Witam,
Oddaję w Wasze łapki tego oto oneshota.
~ Aoi ~
Odkąd pamiętam wpatrywałem się w okno po drugiej stronie
ulicy. Nie mogłem się powstrzymać, każdego dnia była to pierwsza czynność jaką wykonywałem
tuż po przebudzeniu. Było to także ostatnie co robiłem zanim położyłem się
spać. Czekałem aż zgasną światła w pokoju na pierwszym piętrze, przyglądałem
się z nadzieją, że wypatrzę jakiś cień, zarys postaci.
Każdego dnia kładłem się z myślą, że nigdy nie nadejdzie
dzień, w którym będę mógł ujrzeć tę postać w domu, tuż obok swojego ciała.
Tęskniłem za nim cały czas, choć przed nikim bym się do tego nie przyznał.
Niesamowite było to, że mieszkamy obok siebie od samego początku,
wprowadziliśmy się równocześnie. Z tego co widziałem, mieszkał sam, podobnie
jak ja z tą różnicą, że ja nie przyjmuję gości, a u niego dosyć często
pojawiają się inny ludzie.
Zazwyczaj staram się regularnie biegać, najwygodniej dla mnie
jest rano. Wstaję wcześnie, ubieram się i robię sobie godzinny trening. Bieg
sprawia, że oczyszczam umysł i daję upust emocjom gromadzącym się przez cały
tydzień. Zdarza się też przełożyć trening na wieczór ale to już trudniejsze,
gdyż po pracy nie mam ochoty na żadne aktywności fizyczne. Dodatkowo sprawę
komplikuje mój hm, mały nałóg. To nie tak, że palę bo muszę, po prostu lubię od
czasu do czasu poczuć smak tytoniu w ustach. Wracając zwalniam kilka metrów
przed domem z nadzieją, że trafię na moment gdy mieszkaniec przeciwnego dom
będzie wychodził. On w przeciwieństwie do mnie, zdaje się pracować w różnych
godzinach. Są więc dni, gdy na siebie wpadamy.
Znam jedynie jego imię i doskonale wiem jak wygląda. Jego głos
rozpoznałbym wszędzie nawet w ogromnym tłumie, jestem tego pewien. Roztacza
wokół siebie aurę, takie coś, co od razu można wyczuć. Może chodzi o jego
zapach? Nie wiem. Ale zapach też uwielbiam. Kilka razy minęliśmy się niemal ocierając
się ramionami, a mnie ogarnęła chmura zapachu jaki za sobą zostawił. Uśmiecham
się za każdym razem, gdy sobie to przypomnę, utkwiło to w mojej głowie. Od
tamtej pory brakuje mi tej woni w domu. Przymykam oczy i wyobrażam sobie, jakby
to było każdego dnia wracać do miejsca wypełnionego tym zapachem. Ah, to by
było niesamowicie cudowne. Wydaje mi się, że nigdy bym się do tego nie
przyzwyczaił, pragnąłbym więcej i więcej.
-
Cześć – poczułem falę gorąca i natychmiast otworzyłem oczy. Stał naprzeciw
mnie, w całej swej okazałości.
-
Ciepło dzisiaj prawda? – otarł z czoła pot teatralnym gestem, pomachał do mnie
z szerokim uśmiechem.
-
Witam – odpowiedziałem posyłając mu mój najlepszy uśmiech. Chciałem dobrze wypaść.
Od razu też wyprostowałem się na moim fotelu bujanym. – Oh, bardzo ciepło.
Idealny dzień by odpocząć na werandzie.
Jestem
głupi.
-
Dokładnie – odparł zwyczajnie z uśmiechem i już zniknął za rogiem budynku, w
którym mieszkał. Podejrzewam, że poszedł do ogrodu. Jak każdy normalny
człowiek, chciał odpocząć w ogrodzie, przecież jak masz ogród to czemu miałbyś
siedzieć przed domem na werandzie. Nachmurzyłem się momentalnie. Specjalnie wybrałem
to miejsce, żeby widzieć go, kiedy się pojawi. Zamiast go zagadać, zatrzymać na
dłużej, zaprosić do siebie, ja zacząłem dyskusję o pogodzie.
Zastanawiam
się czy zrobił to z grzeczności, a może też chciał się do mnie odezwać? Tak po
prostu zwyczajnie?
Z
całego serca obawiałem się, że jeśli powiem coś nie tak, nie odezwie się do
mnie więcej, nie zagada, a nasza relacja urwie się na sąsiedzkim „ dzień dobry”.
Zdarzało się, że to ja zaczynałem rozmowę napominając o wiadomościach czy próbując
plotkować o naszych przedmieściach ale słabo wychodzi mi plotkowanie. Po za
tym, wydaje mi się, że nie interesuje się wiadomościami, ponadto chyba jest ode
mnie młodszy, może w moim wieku? Budowa jego ciała wskazuje na młody wiek.
Na początku miałem nadzieję, że spotkam go w okolicy mojej
firmy, na zakupach, w kinie w barze albo w podobnym miejscu jednak jeśli tam
bywa, zawsze się mijamy.
Wzdycham
raz za razem, prawie poddałem się w poszukiwaniach. Przez jakiś tydzień nigdzie
go nie widziałem ani w domu ani na zewnątrz sądziłem, że się wyprowadził ale potem wrócił w środku nocy z walizkami.
Siedziałem wówczas na dachu i paliłem ostatniego papierosa. Widziałem jak się
zmaga z walizkami, potem przetrząsa plecak w poszukiwaniu kluczy jak się
okazało. Zszedłem na dół i zaoferowałem pomoc, tak poznaliśmy swoje imiona.
Oczy mu błyszczały gdy pomogłem mu uporać się ze wszystkim. Dzięki światłu
przed moim domem, wszystko dokładnie widział, mógł znaleźć klucz. W tym czasie
wniosłem mu torby przed drzwi. Przedstawiłem się nie mogąc oderwać od niego
wzroku. Z ust nie schodził mi uśmiech, a to że miałem na sobie tylko piżamę nie
miało najmniejszego znaczenia. Zacząłem snuć plany, czułem się jak w niebie
tylko dlatego, że poznałem jego imię ale potem wszystko spełzło na niczym, bowiem
nic więcej się nie stało.
Minęło kilka miesięcy i oto jestem,
beznadziejnie zakochany w moim sąsiedzie, którego znam tylko imię. Rozpaczliwie
wypatruję go każdego dnia, czekam z utęsknieniem by usłyszeć jak mówi mi „ cześć”,
jak się uśmiecha i do mnie macha z radością, zupełnie jakbyśmy było dobrymi
kumplami.
Czuję, że mi go brakuje, tęsknię za
nim w każdej chwili, w której nie ma go w zasięgu mojego wzroku, nie mogę się
skupić. Wpadłem po uszy i sam nie wiem jak to się mogło stać… Po prostu pewnego
dnia pojawił się naprzeciw mnie, uśmiechnięty, pociągający, cholernie
przystojny. I tak już zostało.
A
ja mimo iż szukam i szukam, nadal nie znalazłem sposobu by się do niego
zbliżyć. Boję się coś zepsuć, nie chcę stracić tego, czego jeszcze nie mam. Łatwiej
żyć z boku, patrzeć na niego przeżywać słodką torturę dzień za dniem, niż zaprzepaścić
szansę na cokolwiek.
Teraz bujam się w fotelu na
werandzie w ciepłe niedzielnego popołudnia, słucham szumu drzew rosnących w
najbliższej okolicy, śpiewu ptaków i rokoszuję się cieniem, jaki daje cudowna weranda. Jednakże wiem, że
błogość odczuwalną teraz może przewyższyć tylko to, że byłby obok mnie on. Ból
zżera mnie od środka, nie pozwala zapomnieć o tęsknocie boleśnie uciskając
pierś.
Co
to za uczucie? Skąd się wzięło? Byłem kilka razy zauroczony, ale to… To jest
zupełnie coś innego. Świat nabiera kolorów, kiedy go widzę, serce wyrywa się z
piersi, w ustach mi zasycha i całą elokwencję szlag trafia, mimo iż w sztuce erudycji
nie mam sobie równych. Cholerna miłość, cholerna niesprawiedliwość. Czas wziąć
sprawy w soje ręce!
Wstałem z rozmachem z fotela,
zbiegłem po schodkach werandy i to by było na tyle, jeśli chodzi o „ działanie”.
Zwiesiłem głowę załamany i jednocześnie rozczarowany samym sobą. Gdzie się
podziewasz odwago, nonszalancjo i bezczelności towarzyszące mi całe życie? Ah,
nie ma was. Ulatniacie się gdy was potrzebuję.
Nadal mogę tylko wpatrywać się w
okno i snuć plany, myśli. Układać wspomnienia, które nie miały prawa zaistnieć.
Spoglądam na telefon, w głowie widzę jak rozmawiam z nim godzinami, a tematów
wciąż jest morze. Mija mi tak niemal cały dzień aż wieczorem podejmuję decyzję,
która prowadzi mnie na próg domu sąsiada. Używam dzwonka, grzecznie czekam na
niego aż mi otworzy drzwi. Gdy mija dłuższa chwila bez odpowiedzi dzwonię znów.
Ostatecznie postanawiam udać się na
tyły do ogrodu. Serce mi łomocze, obawiam się, że uzna mnie za intruza,
zagrażającego domostwu. W końcu jest już późno i ciemno, a ja zakradam się do
ogrodu.
-
Halo? Naruto, jesteś tam? – Mówię nieco głośniej chcąc zasygnalizować swoją obecność.
- Dzwoniłem dzwonkiem – dodaję jakby to
miało usprawiedliwić wtargnięcie.
Idę
dalej aż docieram za róg budynku i widzę jasną poświatę bijącą od niewielkiej
altany ogrodowej. Prowadzi do niej ścieżka, którą aktualnie podążam.
-
Tutaj – odpowiada spokojny głos. – Chodź, chodź.
Ponaglony
poczułem się raźniej, wyraźnie toleruje moją obecność, a ja czuję się z tym
świetnie. Wchodzę do altanki i wciskam się na ławkę obok niego. Wciskam się
ponieważ jest tam jeszcze stół, a przez to, że stoi na środku znacznie
ogranicza przejście do ławy.
Naruto siedział po turecku z nogami
okrytymi kocem, natomiast przed nim na stole zapalona była czerwona świeczka.
-
To na komary – wyjaśnił widząc gdzie kieruje wzrok. – Nie lubię ich, strasznie
mnie swędzi jak już ugryzą. Chcesz trochę koca? Będzie ci cieplej.
Przyjąłem
ofertę i korzystając z okazji przysunąłem się bliżej ukradkiem wdychając jego
zapach. Nasze ramiona się zetknęły, a kiedy przykryłem się kocem przylgnąłem
prawym bokiem ciała do niego. Tak było cieplej. Wciąż się usprawiedliwiam sam
przed sobą, nie wiem po co. Chyba chcę sam siebie przekonać, że to normalne.
-
Pachnie całkiem ładnie – mówię, choć wcale nie mam na myśli świeczki.
-
Serio? Ja prawie jej nie czuję – czuję jak wzrusza ramionami. – Fajnie, że przyszedłeś.
Miło mieć towarzystwo. Długo czekałeś pod drzwiami.
-
Nie, chwilę. Miałem już zrezygnować sądziłem, że śpisz – tłumaczę. – Ale potem przyszło
mi do głowy, że mogę spotkać cię w ogrodzie.
Zaśmiał
się cicho i zerknął na mnie. Tylko na chwilę, bo zaraz wrócił wzrokiem do
sufitu, na który patrzył cały czas odkąd tutaj przyszedłem. Czułem się tak,
jakby to był już któryś raz z kolei. Jakbyśmy siedzieli tak codziennie. Razem w
ogrodzie w altanie, cicho rozmawiając, delektując się ciepłem swoich ciał. Tak
wiele razy wyobrażałem sobie nasze wspólne chwile… Tylko teraz wszystko było
dużo intensywniejsze, lepsze.
-
Cieszę się – mruknął. Wyobraziłem sobie jak przymyka oczy i mruczy w ten sposób
moje imię. – W taką noc jak dzisiaj, nikt nie powinien być sam – powiedział
zwyczajnie.
-
W jaką noc?
Przekartkowałem
kalendarz w mojej głowie zastanawiając się, czy może dzisiaj jest jakieś święto
a ja o tym zapomniałem ale nic takiego nie przyszło mi do głowy. Spojrzałem więc
na niego pytająco. Oświetlał nas płomień świecy, który tańcząc rzucał ciepłe
cienie na nasze twarze. Jego jasne włosy wydawały się teraz złociste, a
niebieskie oczy skrzyły się niczym diamenty oświetlone promieniami słońca. Zaparło
mi dech w piersi, z głowy uleciały wszystkie myśli. Bezwiednie pochyliłem się w
jego stronę, by zatrzymać się kilka centymetrów przed jego twarzą.
-
Jaką noc? – Powtórzyłem pytanie szeptem czując, że tracę kontrolę nad emocjami
wstrzymywanymi od tak dawna.
Na
szczęście Naruto nie wydawał się przestraszony ani speszony, a tym bardziej nie
wyglądał na kogoś kto mógłby zaraz dać mi w twarz. Spodziewałbym się reakcji
obronnej, jednak nic takiego się nie pojawiło. Zatem bezkarnie zaglądałem
głęboko w jego oczy, otwarcie obserwując reakcję. Uśmiechnął się, oblizał wargi
i nie cofnął się nawet o milimetr, jedynie lekko poruszyła się jego noga gdy
wygodniej się układał.
-
Mmm – zamknął oczy na chwilę. – Pachniesz papierosami i sobą – skończył oględziny.
– Tak zdecydowane nie umiem określić tej woni – wziął głębszy wdech otwierając oczy.
-
Dzisiaj jest deszcz meteorytów – wskazał głową na sufit altany.
Powiodłem wzrokiem w kierunku, który mi pokazał.
Zaskoczyło mnie to, że sufit był przeszklony. Zastanawiałem się jak mogłem tego
nie zauważyć wcześniej. Zauważyłem, że sufit co prawda jest przeszklony ale
istnieje możliwość zasłonięcie go, prawdopodobnie na wypadek upalnych dni.
Jednakże, nie to przyciągnęło moją uwagę najbardziej. Dzisiejszej nocy niebo
było czyste, bez ani jednej chmury i dzięki temu mogliśmy podziwiać
przecinające niebo meteoryty, które wyglądały niczym rzesza spadających gwiazd.
-
Pomyśl dużo życzeń, dziś każde znajdzie swoją gwiazdę – szepnąłem urzeczony. Gdyby
nie on nie zwróciłbym uwagi na niebo. Zawsze szukałem tylko jego sylwetki w
oknie naprzeciw mojego.
-
Przecież meteoryty nie spełniają życzeń.
-
Ćśś – odparłem znajdując jego dłoń i zamykając ją w uścisku swojej. – Pomyśl
życzenia, deszcze spadających gwiazd rzadko można obserwować w tak wspaniałym towarzystwie
– szepnąłem nie chcąc psuć nastroju.
Sam
fakt, że odwzajemnił uścisk mojej dłoni uczynił ten wieczór najlepszym z
dotychczasowych. Długo oglądaliśmy meteoryty w malowniczy sposób przelatujące
przez niebo. Narto nie zabrał ręki a nawet zaczął delikatnie gładzić moją dłoń
kciukiem. Byłem szczęśliwy. Najszczęśliwszy w okolicy, w całym tym mieście.
-
Będę się już zbierał – powiedziałem niechętnie, gdy zdałem sobie sprawę z tego
jak długo już tam siedzimy. Po za tym niego zaczęły przysłaniać już chmury, a
świeczka odstraszająca komary powoli dogasała. Wszystko sugerowało odwrót.
-
Miło było spędzić z tobą ten kawałek nocy – powiedział Naruto gdy już wstałem i
oddałem mu część koca, którą się przykrywałem. – Dziękuję.
-
To ja dziękuję. Już straciłem nadzieję – uśmiechnąłem się tajemniczo wiedząc,
że zapewne nie będzie wiedział o co mi chodzi.
-
Szczerze mówiąc to ja też – zachichotał pod nosem po czym złapał moją rękę
wprawiając mnie w zdumienie.
Odprowadził
mnie kawałek, a kiedy mieliśmy już wyjść z ogrodu i znaleźć się niebezpiecznie
blisko wyjścia na ulicę odwróciłem się. Przyciągnąłem go do siebie, po czym
oparłem o ścianę jego domu, przyciskając go do niej. Przez chwilę sprawdzałem
reakcję chłopaka, nie widząc sprzeciwu a wręcz zniecierpliwienie pochyliłem się
i pocałowałem go. Lekko, delikatnie, romantycznie. Tak, by chciał więcej jeśli
mu się spodoba a jednocześnie tak by mógł mnie odepchnąć gdy uzna, że to jednak
nie to. Nie zawiodłem się, odpowiedział gwałtownie z mocą, której bym u niego
nie szukał.
Po krótkiej chwili przerwałem to,
odsunąłem się i skłoniłem się lekko przed nim. Miałem się już wycofać i odejść ale
podszedłem bliżej i pochyliłem się.
-
Ja… Nie powinienem. Dobranoc – powiedziałem tuż nad jego uchem.
I
powstrzymując obezwładniające mnie emocje, ruszyłem przez siebie chcąc jak
najszybciej oddalić się od mojej pokusy. I tak zrobiłem za dużo, pozwoliłem na
chwilę zapomnienia.
Znalazłszy się w domu usiadłem
ciężko w salonie na kanapie i tam chyba zasnąłem bo otwierając oczy zobaczyłem,
że za oknem zaczyna robić się szaro. Magiczna, cudowna noc minęła pozostawiając
ogień w lędźwiach, jeszcze więcej marzeń i to nieodparte wrażenie, że jak teraz
nic nie zrobię… Następnym razem będzie tylko trudniej.
Wstałem
więc rozcierając bolący kark, złapałem kawałek kartki i wynalazłem w szufladzie
długopis. Zastanowiłem się chwilę, po czym pozwoliłem dłoni przelać na papier
słowa dyktowane prze serce, które odezwało się po latach milczenia:
„ Naruto,
Dłużej nie mogę zwlekać.
Wczoraj to zrozumiałem.
Umówisz się ze mną?
Sasuke”
Podałem
też numer telefonu, adres przecież zna. Jeśli będzie chciał kontynuować znajomość
odezwie się. Jeśli nie… Pogrążę się w rozpaczy na długi czas. Postanowiłem
zostawić wiadomość na jego werandzie pod drzwiami. Zapukałem i szybko uciekłem
do swojego domu, licząc na to, że w ogóle usłyszy pukanie. Nie myliłem się,
otworzył dosłownie sekundę po tym jak udało mi się usiąść w fotelu i udawać, że
cały czas tam siedziałem. Możliwe, że nie mógł zasnąć, możliwe, że coś do mnie
poczuł.
W napięciu obserwowałem zmiany na
jego twarz gdy przeczytał wiadomość. Roześmiał się, zrobił się czerwony gdy zauważył,
że go obserwuję, odwrócił się plecami po czym znów w moją stronę by mi
pomachać. Potem zniknął w domu, moim zdaniem chcąc się ukryć przed moim
wzrokiem.
Kilka
minut później widziałem, że nie wychodzi a mi było już zimno przez poranny
chłód i rosę. Wróciłem do domu nieco zdołowany, jednak kiedy kładłem się do
łóżka coś podpowiedziało mi, abym zerknął na telefon.
-
Aż trzy wiadomości – szepnąłem z niedowierzaniem sam do siebie. Uśmiech nie
zejdzie z mojej twarzy do końca życia, a motyle wywiercą mi dziurę w brzuchu.
„ Długo kazałeś mi czekać. Już
traciłem nadzieję.
Będę gotowy o 12, muszę się
wyspać.
Dobranoc, Naruto”
Witam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko, choć mam zaległości jeszcze w czytaniu, to wiec, że czytam... choć trochę z opróżnieniem, ale chcę zapytać co tam u Ciebie? no bo co... długo jak widzę nic nowego się nie pojawia....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witaj Basiu, bardzo mi miło, że o mnie pamiętasz!
UsuńOd dawna nic się nie pojawia, ponieważ jestem w trakcie przeprowadzki. Staram się dokończyć wszystkie sprawy w "starym" mieście, spakować rzeczy... Ah, przez to czas, który mogę poświęcić na pisanie jest znacznie okrojony i prace nad tekstem niemal tkwią w miejscu. Niemniej jednak moje serduszko się raduję, kiedy widzę, że czytelnicy nie zapomnieli o blogu z powodu braku nowych tekstów. ;p Postaram się coś skończyć jak najszybciej. :) Również serdecznie pozdrawiam.
Aoi
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały tekst, bardzo lubię opowiadania pisane z punktu widzenia Sauke i jak wtedy jest taki niepewny, Naruto czekał aż Sasuke zrobi krok...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia