Witajcie, jak się macie? U mnie są bardzo intensywne upały, każdego dnia niebezpiecznie zbliżam się do rozpuszczenia się z gorąca. 😂 Zdecydowanie wolę jesień i zimę. A jak Wy znosicie taką pogodę?
Aoi ~
Sasuke uderzał skrzydłami raz po raz starając się osiągnąć możliwie najwyższą prędkość. Nie wiedział czy Gaara przeczytał wiadomość, nie mógł też sprawdzić-wyciąganie telefonu przy takiej prędkości było więcej niż ryzykowne. Z każdy ruchem skrzydeł, pojawiało się spięcie mięśni, całe plecy: od pasa w górę pulsowały, bólem obejmującym ramiona. Od dawna nie wymuszano na nich takiego wysiłku i choć uwolnienie czarnych połaci piór przyniosło ulgę i sprawiło właścicielowi radość, to praca wkładana w tępo nadwyrężała każdy skrawek ciała. Poruszał się tak szybko, że aż zostawił za sobą delikatną czarno-srebrną smugę, która znikała po sekundzie, goniąc za Sasuke.
Aoi ~
Sasuke uderzał skrzydłami raz po raz starając się osiągnąć możliwie najwyższą prędkość. Nie wiedział czy Gaara przeczytał wiadomość, nie mógł też sprawdzić-wyciąganie telefonu przy takiej prędkości było więcej niż ryzykowne. Z każdy ruchem skrzydeł, pojawiało się spięcie mięśni, całe plecy: od pasa w górę pulsowały, bólem obejmującym ramiona. Od dawna nie wymuszano na nich takiego wysiłku i choć uwolnienie czarnych połaci piór przyniosło ulgę i sprawiło właścicielowi radość, to praca wkładana w tępo nadwyrężała każdy skrawek ciała. Poruszał się tak szybko, że aż zostawił za sobą delikatną czarno-srebrną smugę, która znikała po sekundzie, goniąc za Sasuke.
Wiatr
huczał
mu w uszach i smagał
policzki lodowatymi ostrzami, musiał
mrużyć
oczy by cokolwiek widzieć jednak najważniejszy był
teraz Naruto. Droga powrotna
do klubu, wydawała mu się nieporównywalnie dłuższa, od tej do
mieszkania. Choć nie zmniejszył prędkości, miał
wrażenie że wcale nie przybliża się do celu, a czas wciąż
uciekał.
Dziesięć minut na powstrzymanie katastrofy to niebezpiecznie mało,
nawet dla tak potężnego Sasuke. Zastanawiał się dlaczego ktoś
kto kilka dni
temu próbował mu grozić i rzucać wyzwanie, co do „zdobycia”
Naruto, nagle postanawia podjąć próbę
samobójstwa?
Jeśli naprawdę jest banitą
światła, mimo utraty
zdolności widzenia sobie podobnych, powinien ich wyczuwać
choć
w najmniejszym stopniu.
Nagle
gdy już widział majaczący
w oddali kształt budynku,
w którym umiejscowiono klub, przez myśl przeszedł mu plan jaki
mógł
opracować Sai. Nie mogąc określić czy w jego otoczeniu żyją
inni żniwiarze - nie ważne czy światła,
mroku
czy szarej strefy - owładnięty
obsesją
na punkcie uroczego śmiertelnika, postanowił popełnić
samobójstwo,
pociągając
go za sobą.
Zapewne liczył na to, że czas działając na jego korzyść pchnie
blondyna w jego ramiona ale wtedy pojawił się ktoś inny:
pociągający,
mroczny – dosłownie
- Książę Sasuke. To pokrzyżowało
jego plany, zmuszając do desperackiego
kroku:
zabicie
obiektu obsesji. W najgorszym wypadku obaj trafia w ręce z
wysłanników
jednej lub różnych stron,
a w najlepszym
odrodzą
się, co pozwoli Saiowi
na odszukanie blondyna oraz kolejną
próbę...
Oh, cóż
za
śmieć światła...
A to podobno oni są tymi lepszymi i szlachetnymi. Jednak jednego nie
mógł wiedzieć:
ukochany Naruto jest ważnym i potężnym władcą
pieklą.
-
Nie pozwolę mu zrealizować tego planu - było to coś w rodzaju
obietnicy, którą
Sasuke złożył
sobie, lecz także blondynowi.
Spekulacje
mogły być błędne, ale
wydawały
się najbardziej prawdopodobne, a co więcej:
w połączeniu
z groźbą
„zobaczysz, on jeszcze będzie mój”
układały
się w całkiem sensowny obraz.
Sasuke
czuł jak drżą mięśnie
pracujące pod skórą,
zauważył też że
nieznacznie zwolnił tępo lotu. Zaklął
pod nosem pozwalając by wiatr porwał plugawe słowa.
„Jeszcze trochę”
myślał
gorączkowo,
„jeszcze
kawałek”.
Robił co mógł,
by utrzymać
się w powietrzu lecz stopniowo wytracał
prędkość i wysokość, aż w końcu skrzydła zadrgały,
odpowiadając
na jego starania paraliżującym
bólem i przestały pracować mimo najszczerszych wysiłków Księcia.
Spadał.
Pędził ku ziemii
jak ciężki głaz zarzucony z krawędzi niebios ku uciesze psotnych
rekrutów.
Przypomniał mu się upadek, bolesne wspomnienie odsuwane
od
dziesięcioleci. Znowu był bezradny, mógł
tylko bezradnie
lecieć sparaliżowany echem powracającej przeszłości.
A kiedy już sadził,
że znów
doświadcza dawnego bólu, na zamkniętych powiekach zobaczył
wesołe, czyste oczy Naruto, jego uśmiech, potargane
włosy, zabawne blizny... I pomyślał,
że wszystko straci jak dawniej, bo ciało, ograniczająca
go forma w ludzkim świecie, nie pozwala mu uratować jedynego
szczęścia, które odnalazł po tylu latach.
Znalazłszy
nowe pokłady determinacji i siły ożywił się,
zmuszając ciało
do oddania mu władzy
nad mięśniami.
Po
upływie tych wielu cennych sekund, zmarnowanych
na bezcelowe spadnie poruszył mięśniami
wprawiając
onyksowe skrzydła w drganie, uderzył z impetem i głośnym hukiem w
ziemie. Upadek wycisnął z jego płuc całe
powietrze, które tam jeszcze było, świat eksplodował bólem,
przed oczami tańczyły
cienie,
a on leżał z rozłożonymi skrzydłami, ramionami tuż obok nich i
nogami ułożony na kształt litery v.
-
Nie... wierzę - wyspał zachrypniętym
głosem
- przez takie... ludzkie... ja... nie...
Bracie,
nikt ci nie karze wierzyć,
wystarczy, że wstaniesz.
Jak
zawsze Itachi przybył mu na ratunek.
Pamiętaj
kim jesteś,
daj sobie chwilę, a samo się zregeneruje.
-
Ale... nie mam... chwili...
Na
pewno było już za późno,
a jeśli nie... To on i tak nikogo nie ochroni, w stanie do jakiego
doprowadził się z głupoty.
„Wielki
Książę pokonany przez słabe mięśnie”.
Umieszczę to na pamiątkowym
pomniku.
Brunetowi
drgnął
kącik ust na dźwięk śmiechu brata, a stróżka
kwi popłynęła
sięgając karku.
Itachi umie żartować nawet w takiej chwili, jakie to niepoważne.
Ale poruszył się,
znosząc
ból najdrobniejszej
części ciała. Naruto. Źródło przyświecającej
mu siły.
Zrobił
niepewny krok, odkrywając, że prawie się zregenerował,
choć
ból i tak pozostał.
Kaszlną,
wypluł
resztę krwi, otarł
usta wierzchem dłoni
i znów spróbował wbić się w powietrze.
Nie
mógł nadziwić
się temu jak szybko postępowało leczenie. Przelotnie
zerknął
na zegarek w telefonie. Ekran był cały popękany ale cyfry; wciąż
widoczne.
Zostały dwie minuty.
Bardzo
się starał jednak czuł
narastającą panikę.
Dwie minuty to
zdecydowanie
za mało zwłaszcza, że już raz ciało odmówiło
współpracy.
Jeżeli straci
go przez swoją słabość, nigdy się nie wybaczy. O bolały parł
przed siebie, mając
wrażenie, że dystans który pokonuje
jest za mały. To
trwa zbyt długo.
Ciało
zregenerowało
już najgorsze obrażenia dzięki czemu mógł
znów się poruszać,
choć to pozostawało wiele do
życzenia.
Nadal
bolało, nadal był powolny.
Nic
nie było teraz ważne,
nic po za życiem nieświadomego
blondyna.
Ten ostatni
odcinek pokonał
nakładem dużego
wysiłku,
powtarzając w głowie:
muszę zdążyć,
muszę zdążyć.
Zbliżając
się do budynku, widział zastępy światła i
mroku emanujące
łuną.
Czerń
niespokojnie krążyła
i się przemieszczała,
biel cierpliwie czekała skupiona na dachu.
-
Udało się, jeszcze zdą... - w słowa wdarł
się przytłumiony
huk. Sasuke zmarł na kilka sekund, a potem runął w Stone wejścia.
Nim jednak wyleciał do środka nastąpił kolejny grzmot, po nim
kolejny i kolejny.
Paniczne
okrzyki
t
tłumu
ogłuszyły
go, po czym fala ludzi zaczęła wylewać
się przez otwarte drzwi.
Zapanowała
panika
i
chaos, wszyscy chcieli uciec nim walące
się elementy budynku spadną im na głowy.
Wygląda na to, że Sai użył
nie
tylko granatu lecz także innych materiałów wybuchowych. Chciał
pogrzebać ich wewnątrz klubu, a raczej pod gruzami w które właśnie
się zmieniał.
Ludzie taranowali
się
wzajemnie, przepychali, krzyczeli, nawoływali
i płakali.
Ktoś krzyczał by wezwać
pomoc.
Książę
otrząsnąć się
po chwili jednak wejście do środka
uniemożliwiali
uciekający.
Spora część osób utknęłam wewnątrz,
kątem Książę
zauważył
też jak żniwiarze
zaczynają walkę o dusze. Siłą
przepchnął
się przez
masę rąk i nóg prąc
przed siebie, w tym
szale
nikt nie zwróci uwagi, na szaleńca ze
skrzydłami wchodzącego wprost w śmiertelną
pułapkę.
Pył, kurz i brak światła skutecznie uniemożliwiał
zobaczenie sceny. Przerwane kable, zakrwawione
ciała, iskry sypiące
się z dachu... Fragmenty sufity i ścian,
szkło,
porzucone torby i ubrania.
Wszystko,
co mijał nie wywołało w nim nawet cienia strachu, myśl która
przerażała
go najbardziej: wizja martwego Naruto, jego dusza czekająca przy
ciele. zdezorientowana.
Zdezorientowana. Nieświadoma.
Ze złości i frustracji uderzył
z całej siły w najbliższą przeszkodę
wydając z siebie wrzask wściekłości.
Udało mu się wybić sporego rozmiaru dziurę we fragmencie
betonu.
-
Chyba złamałem
kości w dłoni
- mruknął patrząc na świeżą
krew. Wzruszył ramionami próbując zignorować nowy ból.
Jak tylko przeszedł przez dziurę, przejście zawaliło
się. Sasuke jednak stale
szedł w kierunku sceny. Tutaj sytuacja wyglądała dużo gorzej.
Widać, że faktycznie musiał użyć granatu: krew - pewnie więcej
niż jednej osoby - spływała
po ścianie,
jedna z kolumn będąca
przy samej scenie w połowie
zawalona,
pociągnęła za sobą spory kawałek sufitu, w którym teraz ziała
pokaźna
wyrwa. Od tego zapewne zaczął zawalać
budynek.
Możliwe, że nie wykorzystał wszystkiego: nadal stała druga
kolumna, po lewej stronie seny. Był to
jedyny skrawek ocalony przed zawaleniem. Sasuke musiał schylać
się
i przeciskać
między kupami
gruzu, betonu i ludzkich ciał uważając na zwisające
przewody elektryczne i kałuże wody z uszkodzonych rur.
Wydawało
mu się, że widzi coś na kształt kopuły, z której spał się
piasek.
-
Czyżby
się
pod tym schronili? - powiedział przyspieszając
w przypływie radości. Znalazłszy
się
przy samej kopule
mógł stwierdzić, że faktycznie
jest zrobiona
z piasku, który teraz poruszał się na niej,
przypominając
żywą
materię.
Zmarszczył
brwi,
to musi być czyjąś umiejętność.
Dotknął
piasku, postukał
w powierzchnię,
ale to nic nie dawało.
Rozejrzał się, nigdzie śladu żywych, w tym, tego durnego banity
Saia.
Nie chciał używać amaterasu, z obawy przed skrzywdzeniem blondyna. Nie przychodził mu do głowy inny sposób otworzenia ochronnego piaskowego kokonu.
Wziął głęboki wdech, ułożył place w pełni sprawnej dłoni przy ustach, i już miał dmuchnąć płomieniem czarnego wieczne płonącego ognia, gdy w skorupie pojawiła się mała luka. Sasuke pochylił się chcą zobaczyć z bliska, czy mnie da się jej poszerzyć lecz w tym momencie piasek opadł na ziemie. Ukazując kilka leżących na parkiecie sceny ciał.
Nie chciał używać amaterasu, z obawy przed skrzywdzeniem blondyna. Nie przychodził mu do głowy inny sposób otworzenia ochronnego piaskowego kokonu.
Wziął głęboki wdech, ułożył place w pełni sprawnej dłoni przy ustach, i już miał dmuchnąć płomieniem czarnego wieczne płonącego ognia, gdy w skorupie pojawiła się mała luka. Sasuke pochylił się chcą zobaczyć z bliska, czy mnie da się jej poszerzyć lecz w tym momencie piasek opadł na ziemie. Ukazując kilka leżących na parkiecie sceny ciał.
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak Sasuke taki zdesperowany, powiedz mi, że pod tą kopułą jest Naruto cały i zdrowy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia