Witajcie!
I tak oto dobrnęliśmy do końca tego opowiadani! Dziękuję, za wytrwanie, wsparcie i oczywiście za ciepłe przyjęcie tej serii.
~ Aoi ~
- Nadal irytuje
mnie to, że Itachi nie poniesie kary za to, co zrobił – poprawiłem włosy
przeglądając się w lustrze.
- Nie żyje, nie
sądzisz, że to wystarczająca kara?
- Nie – odwróciłem
się przodem do Sasuke. – Moim zdaniem uciekł i wyłgał się od wszystkiego. Bo
przecież, co mu zrobią jak już umarł?
- Umarł. Dobrze, że
o tym przypominasz. Nie martw się, może po śmierci odpłaci za swoje uczynki.
- Ale Sasuke!
- Żadnych „ ale”. I
tak nie zmienisz tego, co się stało, przestań narzekać i pozwól nam o tym
zapomnieć – fuknął w końcu wyprowadzony z równowagi. – Szykuj się, zaraz cię
wypiszą.
Westchnąłem i
ponownie zwróciłem twarz w kierunku lustra. Nałożyłem pastę na szczoteczkę do
zębów, zwilżyłem ją wodą i zacząłem myć zęby.
Sasuke ma rację,
przecież nie zmienię tego, co już było. Mogę jedynie o tym pamiętać albo dać
sobie spokój. Teoretycznie wolałbym zapomnieć i mieć szczęśliwe życie, jednakże
blizny po oparzeniach jeszcze przez długi czas będą przypominały mi o tym
wszystkim.
Minął już miesiąc, większość spraw
udało się naprostować. Osoby współwinne pozbawienia Naruto rodziny, majątku, a
nawet próby zabójstwa mają już wytoczone procesy, niektóre zakończyły się karą
pobytu w więzieniu. Inne tak jak sprawa głównego winowajcy, nie mogła dojść do
skutku. Pożar został wytłumaczony wyciekiem gazu w szpitalnej kuchni, całe
zajście zostało wyciszone, a kwestia upozorowanej śmierci i nagłego powrotu
Sasuke media tłumaczą współpracą nad tajnym rządowym projektem. Można
powiedzieć, że wszystko ucichło, a życie wraca na normalne tory.
Ino bardzo nam pomaga, tak jak wcześniej.
Głownie z dokumentami, przeprowadzką i firmą Sasuke. Wiecie, teraz Sasuke jest
szychą, odzyskał swoje dziedzictwo. Aktualnie przeprowadzamy się z mieszkania
Ino do nowego, kupionego przez Sasu. Miesiąc w szpitalu dał mi się we znaki i
już nie mogę się doczekać aż uda mi się wydostać. W końcu będę mógł spędzić
czas a wygodnej kanapie przed telewizorem, zaznać życia, jakiego niego nie
miałem. W najśmielszych marzeniach nie pojawiała się wizja wspólnego życia z
Sasuke, myślałem, że już go straciłem, a tu jednak niespodzianka!
Nie wiem jeszcze, co będę robił,
czym się zajmę. Może skończę jakieś kursy, albo pójdę gdzieś dalej?
- Naruto? Myj zęby
szybciej, przecież stoisz tam już od dziesięciu minut.
Jak zwykle musi
mnie pospieszać…
- Gdzie się tak
spieszysz? Nawet wypisu jeszcze nie mam – oburzyłem się opluwając lustro pianą
z pasty.
- Mam – pomachał mi
kawałkiem papieru. – Chodź, chodź czas się uwolnić z tego białego piekła.
Uśmiechnąłem się
pod nosem, a kiedy wypłukałem zęby postanowiłem zażartować:
- Lepsze białe niż
czerwone.
- Co, o czym ty… A –
podparł się pod boki. – Rozumiem. Wszystko lepsze niż pożar.
- Jestem gotowy.
- Wyjdziesz w
piżamie? Ubierz chociaż spodnie.
- I tak idziemy
tylko do samochodu, nie chce mi się – wyszczerzyłem zęby w uśmiechu i obróciłem
się wokół własnej osi prezentując z dumą pomarańczową piżamę w chmurki, którą
miałem na sobie.
- Nie wygłupiaj
się, jak ty chcesz do ludzi wyjść.
- A tobie się
podoba? – podszedłem bliżej i przytuliłem się do niego.
- Mnie tak, ale
wiesz przecież, że prasa…
- A prasa to mnie
nie interesuje, niech zapamiętają mnie jako dzielnego Naruto, który lubi
piżamki – zaśmiałem się, wyobrażając sobie nagłówek jutrzejszej gazety.
Odkąd wydało się,
że Sasuke żyje i „ współpracował z rządem” prasa uznała go za jednego z gigantów
przemysłowych naszego kraju. Mimo iż stara się ograniczać tego rodzaju
sugestie, jako jedyny spadkobierca Fugaku, a także najmłodszy prezes poniekąd
rodzinnej firmy, zwraca na siebie uwagę. Biorąc pod uwagę to, że mieszkamy
razem i pomagam mu zaradzać… Cóż ja też zwracam uwagę.
- Zadzwonię do
kierowcy, niech podjedzie od tyłu skoro chcesz koniecznie wyjść w tym – wskazał
otwartą dłonią mój strój. – Włóż chociaż buty skoro nic innego nie chcesz. I
płaszcz. Wieje dzisiaj.
Uradowany zrobiłem,
co kazał, dopakowałem rzeczy i jeszcze zrobiłem sobie kilka zdjęć w piżamie. Z
jakiegoś powodu chciałem podzielić się z Ino moim niezwykle odważnym wyczynem.
Wysłałem jej kilka moich zdjęć, zdjęć z Sasuke - który był co prawda tylko w
tle ale nie ważne – i czekałem na odpowiedź, podczas gdy drań załatwiał sprawy
z szoferem.
- Mały, wychodzimy –
skinął na mnie ręką stojąc w drzwiach. Nie wiem kiedy zabrał moje rzeczy.
- Poczekaj, pokażę
ci coś – podszedłem z telefonem w dłoni i pokazałem mu zdjęcia.
- Wysłałeś je Ino? –
zmarszczył brwi. – Po co?
- Ponieważ są
zabawne, a ja polubiłem wysyłanie zdjęć – odparłem pokazując mu kolejne.
- Co ona na to?
- Nazwała mnie
pajacem – przyznałem z udawanym smutkiem, niemal od razu.
- Zgadzam się.
- Sasuke, no wiesz?
– Oburzyłem się. – Myślałem, że trzymasz ze mną.
- W tym wyjątkowym
przypadku zgadzam się z nią – cmoknął mnie w usta i poszedł przodem, tym samym zmuszając
mnie, abym poszedł za nim.
Od tych całych
wydarzeń z Itachim i w szpitalu jak prawie zginąłem dwa razy, zrobił się bardzo
wylewny. I choć obaj nie wiemy na jakim etapie nasza znajomość jest, ani jak
określić to, co między nami jest, staramy się z całych sił niczego nie zepsuć.
Po tym wszystkim chcemy być razem i
chcemy być szczęśliwi, a jak to, co nas łączy nazwiemy chwilowo nie ma
znaczenia. Wiem, co czuje i Sasuke też zna swoje uczucia.
Żyjemy, możemy być
razem, a to jest dla nas najważniejsze.
- Sasu, poczekaj –
zawołałem za nim nie mogąc go dogonić, a kiedy mi się to udało złapałem go za
rękę splatając nasze palce. – Tak jest lepiej, nie sądzisz?
- Dużo lepiej –
odparł uśmiechając się do mnie czule.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie tej historii, Sasuke odzyskał już swoje życie są z Naruto szczęśliwi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia