Hej ho!
A oto i niespodzianka dla Was.
Sasuke
wymknął się z pokoju uważając przy tym, aby nie obudzić Naruto. Nie był gotowy
na to, co musiał mu wkrótce powiedzieć. Obawiał się, że chłopak ciężko przyjmie
nowe wiadomości, zwłaszcza, że dotyczą jego rodziny. Nie w smak mu było
bezcześcić pamięć zmarłego ojca, jednakże nie mógł zachować tego tylko dla
siebie, jeżeli będzie musiał powstrzymać Saia przed zrealizowaniem planu.
Spojrzał
pod nogi, na chwilę wpatrując się we własną twarz odbitą w niewielkiej kałuży.
Grzywka zsuwała mu się na oczy, pod którymi można było zauważyć ciemne kręgi. Wydawało
mu się, że przez ostatnie wydarzenia postarzał się o kilka lat. Westchnął
ciężko. Szukając akt, liczył na inne informacje. Miał nadzieję, że odkryje
słaby punkt, powiązania, zakres szkolenia. Cokolwiek innego. Choć spodziewał
się, że mogła to być informacje zatajone albo chociaż okrojone jednak…
Westchnął ciężko. Jak ma powiedzieć Naruto, że Sai
postanowił zemścić się na nim za czyny jego rodziców? Konkretniej za czyny
jednego rodzica.
- Zrobił to w słusznej sprawie… - wyszeptał podnosząc wzrok
ku niebu. – Nie mogę go osądzać,
możliwe, że sam podjąłbym podobną decyzję. Gdyby chodziło o niego…
Wcisnął dłonie do kieszenie płaszcza, przygarbił się
osłaniając się przed wiatrem i ruszył dalej. Potrzebował powietrza,
jednocześnie nie mogąc się oddalić. Jak to rozwiązać?
Otóż znalazł wyjście idealne. Rozsiądzie się wygodnie na
dachu tuż nad ich pokojami, pozwoli aby chłód wniknął w jego kości a wilgoć weszła
głęboko w warstwy ubrać, a dopiero kiedy poczuje, to cudowne oczyszczenie myśli
wróci do Naruto. Tym razem musi mu wszystko powiedzieć i razem opracują plan
ucieczki.
- Jak mija ci noc? – usłyszał spokojny głos dobiegający z
cienia.
- Oh, nie wiedziałem, że tu jesteś. – Sasuke nawet nie
wydawał się zaskoczony. – Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem w niczym.
- W zasadzie… - usłyszał kliknięcie blokady. – Mogę
kontynuować w każdej chwili. To tylko mały trening.
Kakashi podniósł się znad karabinu snajperskiego. Wyłoniwszy
się z cienia wskazał dłonią na zacienioną część dachu mówiąc:
- Ćwiczę celność. Chociaż właściwie wybierałem
najdogodniejszy punkt wystrzału.
- Kontrakt na terenie szkoły? – zapytał rzeczowo Sasuke.
- Nie, tylko… Działania zapobiegawcze. Mogę się przysiąść?
- Jasne.
Trwali chwilę w milczeniu pogrążeni we własnych myślach.
- Sasuke, włamanie do archiwum i atak hackerski – zawiesił
głos. – … to ty?
Sasuke nie zareagował w pierwszej chwili. Zastanawiał się,
czy może mu zaufać. W ostatnich dniach stał się dużo ostrożniejszy niż
dotychczas.
- Poniekąd ja – odparł niechętnie.
- Jeszcze nie udało się ustalić, która dokumentacja zaginęła
ale Tsunande się domyśla. Wiesz jakie są zasady, jeżeli odkryją, co się zbliża
zostaniecie zawieszeni i otrzymacie nakaz rozwiązania porachunków po za terenem
szkoły.
- Nawet jeśli jest to szkoła założona przez jego ojca?
- Ze względu na to, że jest to szkoła założona przez jego
ojca. Tutaj – Kakashi zatoczył krąg
dłonią – jest strefa neutralna. Macie zajęcia, szkolimy was, przygotowujemy do
przyszłego życia ale jest jedna zasada, której nie wolno złamać nikomu. Nawet
dziedzicowi. Osobiste porachunki załatwia się po za terenem placówki. Nie wolno
dopuścić do zdemaskowania pierwotnego celu, w jakim znalazło się tu każde z
tych dzieci. Jesteście spadkobiercami fortun, przedsiębiorstw a nawet tronu. Nikt
nie pozwoli sobie na narażenie się tym rodzinom, dlatego, że jeden z rodów
postanowił się mścić. Zasady są bezwzględne i niepodważalne. Możemy jedynie
nieco o opóźnić.
- Wiem – Sasuke zacisnął usta. – Ty wiesz, prawda?
- Hm? – udał, że nie rozumie, co brunet ma na myśli.
- Ty wiesz. – Powiedział kładąc nacisk na drugie słowo. –
Wiesz dlaczego Sai to wszystko robi.
Kakashi bardzo powoli pokiwał głową nie odrywając wzroku od
oczu ucznia.
- A oni? Jiraiya,
Tsunande… Mój ojciec?
- Wiedzą. Musisz zrozumieć, że kiedy to wszystko mało
miejsce walczyliśmy po jednej stronie. Minato i jego oddziały… Stanowili siłę
nie do pokonania, a jego charyzma, przekonania i droga jaką obrał pociągnęła
nas za nim. Był wspaniałym liderem a jeszcze lepszym mężem i ojcem. Pamiętaj –
i powiedz to Naruto gdy nadejdzie odpowiednia chwila – wszystko, co zrobił
Minato, zrobił dla rodziny.
- A co z mafią? Przecież założył nasz oddział.
- Nie do końca. Minato kontynuował to, co trwało od wielu,
wielu lat. Kushina, matka Naruto… Pochodziła z bardzo starego rodu, kiedy
wybrała męża i połączyła rodziny musiała przekazać władzę, gdyż jako kobieta
stanowiła zbyt łatwy cel. Mimo iż oficjalnie nie była już jedyną władzą, nadal
miała wiele do powiedzenia, tym samym zachowując autorytet.
- To nie ma sensu. Kobiety też mogą przewodzić wielkim
rodom. Tsunande jest tego dowodem.
- Kushina parała się demonologią – wyrwało się z ust
Kakashiego, przyprawiając Sasuke o dreszcze na plecach. – Była mistrzynią w
swoim fachu, ponad to posiadała pewien dar kontroli tych istot. Dlatego musiała
przekazać władzę komuś innemu, najbardziej zaufanemu.
- Rok przed narodzeniem Naruto – kontynuował. – Kushina
przyzwała potężnego demona z dziewięcioma ogonami. Zwano go Kyuubim, jednak on
wolał imię Kurama. Nie mógł przybrać stałej formy w naszym świecie, więc
zamieszkał w ciele, tej która go przywołała. Podarował jej swoją moc i ochronę
w zamian za to. Jednak to czyniło ją niestabilną. Przez większość czasu
dzieliła z nim świadomość, mówił do jej myśli uczył ją. Obawiano się, że w końcu
przejmie kontrolę nad jej ciałem, to czyniło ją potencjalnym
niebezpieczeństwem. Już bez osobistego demona siali postrach.
- Ojciec wspominał mi, że ich ród posiada cenną i niezwykle
potężną broń, z którą może konkurować jedynie nasza umiejętność.
- Nie tylko konkurować, przy odpowiednim treningu możesz
okiełznać demona lecz tylko na krótką chwilę. Twój ojciec dawno temu stracił
ten talent, przynajmniej tak wszystkim mówił.
- Ich bronią jest demon? Ale przecież Kushina zginęła… Razem
z Minato. – Nie mógł uwierzyć własnym uszom. Okazuje się, że cały też spisek
skrywa więcej tajemnic niż cokolwiek innego. – Nie zginął razem z nią?
- Była w ciąży. Podejrzewa się, że demon przeniósł się do
dziecka. Możliwe, że Kushina wymogła na nim obietnice, że będzie chronił jej
potomka w zamian za to, że może teraz żyć w jej ciele. To wyjaśnia czemu nagle
nastąpiło wielkie zainteresowanie tym, aby się ich pozbyć. Przeczytałeś akta?
- Tak. Sai został znaleziony przy zwłokach swoich rodziców.
Znalazł go… Minato, który… Był na miejscu dlatego, że miał umówione spotkanie
z...
- Już samo to wydaje się podejrzane, Minato nie miał
przyjaciół z zewnątrz. Oboje nieustannie byli chronieni i nagle wtedy udał się
na spotkanie biznesowe sam? Puszczając przodem swoją żonę? W dodatku chłopiec
twierdził, że rodziców napadła ruda, wręcz pomarańczowa postać.
- Dlaczego mi to wszystko mówisz? – Powiedział cicho Sasuke czując
nagłe uderzenie niepokoju.
- Tylko ja mogłem ci to powiedzieć – wzruszył ramionami. –
Jesteście moimi uczniami, a ja nadal służę pomocą Minato. Pozostali już się
poddają. Jeszcze chwilę i przejdą na stronę wroga, który uważa, że najlepiej
zabić Naruto, aby pozbyć się demona raz na zawsze z naszego świata.
- Wiesz już skąd motywacja Saia. Powinniście wykorzystać tą
przewagę – powiedział uśmiechając się tajemniczo. – A teraz zostawię was już
samych. Sądzę, że przyjaciel ma ci coś do powiedzenia.
- Przyjaciel? – zdziwił się. – Kakashi, czekaj! Mam kilka
pytań!
- Może ja będę znał na nie odpowiedzi.
Z cienia tuż obok snajperki wyłonił się Naruto. Sasuke nie
zauważył go wcześniej, tym bardziej go nie usłyszał. Tak wiele już słyszał, tak
wiele już widział, jednak nic nie mogło przygotować go na szok jakiego doznał
zdają sobie sprawę z faktu, że przez cały czas był głupcem. Był głupcem myśląc,
że Naruto jest niewinnym i nieświadomym zagrożenia cywilem. Starał się go
chronić ukrywając przed nim prawdę, traktował go jak cenny skarb, który może
się rozprysnąć gdy tylko trafi na coś dostatecznie destrukcyjnego. Tymczasem chłopak
również przeszedł trening.
- Tak. Tylko inny niż twój – odparł uśmiechając się szeroko.
- Od kiedy… - Sasuke trząsł się z szoku i gniewu, który
właśnie plądrował jego umysł. - Od kiedy
o wszystkim wiesz.
- Odkąd przeczytałem dzienniki ojca. Tylko przez długi czas
miałem wszystko za fikcję. Wiesz, tata
podobno lubił puszczać wodze fantazji. Wuj kiedyś nawet pokazał mi jego książkę
przygodową, którą tata napisał przeczytawszy pierwszą powieść wujka.
- Naruto – brunet podniósł się z miejsca i sztywnym krokiem
zbliżył się do blondyna. - Sam nie wiem
czy czuję ulgę czy złość. Ale muszę coś zrobić.
To powiedziawszy, pozwolił swojej pięści wystrzelić prosto w
kierunku twarzy przyjaciela. Naruto zgrabnie się uchylił, a następnie złapał za
wyprostowaną rękę i przerzucił go przez ramie brutalnie rzucając na twardą
powierzchnię dachu. Usiadł bokiem na jego klatce piersiowej uśmiechając się
zwycięsko.
- Możemy teraz porozmawiać?
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak fantastyczne, Sasuke boi się powiedzieć o wszystkim Naruto, a ten jednak już wie, ciekawe jak długo stał na tym dachu i słuchał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia