Informacja!

piątek, 6 października 2023

Drodzy czytelnicy, blog nadal jest aktywny! Cały czas tu jestem, piszcie do mnie, komentujcie! Na pewno odpowiem prędzej czy później. Możecie pisać formularzem do kontaktu (prawa kolumna, zaraz pod archiwum), w mailu albo w komentarzu. Będzie mi miło otrzymać waszą wiadomość!

Aoi ~

czwartek, 9 sierpnia 2018

Książę ciemności XII


Hej, hej!
Kolejny rozdział "Księcia" już na Was czeka!
Miłego wieczoru, drodzy czytelnicy.
Aoi~


Na podłodze leżały trzy ciała, a nad nimi klęcząc na jednym kolanie Gaara. Wszystkich pokrywał kurz, byli potargani i ubrudzeni. Czoło generała zroszone potem błyszczało oświetlane światłem płynącym z nieregularnych spięć przerwanych linii elektrycznych. Skrawek sceny, na którym udało im się schronić dzięki specjalnej umiejętności piaskowej, był jedynym względnie nie zniszczonym polem. Trzy nieprzytomne osoby leżały niemalże na sobie. Kiba, Shikamaru i Naruto leżeli jeden na drugim, wcześniej podtrzymywani wolna ręką Gaary, nie przesuwali się, jednak gdy tylko ich puścił zaczęli się z siebie zsuwać. Blondyn upadł pierwszy z głuchym uderzeniem, za nim Kiba a wtedy obolały i niezadowolony Shikamaru zaczął się podnosić mamrocząc i stękając z bólu.
Sasuke odetchnął z ulgą widząc blondyna, osłonionego przed najgorszym wybuchem. W końcu Sai stał tuż za nim, gdyby tylko go złapał niechybnie byłby teraz martwy. Mając w głowie wspomnienie najgorszych scenariuszy, Książę poczuł wstyd. Taka panika… tak bardzo ludzka bezradność i strach, nie należały do stałego repertuaru znanych mu uczuć.
- Gaara – Sasuke położył mu dłoń na ramieniu w cichym geście podziękowania i podziwu. - Chodź. Dasz radę wstać?
- Tak – jednak bez pomocy się nie obyło. Musiał oprzeć się na zaoferowanym ramieniu. - Co się stało z tobą? Byłeś już w środku jak się waliło?
- Nie, nie zdążyłem – Sasuke odwrócił wzrok. - Dotarłem chwilę później i od razu pchałem się do środka.
Gaara zmierzył wzrokiem czarne skrzydła, robiąc kilka kroków w tył. Z uznaniem pokiwał głową, otarł pot z czoła i pochylił się opierając dłonie na udach. Sasuke przyklęknął przy Naruto, odwrócił go twarzą w swoją stronę i zaczął dokładnie oglądać.
- Kilka zadrapań, cały w kurzu, piasek we włosach i na ubraniu… - odgarnął blond włosy z czoła odsłaniając twarz. Wtedy też głośno wypuścił powietrze z płuc czując, że schodzi z niego większa część napięcia.
- Ty – wskazał skinieniem głowy Shikamaru – możesz sam chodzić?
- Chyba tak – burknął niezadowolony, że nikt się nim nie przejął. - Deidara?
Gaara pokręcił przecząco głową.
- Nie zdążyłem go złapać, był za daleko – ewidentnie się zmartwił.
- Musimy go poszukać – mruknął Shikamaru i od razu pokuśtykał w stronę kupki gruzów nieopodal.
- Sasuke? Zabierzesz ich? - Gaara wskazał podbródkiem wciąż nieprzytomnych Naruto i Kibę, w momencie w którym budynek zatrząsł się po raz kolejny, a na ich głowy posypały się maleńkie grudki sufitu i pyłu. Książę uniósł brwi czując, że został zlekceważony. Generał nie powinien zwracać się bezpośrednio po imieniu do Wielkiego Księcia Mroku, nawet w takiej sytuacji.
- Tak, Gaara – nie mógł się powstrzymać przed naciskiem na imię rozmówcy, czym wywołał delikatny śmiech. Choć sam od początku zwracał się do niego po imieniu, nie spodziewał się tego samego. Potrząsnął głową, przeklinając się za taką małostkowość. Doskonale wiedział, że jeśli któryś z przyjaciół z zespołu ucierpi, Naruto do końca życia będzie się zadręczał i szukał zemsty. Jednak nie zamierzał zmieniać priorytetów. Najpierw chłopak, później jego przyjaciele. Wziął go na ręce najdelikatniej jak potrafił i rozejrzał się za najszybszą drogą wyjścia. Poruszył skrzydłami i wzbił się w powietrze, decydując się na drogę przez dach. Musiał uważać na kable i wodę, ale lepszej możliwości nie widział. Dodatkowo miał obciążenie, dlatego nie chciał ryzykować kolejnych zawaleń jeśli musiałby zrobić sobie wyjście przez na wpół popękane na wpół zawalone ściany.
Wydostał się dosyć szybko, zamierzał zostawić Naruto w swoim samochodzie, do którego dodatkowo jeszcze musiał dolecieć kawałek. Potem wróci po resztę i zawiezie ich do szpitala – w końcu są tylko ludźmi, którzy przeżyli tragiczne zawalenie budynku. Tak jak się spodziewał, auto tało nienaruszone mimo chaosu, policji i pogotowia krzątających się w okolicy. Ułożył Naruto na przednim siedzeniu, ucałował go w czoło, zamknął drzwi i wzdychając wrócił po Kibę. Widział jak Gaara i Shikamaru przeczesują najbliższe ruiny ale po zgarbionych postwawach i coraz bardziej gorącowym grzebaniu wśród gruzów, domyślał się, że na razie nie ma efektów.
Zupełnie nie zastanawiało go to, że Shikamaru nie reaguje na jego skrzydła ani na to, że lata w tę i z powrotem nosząc nieprzytomnych kolegów.
- Pewnie szok.
Kiedy wrócił po Shikamaru, Gaara rzucił mu niechętne spojrzenie.
- Ja tego nie zrobię – rzucił od razu Sasuke – to twój podopieczny.
- Nadal nie znaleźliśmy Deidary – zauważył – jeszcze potrzebujemy jego pomocy.
- My?
- A zamierzasz stać i patrzeć? - oburzył się. - Czy może będziesz dyrygował?
Sasuke westchnął prawdziwie niezadowolony i niechętny, jednak wstał z kamienia, który uczynił miejscem swojego spoczynku i zamknął oczy zbierając energię.
- Co ty robisz? - generał natychmiast przyskoczył do niego czując napływ ciemnej, mrocznej mocy, wzbudzającej w nim uczucie zagrożenia. - Nie możesz nikogo przyzwać…
- Oh, odsuń się i patrz – burknął zniecierpliwiony. Chciał już stąd zniknąć, chciał zająć się blondynem. Na pewno potrzebuje pomocy a oni zabawiają się w ekipę poszukiwawczą. - Szukam waszego kolegi – dodał widząc, że ten ignoruje jego zrzędliwe polecenia.
Po chwili skupił odpowiednią ilość mocy by odepchnąć ją od siebie w postaci czarnej mgły przeciskającej się przez najmniejsze szczeliny. Dzięki tej metodzie szybko zlokalizował kolejne nieprzytomne ciało, które szczeliwie okazało się Deidarą. Miał rozcięty łuk brwiowy, chyba złamaną nogę i był blady. Gaara zarządził, że weźmie go ze sobą.
- W takim razie działaj – rzekł Sasuke dyskretnie łypiąc oczami na Shikamaru. - Ja swoje zrobiłem.
Gaara zwlekał, ale ostatecznie podszedł do podopiecznego, traktując go brutalnym ciosem w tył głowy.
- Jesteś pewien, że go nie zabiłeś? - zawołał Sasuke widząc jak uderzony chłopak osuwa się na ziemię podtrzymywany przez generała.
- Żyje – odpowiedział po demonstracyjnym sprawdzeniu pulsu. - Ja wezmę Deidarę jak już mówiłem…
- A ja Shimakaru – wtrącił się. - Jedziemy do najbliższego szpitala. Żadnych przystanków.
- Dokładnie.
- Możesz latać? Wiem, że… - urwał nie chcąc pouczać kogoś, kto jest w pewnym stopniu jego rywalem, a nawet wrogiem.
- To krótki odcinek - mruknął gdy z jego pleców wystrzeliły szaro-czerwone skrzydła.
- Pasują ci do włosów – Sasuke przekrzywił głowę pierwszy raz mając okazję podziwiać takie skrzydła z bliska. - W ramach chwilowego sojuszu mogę się tym zająć – dodał nie chcąc wprost mówić, że sam poradzi sobie lepiej z przeniesieniem kolejno trzech osób, mimo widocznego wyczerpania.
- Twoje też niczego sobie – odchrząknął omiatając wzrokiem imponujące czarne pióra przeplatane srebrnymi. Ostrożnie wziął na ręce, najbardziej z nich wszystkich, poranionego blondyna.
- Jak już mamy element kurtuazyjny za sobą, mniemam, że możemy się stąd wynieść? – Sasuke pozwolił sobie na krótki śmiech, po czym dźwignął ze stęknięciem zneutralizowanego szatyn. Po raz kolejny wzbił się w powietrze, udało mu się dolecieć do samochodu i upchnąć tam przyniesionego chłopaka, po czym pomógł jeszcze Gaarze ułożyć na tylnym siedzeniu auta generała drugiego rannego.
- Co tam się stało? - Sasuke zapytał gdy zgrzani i spoceni zamknęli drzwi i mieli się rozejść do swoich samochodów.
- Za późno odczytałem wiadomość – oparł się o drzwi kierowcy. - Ledwo zdążyłem zgarnąć chłopaków w jedno miejsce i otoczyć osłoną z pasku.
- Więc dlaczego są tak poturbowani?
- Deidara stał za daleko, Sai użył więcej niż jednego granata. Jednego rzucił w nas, drugiego w tłum, trzeciego trzymał. Zamknąłem go w drugiej kopule. Chciałem zaabsorbować cześć wybuchu.
- Nadal nie widzę przyczyny waszych ran – wtrącił przyglądając mu się uważnie.
- Mój piasek był za słaby, rzuciło nas na kolumnę, oni stracili przytomność cudem nie zasypały nas gruzy.
- Teraz to i tak nie ważne – westchnął Sasuke – zabierzmy ich do szpitala, niech twoje legiony patrolują okolicę, moim zlecę to samo – machnął ręką odchodząc w stronę samochodu. Nim wsiadł, z żalem schował skrzydła. - Gaara – zawołał jeszcze. - Dziękuję.
Widział szok na twarzy generała, jednak niczym się nie przejmując zamknął drzwi, uruchomił silnik i nachylił się do Naruto by mu się przyjrzeć, a także zapiąć mu pas. Przyglądając się twarzy poczuł zimy dreszcz strachu zalewający wszystkie zmysły. Zapalił światełko żeby się upewnić: z nosa i ust blondyna leciały cienkie stróżki krwi.
- Naruto? - szepnął. - Hej, Naruto? - brak odpowiedzi.
Niezgrabnie lecz ostrożnie zapiął pas, sprawdził puls. Słaby, wyczuwalny. Rzucił jeszcze szybkie spojrzenie na pozostałych pasażerów: w tym świetle wyglądali, tak jak wcześniej.
Nie marnując więcej czasu, ruszył z piskiem, jako cel obierając najbliższy szpital.

1 komentarz:

  1. Hej,
    uff, uff... uratowani, bardzo mnie to cieszy... ale czemu Shikamaru nie reaguje na widok skrzydeł u Sasuke? to wygląda tak jakby dla niego to była normalna rzecz, tak jakby wiedział kim jest Sasuke... no albo po prostu miał styczność z takimi istotami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń