Aoi ~
Koncert trwał w najlepsze, tym samym nie zmierzając do końca. Sasuke naprawdę podobało się wystąpienie Naruto, jednak kiedy widownia domagała się trzeciej powtórki nieustannie nawołując "bis bis bis" stracił cierpliwość. Z każdą kolejną minutą Świetliści gromadzili się coraz liczniej zapewne obmyślając plan, który mógł poważnie mu zaszkodzić, podczas gdy on siedzi. Siedzi i nic nie robi. Skinieniem dłoni przywołał swojego najbliższego strażnika.
-
Sprowadź kolejny legion. Nich wmieszają się w tłum i działają
gdy zobaczą coś podejrzanego. Ty - wskazał drugiego mężczyznę w
czerni. - Zajmij moje miejsce
i udawaj, że oglądanie sprawia ci przyjemność.
Zniknij jeśli ktoś zacznie mnie szukać. Nie odpowiadaj na pytania.
Wykonał
dłonią kilka gestów
skupiając energię by objąć sługę iluzją. Spoglądający w tę
stronę zobaczą zadowolonego z występów
Sasuke. Skinął głową potwierdzając
genialność swojego planu, zerknął po raz ostatni na scenę i
zszedł po schodach prowadzących do wyjścia. Używając tej samej
mocy, którą
okrył iluzją strażnika, uczynił się niewidzialnym dla otoczenia.
Dzięki temu mógł
spokojnie przejść przez tłumy, a kiedy znalazł się w bezpiecznej
odległości zatrzymał się by rozłożyć skrzydła. Westchnął,
gdy tylko się uwolniły. Duże, czarne niema dorównujące
wielkością jego ciału. Pulsowały czernią jak dym, który
uwolnił w czasie pierwszej piosenki Naruto, zdradzając potęgę
właściciela. Na krawędziach pokryte srebrnymi piórami,
przyciągały
wzrok i zachwycały. Jedyne takie skrzydła w Królestwie,
jedyne takie w rodzinie.
Znów
mógł oddychać
pełną piersią, poczuć swobodę, zapomnieć o kontrolowaniu
ich cały czas. Zamknął oczy i pozwolił sobie na minutę
zastanowienia. Chciał poczuć skrzydła, poczuć moc, którą
w sobie nosił, przypomnieć sobie cenę jaką niegdyś za to
zapłacił. Po raz kojeny odetchnął głęboko ciężkim, nocnym
powietrzem i wzbił się w powietrze mocno uderzając skrzydłami.
Nie mógł
pojechać samochodem, ponieważ oficjalnie nadal siedział w fotelu
na sali oglądając
koncert. Zniknięcie samochodu mogłoby wzbudzić niechciane
podejrzenia. Dodatkowo zdecydowanie wolał tę formę podróży.
Pomijając fakt szybkości, brakowało mu wolności jaka wiązała
się z używaniem skrzydeł. Były nieodłączną częścią ciała,
mięśniem, który
stale domaga się używania, który
reaguje na wszystkie emocje, stąd też potrzeba kontroli w świecie
ludzi. Jeśli zdarzało mu się wypuszczać je wśród
ludzi zakrywał iluzją taką jak teraz ukrywał siebie.
Będąc
wystarczająco wysoko zwrócił
wzrok w kierunku dachu klubu. Teraz żołnierzy światła było dwa
razy więcej, z
pewnością wezwali dwa legiony. Dach jaśniał ich aurą,
roztaczając
białą łunę. Dostrzegł w grupie kilka inaczej - bardziej
wystawnie - ubranych osób,
dowódców.
Prawdopodobnie w dłoniach ściskali notesy oraz bronie. Dookoła
nich, w bezpiecznej odległości pojawiały się kłęby czarnego
dymu, z którego
wyłaniały się kolanko grupki odzianych
na czarno sił mroku, które
kazał wezwać. Ewidentnie dziś szykuje się duża walka o dusze.
Niepokój Sasuke
wzmagał się coraz bardziej, odwrócił
się więc i pomknął przed siebie przecinając
nocne niebo jak strzała wypuszczona z łuku.
Zostawił
otwarte okno na balkonie, zapewniło mu to swobodne wejście do
apartamentu, jednakże mógł
tam wejść również
każdy inny żołnierz, generał czy książę. Choć... nie był
pewien czy opanowali już sztukę latania w świecie śmiertelników.
Nie należało to do najłatwiejszych, wymagało także ogromnych
pokładów
energii. Nie
każdy mógł w
ogóle rozłożyć
tu skrzydła.
Wylądował
spokojnie nie zdejmując
jednak czaru ochronnego. Podtrzymywał go automatycznie, nie musiał
poświęcać temu uwagi. Od razu ruszył do gabinetu nie tracąc
czasu. Na razie nie wyczuwał w domu obcej energii,
nie podejrzewał także by ktokolwiek
wiedział, gdzie mieszka Wielki Książę
Piekła Sasuke Uchiha. Obecnie niewielu wie, gdzie spędza czas gdy
nie ma go w królestwie.
Jedynie Suigetsu mógł
się wygadać... Jednak zawsze
mógł
powiedzieć, że
załatwiał
naglące sprawy.
Ileż to razy udawał się na pertraktacje z Pół
Światem czy Światłem
właśnie w tym neutralnym
świecie? Zmarszczył brwi skonsternowany, że w ogóle
musi wymyślać wymówki
tłumaczące jego czyny. Książę
nie musi się tłumaczyć. I nie zamierza. Prychnął zniesmaczony
własnym
zachowaniem.
Nie
siląc się na zajmowanie miejsca na fotelu wziął do ręki spory
plik kartek, zapowiadających zgony na obecny miesiąc. Kolejny
miesiąc był osobo spięty i leżał obok. Jak widać Itachi
świetnie się bawił przygotowując listy: na marginesach
zobaczył sporo dopisów,
uwag i rysunków.
Dlaczego brat zawsze musi był taki niepoważny?
Przeglądanie
list zajęło mu znacznie więcej czasu niż sądził, a kiedy już
uznał, że nic nie znajdzie i marnuje czas trafił na samym końcu
na osobną kartkę. Wytłuszczonym drukiem oraz wieloma
wykrzyknikami zostało obdarowane jedno z nazwisk, właściwie jedyne
na tej kartce, umieszczone pod
nagłówkiem:
„Banici Światła”.
Brew Sasuke powędrowała ku górze. Przecież nie mogą umrzeć...
Wiedział
o przypadkach przestępców
Światła skazywanych na wieczne wygnanie. Taka dusza była zmuszona
żyć w ludzki ciele w ramach kary za zbrodnie popełnione przeciw
Światłu. Głównym
celem kary było doświadczanie życia jako człowiek, jednak nie
mógł umrzeć
nie ważne jak bardzo się starał. Wygląda na to, że czyn, który
sprowadził na nieszczęśnika jedną z wyższych kar został
zatajony lecz
możliwości były właściwie trzy: mordowanie ludzi, mordowanie
sobie podobnych, sprzeciw rozkazom. Skazywano ich na banicję gdyż
unicestwienie było zbyt łagodne, podobnie
jak zamykanie w lochach. Godność nie pozwalała na wysłanie ich do
lochów Mroku, a
zamknięcie w słabym ludzkim ciele i zmuszanie do powtarzania
żywotów
wydawało się stosowną
karą. Stale pod kontrolą, stale bezsilny, wiecznie bezradny,
odcięty od blasku i chwały Króla
Światła...
Sasuke
uśmiechnął się przelotnie jednak szybko zszedł mu z ust ów
uśmieszek gdy tylko powiązał imię i nazwisko z... Szybko
przerzucił kartkę i spojrzał na datę... Potem na godzinę i na
przyczynę śmierci... Dzisiaj, za kilka minut, próba
samobójcza przy
użyciu granatu...
Brunet
zachwiał się i musiał przytrzymać
się biurka by odzyskać równowagę.
Granat... Ten idiota nie dość, że nie zabije siebie samego
to jeszcze odbierze życie
przynajmniej
dwustu ludzi!
-
Gaara? Natychmiast ewakuuj ludzi. Naruto to priorytet - krzyknął do
telefonu jednoczesne
wyskakując w powietrze z balkonu.
-
Słabo słyszę.
Co tak szumi?
-
Cholera! Nie mam czasu! - wrzasnął ponownie. - Ewakuuj kogo się
da, wszystkich!
Ścigał
się z czasem. Musi zdążyć. Gaara musi zdążyć. Wysłał
natychmiastowy rozkaz by mroczne legiony broniły Szarego Generała i
Naruto. Mają też zebrać najwięcej dusz jak zdołają. Władca
żąda raportu po wszystkim.
-
Naruto to priorytet! - powtórzył
ale nie był pewien czemu generał miałby mu pomóc.
W ogólnym
rozrachunku
Naruto wydaje się atrakcyjny
jako żywy tylko dla Sasuke... Przynajmniej tak uważał.
-
Ale co się...Dobrze. Oczekuję wyjaśnień
- Szary
generał odparł spokojnie i się rozłączył.
-
Muszę zdążyć...
Poznał
powód tak licznnego zgromadzenia jaśniejącej armii. Albo chcieli
go powstrzymać albo czekają by go ożywić. Sasuke
przyspieszył mamrocząc do siebie. Szybko napisał wiadomość do
Gaary nim rozpędził się do końca:
"
Banita Światła, samobójca.
Za 10 minut. Granat. Sai Yamanaka"
O jejciu, jejciu! Przerwałaś w takim momencie :c Oby tylko Siasiuke zdążył >.< Życzę weny i czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :3
UsuńFantastyczne opowiadanie! Ciesze sie ze blog jest kontynuowany i mam nadzieje ze doczekam sie koljenej notki. Dziekuje Ci za umilenie czasu i swietna tworczosc. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, aż ciepło się robi w serduszku! Wróciłam do dawnego rytmu: rozdział na tydzień, więc na pewno doczekasz. ;)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńo tak Sasuke koncert bardzo się podobał, no iw tum monencie zastanawiam się kto jest tym banitą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia