co
mnie pytasz, Mały? – zaśmiał się.
Ostatnio często obdarza mnie podobnymi epitetami. Słyszałem
już Mały, Młody, Idioto, Młotku o i jeszcze trochę mniej miło: Młocie. Ciekawe,
czyż nie? Być może tak zaczyna okazywać mi swoją sympatię. Mam wrażenie, że
zaczyna oswajać się z zaistniałą sytuacją, a z braku innego wyjścia zaczyna
znowu lubić moje towarzystwo. Przecież kiedyś byliśmy nierozłączni. Do tego,
nie ma między nami aż tak wielkiej różnicy wieku, jedynie dwa lata, dzięki
czemu nasze myślenie jest podobne.
I znowu
to samo. Zasiedliśmy na kanapie, oglądamy telewizję i nawet nie rozmawiamy, nie
patrzymy na siebie. On nie ma żadnych pytań, ja swoich nie wypowiadam. Całymi
dniami skupiam się na tym, żeby znaleźć rozwiązanie sprawy, a jedyne, co
dostaje od Sasuke w zamian to milczenie, złość i fochy. Ciężko mi to znosić,
chcę wszystko wyjaśnić, ale samotność trwała tak długo, że boję się popełnić
jakikolwiek błąd, który nas podzieli.
Zgadzam
się więc na milczenie, do czasu.
–
Sasuke?
–
Co tam? – odpowiedział pytaniem, na pytanie,
lekko odwracając głowę w moją stronę.
–
Jak się czujesz?
–
Skąd to
pytanie?
Zmarszczyłem brwi.
–
A wiesz, po prostu pytam – ah tak, niezręczność.
–
Hm, nie
jest źle, żyję. Siedzę w ciepłym mieszkaniu przed telewizorem, choć powinienem
leżeć martwy – wzruszył ramionami. – Nie mogę nigdzie wyjść bo rzekomo ktoś
czyha na życie super gwiazdy, jaką jestem. Dzień, jak co dzień. Karania mlekiem
i miodem płynąca.
–
I po co ten sarkazm? Daj spokój, wiesz, że teraz
nie mamy wyjścia.
–
Tak, wiem – po kilku sekundach podniósł się z
miejsca. – Idę do siebie, miłego wieczoru, Naruto.
Znowu to samo, temat jest niewygodny, niezręczny, więc
ucieka! Drań! Ale dzisiaj nie pójdzie mu tak łatwo! Sam nie poradzi sobie ze
wszystkim, po za tym, czas najwyższy współpracować.
–
Ej, nie uciekaj, wracaj tu i chociaż program
obejrzyj do końca.
–
Już mnie
nie interesuje – powiedział głośniej z korytarza. Faktycznie coraz szybciej się
przemieszcza, aż jestem w szoku. Kiedy zdążył opanować wszystko do takiego
stopnia?
Zerwałem się ze swojego ciepłego miejsca i pobiegłem za nim –
o ile dwa duże kroki zasługują na miano biegu.
Zatrzymałem go w momencie, gdy przekroczył już próg swojego
pokoju i odkładał kule na bok. Najwyraźniej na małym obszarze ich nie używał.
–
Będziesz uciekał ode mnie za każdym razem, gdy
nie spodoba ci się temat? Sasuke, zachowuj się jak dorosły.
–
A jak
zachowują się dorośli? – zmrużył oczy. – Nikt mnie nie nauczył jak powinni
zachowywać się dorośli.
Wywróciłem oczami słysząc jego słowa. Fakt, nikt nie uczył
nas, jak być dorosłym.
–
Eh, daj spokój.
–
Nie
wiesz, jak to jest, oficjalnie być martwym. Być zamkniętym w czterech ścianach
całodobowo! – z każdym słowem przybliżał się do mnie. – Nie mogę nawet robić
tego, na co mam ochotę!
–
Oczywiście, że możesz – westchnąłem
zrezygnowany. – Oczywiście w granicach rozsądku i… Tego mieszkania. Niestety.
–
Ah, tak?
Mogę robić, na co mam ochotę? – w tej chwili stał już naprzeciwko mnie, miałem
wrażenie, że zaraz się zamachnie i uderzy mnie pięścią, wyładowując frustrację
i gniew, jaki zgromadził w sobie do tej pory.
– Zatem, dokładnie w tej chwili zrealizuję jedno z moich marzeń!
To powiedziawszy, zacisnął obie dłonie na przedniej części
mojej koszulki, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Mocno, szybko i
brutalnie. Nasze usta połączyły się na krótką chwilę, zdążyłem poczuć, że jego
wargi są całkiem miękkie i ciepłe. A w dodatku, kiedy zdałem sobie sprawę, że
jednak mi nie przywali, rozluźniłem się i nawet zaczął mi się podobać ten
agresywny pocałunek, choć nie umniejszało to szoku. Chciałem go pogłębić, już
wyciągałem dłonie aby wpleść palce w jego włosy, pomasować delikatnie kark, już
czułem, jak moje palce głaszczą te ciemne kosmyki… I dokładne w tej samej
chwili, ciepło drugich warg zniknęło, a mi przed nosem trzasnęły drzwi. Prawie
dostałem nimi w twarz.
–
I tyle było z naszej współpracy… - szepnąłem, a
głośniej dodałem:
–
Jedno z
marzeń… tak?
Stałem tak pod jego drzwiami, czołem oparty o chłodne drewno,
kilka bardzo długich minut.
Ah ten Sasuke.. milczenie, złość i fochy - cały on. Chociaż końcówka mnie zaskoczyła. Szkoda, że tylko na krótkim pocałunku się skończyło.
OdpowiedzUsuńJestem mile zaskoczona. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek tak szybko przeczyta nowy rozdział!
UsuńJejku, jejku! :D
Dzięki za kolejny rozdział. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńach ten nasz Sasuke, milczenie, złość, foch a potem pocałunek mmm... Naruto powykręcał wszystkie klamki ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia