Informacja!

piątek, 6 października 2023

Drodzy czytelnicy, blog nadal jest aktywny! Cały czas tu jestem, piszcie do mnie, komentujcie! Na pewno odpowiem prędzej czy później. Możecie pisać formularzem do kontaktu (prawa kolumna, zaraz pod archiwum), w mailu albo w komentarzu. Będzie mi miło otrzymać waszą wiadomość!

Aoi ~

czwartek, 6 lipca 2017

Dom po drugiej stronie ulicy

Witam,
Oddaję w Wasze łapki tego oto oneshota.
~ Aoi ~
         Odkąd pamiętam wpatrywałem się w okno po drugiej stronie ulicy. Nie mogłem się powstrzymać, każdego dnia była to pierwsza czynność jaką wykonywałem tuż po przebudzeniu. Było to także ostatnie co robiłem zanim położyłem się spać. Czekałem aż zgasną światła w pokoju na pierwszym piętrze, przyglądałem się z nadzieją, że wypatrzę jakiś cień, zarys postaci.

            Każdego dnia kładłem się z myślą, że nigdy nie nadejdzie dzień, w którym będę mógł ujrzeć tę postać w domu, tuż obok swojego ciała. Tęskniłem za nim cały czas, choć przed nikim bym się do tego nie przyznał. Niesamowite było to, że mieszkamy obok siebie od samego początku, wprowadziliśmy się równocześnie. Z tego co widziałem, mieszkał sam, podobnie jak ja z tą różnicą, że ja nie przyjmuję gości, a u niego dosyć często pojawiają się inny ludzie.
Zazwyczaj staram się regularnie biegać, najwygodniej dla mnie jest rano. Wstaję wcześnie, ubieram się i robię sobie godzinny trening. Bieg sprawia, że oczyszczam umysł i daję upust emocjom gromadzącym się przez cały tydzień. Zdarza się też przełożyć trening na wieczór ale to już trudniejsze, gdyż po pracy nie mam ochoty na żadne aktywności fizyczne. Dodatkowo sprawę komplikuje mój hm, mały nałóg. To nie tak, że palę bo muszę, po prostu lubię od czasu do czasu poczuć smak tytoniu w ustach. Wracając zwalniam kilka metrów przed domem z nadzieją, że trafię na moment gdy mieszkaniec przeciwnego dom będzie wychodził. On w przeciwieństwie do mnie, zdaje się pracować w różnych godzinach. Są więc dni, gdy na siebie wpadamy.
          Znam jedynie jego imię i doskonale wiem jak wygląda. Jego głos rozpoznałbym wszędzie nawet w ogromnym tłumie, jestem tego pewien. Roztacza wokół siebie aurę, takie coś, co od razu można wyczuć. Może chodzi o jego zapach? Nie wiem. Ale zapach też uwielbiam. Kilka razy minęliśmy się niemal ocierając się ramionami, a mnie ogarnęła chmura zapachu jaki za sobą zostawił. Uśmiecham się za każdym razem, gdy sobie to przypomnę, utkwiło to w mojej głowie. Od tamtej pory brakuje mi tej woni w domu. Przymykam oczy i wyobrażam sobie, jakby to było każdego dnia wracać do miejsca wypełnionego tym zapachem. Ah, to by było niesamowicie cudowne. Wydaje mi się, że nigdy bym się do tego nie przyzwyczaił, pragnąłbym więcej i więcej.
- Cześć – poczułem falę gorąca i natychmiast otworzyłem oczy. Stał naprzeciw mnie, w całej swej okazałości.
- Ciepło dzisiaj prawda? – otarł z czoła pot teatralnym gestem, pomachał do mnie z szerokim uśmiechem.
- Witam – odpowiedziałem posyłając mu mój najlepszy uśmiech. Chciałem dobrze wypaść. Od razu też wyprostowałem się na moim fotelu bujanym. – Oh, bardzo ciepło. Idealny dzień by odpocząć na werandzie.
Jestem głupi.
- Dokładnie – odparł zwyczajnie z uśmiechem i już zniknął za rogiem budynku, w którym mieszkał. Podejrzewam, że poszedł do ogrodu. Jak każdy normalny człowiek, chciał odpocząć w ogrodzie, przecież jak masz ogród to czemu miałbyś siedzieć przed domem na werandzie. Nachmurzyłem się momentalnie. Specjalnie wybrałem to miejsce, żeby widzieć go, kiedy się pojawi. Zamiast go zagadać, zatrzymać na dłużej, zaprosić do siebie, ja zacząłem dyskusję o pogodzie.
Zastanawiam się czy zrobił to z grzeczności, a może też chciał się do mnie odezwać? Tak po prostu zwyczajnie?
Z całego serca obawiałem się, że jeśli powiem coś nie tak, nie odezwie się do mnie więcej, nie zagada, a nasza relacja urwie się na sąsiedzkim „ dzień dobry”. Zdarzało się, że to ja zaczynałem rozmowę napominając o wiadomościach czy próbując plotkować o naszych przedmieściach ale słabo wychodzi mi plotkowanie. Po za tym, wydaje mi się, że nie interesuje się wiadomościami, ponadto chyba jest ode mnie młodszy, może w moim wieku? Budowa jego ciała wskazuje na młody wiek.
Na początku miałem nadzieję, że spotkam go w okolicy mojej firmy, na zakupach, w kinie w barze albo w podobnym miejscu jednak jeśli tam bywa, zawsze się mijamy.
            Wzdycham raz za razem, prawie poddałem się w poszukiwaniach. Przez jakiś tydzień nigdzie go nie widziałem ani w domu ani na zewnątrz sądziłem, że się wyprowadził ale  potem wrócił w środku nocy z walizkami. Siedziałem wówczas na dachu i paliłem ostatniego papierosa. Widziałem jak się zmaga z walizkami, potem przetrząsa plecak w poszukiwaniu kluczy jak się okazało. Zszedłem na dół i zaoferowałem pomoc, tak poznaliśmy swoje imiona. Oczy mu błyszczały gdy pomogłem mu uporać się ze wszystkim. Dzięki światłu przed moim domem, wszystko dokładnie widział, mógł znaleźć klucz. W tym czasie wniosłem mu torby przed drzwi. Przedstawiłem się nie mogąc oderwać od niego wzroku. Z ust nie schodził mi uśmiech, a to że miałem na sobie tylko piżamę nie miało najmniejszego znaczenia. Zacząłem snuć plany, czułem się jak w niebie tylko dlatego, że poznałem jego imię ale potem wszystko spełzło na niczym, bowiem nic więcej się nie stało.
          Minęło kilka miesięcy i oto jestem, beznadziejnie zakochany w moim sąsiedzie, którego znam tylko imię. Rozpaczliwie wypatruję go każdego dnia, czekam z utęsknieniem by usłyszeć jak mówi mi „ cześć”, jak się uśmiecha i do mnie macha z radością, zupełnie jakbyśmy było dobrymi kumplami.
            Czuję, że mi go brakuje, tęsknię za nim w każdej chwili, w której nie ma go w zasięgu mojego wzroku, nie mogę się skupić. Wpadłem po uszy i sam nie wiem jak to się mogło stać… Po prostu pewnego dnia pojawił się naprzeciw mnie, uśmiechnięty, pociągający, cholernie przystojny. I tak już zostało.
A ja mimo iż szukam i szukam, nadal nie znalazłem sposobu by się do niego zbliżyć. Boję się coś zepsuć, nie chcę stracić tego, czego jeszcze nie mam. Łatwiej żyć z boku, patrzeć na niego przeżywać słodką torturę dzień za dniem, niż zaprzepaścić szansę na cokolwiek.
           Teraz bujam się w fotelu na werandzie w ciepłe niedzielnego popołudnia, słucham szumu drzew rosnących w najbliższej okolicy, śpiewu ptaków i rokoszuję się cieniem,  jaki daje cudowna weranda. Jednakże wiem, że błogość odczuwalną teraz może przewyższyć tylko to, że byłby obok mnie on. Ból zżera mnie od środka, nie pozwala zapomnieć o tęsknocie boleśnie uciskając pierś.
Co to za uczucie? Skąd się wzięło? Byłem kilka razy zauroczony, ale to… To jest zupełnie coś innego. Świat nabiera kolorów, kiedy go widzę, serce wyrywa się z piersi, w ustach mi zasycha i całą elokwencję szlag trafia, mimo iż w sztuce erudycji nie mam sobie równych. Cholerna miłość, cholerna niesprawiedliwość. Czas wziąć sprawy w soje ręce!
            Wstałem z rozmachem z fotela, zbiegłem po schodkach werandy i to by było na tyle, jeśli chodzi o „ działanie”. Zwiesiłem głowę załamany i jednocześnie rozczarowany samym sobą. Gdzie się podziewasz odwago, nonszalancjo i bezczelności towarzyszące mi całe życie? Ah, nie ma was. Ulatniacie się gdy was potrzebuję.
            Nadal mogę tylko wpatrywać się w okno i snuć plany, myśli. Układać wspomnienia, które nie miały prawa zaistnieć. Spoglądam na telefon, w głowie widzę jak rozmawiam z nim godzinami, a tematów wciąż jest morze. Mija mi tak niemal cały dzień aż wieczorem podejmuję decyzję, która prowadzi mnie na próg domu sąsiada. Używam dzwonka, grzecznie czekam na niego aż mi otworzy drzwi. Gdy mija dłuższa chwila bez odpowiedzi dzwonię znów.
            Ostatecznie postanawiam udać się na tyły do ogrodu. Serce mi łomocze, obawiam się, że uzna mnie za intruza, zagrażającego domostwu. W końcu jest już późno i ciemno, a ja zakradam się do ogrodu.
- Halo? Naruto, jesteś tam? – Mówię nieco głośniej chcąc zasygnalizować swoją obecność. -  Dzwoniłem dzwonkiem – dodaję jakby to miało usprawiedliwić wtargnięcie.
Idę dalej aż docieram za róg budynku i widzę jasną poświatę bijącą od niewielkiej altany ogrodowej. Prowadzi do niej ścieżka, którą aktualnie podążam.
- Tutaj – odpowiada spokojny głos. – Chodź, chodź.
Ponaglony poczułem się raźniej, wyraźnie toleruje moją obecność, a ja czuję się z tym świetnie. Wchodzę do altanki i wciskam się na ławkę obok niego. Wciskam się ponieważ jest tam jeszcze stół, a przez to, że stoi na środku znacznie ogranicza przejście do ławy.
            Naruto siedział po turecku z nogami okrytymi kocem, natomiast przed nim na stole zapalona była czerwona świeczka.
- To na komary – wyjaśnił widząc gdzie kieruje wzrok. – Nie lubię ich, strasznie mnie swędzi jak już ugryzą. Chcesz trochę koca? Będzie ci cieplej.
Przyjąłem ofertę i korzystając z okazji przysunąłem się bliżej ukradkiem wdychając jego zapach. Nasze ramiona się zetknęły, a kiedy przykryłem się kocem przylgnąłem prawym bokiem ciała do niego. Tak było cieplej. Wciąż się usprawiedliwiam sam przed sobą, nie wiem po co. Chyba chcę sam siebie przekonać, że to normalne.
- Pachnie całkiem ładnie – mówię, choć wcale nie mam na myśli świeczki.
- Serio? Ja prawie jej nie czuję – czuję jak wzrusza ramionami. – Fajnie, że przyszedłeś. Miło mieć towarzystwo. Długo czekałeś pod drzwiami.
- Nie, chwilę. Miałem już zrezygnować sądziłem, że śpisz – tłumaczę. – Ale potem przyszło mi do głowy, że mogę spotkać cię w ogrodzie.
Zaśmiał się cicho i zerknął na mnie. Tylko na chwilę, bo zaraz wrócił wzrokiem do sufitu, na który patrzył cały czas odkąd tutaj przyszedłem. Czułem się tak, jakby to był już któryś raz z kolei. Jakbyśmy siedzieli tak codziennie. Razem w ogrodzie w altanie, cicho rozmawiając, delektując się ciepłem swoich ciał. Tak wiele razy wyobrażałem sobie nasze wspólne chwile… Tylko teraz wszystko było dużo intensywniejsze, lepsze.
- Cieszę się – mruknął. Wyobraziłem sobie jak przymyka oczy i mruczy w ten sposób moje imię. – W taką noc jak dzisiaj, nikt nie powinien być sam – powiedział zwyczajnie.
- W jaką noc?
Przekartkowałem kalendarz w mojej głowie zastanawiając się, czy może dzisiaj jest jakieś święto a ja o tym zapomniałem ale nic takiego nie przyszło mi do głowy. Spojrzałem więc na niego pytająco. Oświetlał nas płomień świecy, który tańcząc rzucał ciepłe cienie na nasze twarze. Jego jasne włosy wydawały się teraz złociste, a niebieskie oczy skrzyły się niczym diamenty oświetlone promieniami słońca. Zaparło mi dech w piersi, z głowy uleciały wszystkie myśli. Bezwiednie pochyliłem się w jego stronę, by zatrzymać się kilka centymetrów przed jego twarzą.
- Jaką noc? – Powtórzyłem pytanie szeptem czując, że tracę kontrolę nad emocjami wstrzymywanymi od tak dawna.
Na szczęście Naruto nie wydawał się przestraszony ani speszony, a tym bardziej nie wyglądał na kogoś kto mógłby zaraz dać mi w twarz. Spodziewałbym się reakcji obronnej, jednak nic takiego się nie pojawiło. Zatem bezkarnie zaglądałem głęboko w jego oczy, otwarcie obserwując reakcję. Uśmiechnął się, oblizał wargi i nie cofnął się nawet o milimetr, jedynie lekko poruszyła się jego noga gdy wygodniej się układał.
- Mmm – zamknął oczy na chwilę. – Pachniesz papierosami i sobą – skończył oględziny. – Tak zdecydowane nie umiem określić tej woni – wziął głębszy wdech otwierając oczy.
- Dzisiaj jest deszcz meteorytów – wskazał głową na sufit altany.
Powiodłem wzrokiem w kierunku, który mi pokazał. Zaskoczyło mnie to, że sufit był przeszklony. Zastanawiałem się jak mogłem tego nie zauważyć wcześniej. Zauważyłem, że sufit co prawda jest przeszklony ale istnieje możliwość zasłonięcie go, prawdopodobnie na wypadek upalnych dni. Jednakże, nie to przyciągnęło moją uwagę najbardziej. Dzisiejszej nocy niebo było czyste, bez ani jednej chmury i dzięki temu mogliśmy podziwiać przecinające niebo meteoryty, które wyglądały niczym rzesza spadających gwiazd.
- Pomyśl dużo życzeń, dziś każde znajdzie swoją gwiazdę – szepnąłem urzeczony. Gdyby nie on nie zwróciłbym uwagi na niebo. Zawsze szukałem tylko jego sylwetki w oknie naprzeciw mojego.
- Przecież meteoryty nie spełniają życzeń.
- Ćśś – odparłem znajdując jego dłoń i zamykając ją w uścisku swojej. – Pomyśl życzenia, deszcze spadających gwiazd rzadko można obserwować w tak wspaniałym towarzystwie – szepnąłem nie chcąc psuć nastroju.
Sam fakt, że odwzajemnił uścisk mojej dłoni uczynił ten wieczór najlepszym z dotychczasowych. Długo oglądaliśmy meteoryty w malowniczy sposób przelatujące przez niebo. Narto nie zabrał ręki a nawet zaczął delikatnie gładzić moją dłoń kciukiem. Byłem szczęśliwy. Najszczęśliwszy w okolicy, w całym tym mieście.
- Będę się już zbierał – powiedziałem niechętnie, gdy zdałem sobie sprawę z tego jak długo już tam siedzimy. Po za tym niego zaczęły przysłaniać już chmury, a świeczka odstraszająca komary powoli dogasała. Wszystko sugerowało odwrót.
- Miło było spędzić z tobą ten kawałek nocy – powiedział Naruto gdy już wstałem i oddałem mu część koca, którą się przykrywałem. – Dziękuję.
- To ja dziękuję. Już straciłem nadzieję – uśmiechnąłem się tajemniczo wiedząc, że zapewne nie będzie wiedział o co mi chodzi.
- Szczerze mówiąc to ja też – zachichotał pod nosem po czym złapał moją rękę wprawiając mnie w zdumienie.
Odprowadził mnie kawałek, a kiedy mieliśmy już wyjść z ogrodu i znaleźć się niebezpiecznie blisko wyjścia na ulicę odwróciłem się. Przyciągnąłem go do siebie, po czym oparłem o ścianę jego domu, przyciskając go do niej. Przez chwilę sprawdzałem reakcję chłopaka, nie widząc sprzeciwu a wręcz zniecierpliwienie pochyliłem się i pocałowałem go. Lekko, delikatnie, romantycznie. Tak, by chciał więcej jeśli mu się spodoba a jednocześnie tak by mógł mnie odepchnąć gdy uzna, że to jednak nie to. Nie zawiodłem się, odpowiedział gwałtownie z mocą, której bym u niego nie szukał.
            Po krótkiej chwili przerwałem to, odsunąłem się i skłoniłem się lekko przed nim. Miałem się już wycofać i odejść ale podszedłem bliżej i pochyliłem się.
- Ja… Nie powinienem. Dobranoc – powiedziałem tuż nad jego uchem.
I powstrzymując obezwładniające mnie emocje, ruszyłem przez siebie chcąc jak najszybciej oddalić się od mojej pokusy. I tak zrobiłem za dużo, pozwoliłem na chwilę zapomnienia.
            Znalazłszy się w domu usiadłem ciężko w salonie na kanapie i tam chyba zasnąłem bo otwierając oczy zobaczyłem, że za oknem zaczyna robić się szaro. Magiczna, cudowna noc minęła pozostawiając ogień w lędźwiach, jeszcze więcej marzeń i to nieodparte wrażenie, że jak teraz nic nie zrobię… Następnym razem będzie tylko trudniej.
Wstałem więc rozcierając bolący kark, złapałem kawałek kartki i wynalazłem w szufladzie długopis. Zastanowiłem się chwilę, po czym pozwoliłem dłoni przelać na papier słowa dyktowane prze serce, które odezwało się po latach milczenia:
„ Naruto,
Dłużej nie mogę zwlekać. Wczoraj to zrozumiałem.
Umówisz się ze mną?
Sasuke”
Podałem też numer telefonu, adres przecież zna. Jeśli będzie chciał kontynuować znajomość odezwie się. Jeśli nie… Pogrążę się w rozpaczy na długi czas. Postanowiłem zostawić wiadomość na jego werandzie pod drzwiami. Zapukałem i szybko uciekłem do swojego domu, licząc na to, że w ogóle usłyszy pukanie. Nie myliłem się, otworzył dosłownie sekundę po tym jak udało mi się usiąść w fotelu i udawać, że cały czas tam siedziałem. Możliwe, że nie mógł zasnąć, możliwe, że coś do mnie poczuł.
            W napięciu obserwowałem zmiany na jego twarz gdy przeczytał wiadomość. Roześmiał się, zrobił się czerwony gdy zauważył, że go obserwuję, odwrócił się plecami po czym znów w moją stronę by mi pomachać. Potem zniknął w domu, moim zdaniem chcąc się ukryć przed moim wzrokiem.
Kilka minut później widziałem, że nie wychodzi a mi było już zimno przez poranny chłód i rosę. Wróciłem do domu nieco zdołowany, jednak kiedy kładłem się do łóżka coś podpowiedziało mi, abym zerknął na telefon.
- Aż trzy wiadomości – szepnąłem z niedowierzaniem sam do siebie. Uśmiech nie zejdzie z mojej twarzy do końca życia, a motyle wywiercą mi dziurę w brzuchu.

„ Długo kazałeś mi czekać. Już traciłem nadzieję.
Będę gotowy o 12, muszę się wyspać.
Dobranoc, Naruto”

3 komentarze:

  1. Witam,
    droga autorko, choć mam zaległości jeszcze w czytaniu, to wiec, że czytam... choć trochę z opróżnieniem, ale chcę zapytać co tam u Ciebie? no bo co... długo jak widzę nic nowego się nie pojawia....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Basiu, bardzo mi miło, że o mnie pamiętasz!
      Od dawna nic się nie pojawia, ponieważ jestem w trakcie przeprowadzki. Staram się dokończyć wszystkie sprawy w "starym" mieście, spakować rzeczy... Ah, przez to czas, który mogę poświęcić na pisanie jest znacznie okrojony i prace nad tekstem niemal tkwią w miejscu. Niemniej jednak moje serduszko się raduję, kiedy widzę, że czytelnicy nie zapomnieli o blogu z powodu braku nowych tekstów. ;p Postaram się coś skończyć jak najszybciej. :) Również serdecznie pozdrawiam.
      Aoi

      Usuń
  2. Hej,
    wspaniały tekst, bardzo lubię opowiadania pisane z punktu widzenia Sauke i jak wtedy jest taki niepewny, Naruto czekał aż Sasuke zrobi krok...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń