Informacja!

piątek, 6 października 2023

Drodzy czytelnicy, blog nadal jest aktywny! Cały czas tu jestem, piszcie do mnie, komentujcie! Na pewno odpowiem prędzej czy później. Możecie pisać formularzem do kontaktu (prawa kolumna, zaraz pod archiwum), w mailu albo w komentarzu. Będzie mi miło otrzymać waszą wiadomość!

Aoi ~

sobota, 23 listopada 2019

Pomarańczowy płomyczek XV

Hejo!
Jak się macie? Co u Was słychać?
Dużo czasu zajęło mi napisanie piętnastego rozdziału, prawda? Myślę, że o wiele za długo. Dlatego teraz opowiem Wam coś o Pomarańczowym Płomyczku. Jest to pierwsze opowiadanie SasuNaru, które zaczęłam pisać. Od tego momentu do teraz koncepcje zmieniłam już kilka razy, choć mam nadzieję, że tego nie widać. Uznałam, że najwyższy czas pozwolić Płomyczkowi  na regularną kontynuację, nie chciałabym w nieskończoność zostawiać tej historii pod znakiem zapytania. Z tego względu w najbliższym czasie skupię się wyłącznie na Płomyczku. A Wy, na które opowiadanie najbardziej czekacie? 😸
Nie przedłużając, zapraszam na kolejny rozdział!
~Aoi~



Naruto opierał się plecami o zimną, betonową ścianę. Chłód przyjemnie rozchodził się po jego ciele, łagodził wysoką temperaturę wywoływaną przez aktywną moc Kuramy. Od kłótni z Sasuke minęło kilka dni, a oni nadal unikali swojego towarzystwa jak mogli. Nawet na zajęciach starali się nie patrzeć w swoją stronę. Musiało to wyglądać komicznie, siedzieli razem na wszystkich lekcjach. Żaden z nich nie wykonał jeszcze kroku w stronę rozejmu, co znacznie utrudniało mieszkanie w jednym pokoju. Kurama też siedział cicho, gdyby nie nieustannie pojawiające się koszmary senne i podwyższona temperatura ciała byłby gotów sądzić, że nawet demon postanowił się oddalić. 

Blondyn stał w półcieniu, nie chciał rzucać się w oczy. Jeszcze Kiba go zauważy. Kilka razy widział Kabuto ale na szczęście nie poznał osobiście chłopaka ze starszej klasy, dzięki czemu mógł skrywać się w cieniu jeszcze dłuższą chwilę. 

Opuszczona fabryka idealnie nadawała się na imprezę integracyjną Inuzuiki, Naruto gratulował mu doboru miejsca, choć sam zapewne nie wysilałby się aż tak by zorganizować coś podobnego. Zaskoczyła go frekwencja, kiedy zobaczył wielką salę, która dawniej służyła za część magazynową pomyślał, że szkoła nie ma nawet aż tylu uczniów aby ją zapełnić. Jak się okazało nie miał racji zupełnie. Po rozstawieniu stołów na szwedzki stół, stolików dla gości, krzeseł i prowizorycznej sceny, gdzie rozstawiono sprzęt muzyczny, całość prezentowała się imponująco. Na samym początku Kiba z pozostałą dwójką organizatorów powitał wszystkich życząc dobrej zabawy. 

Przestrzeń pozwalała uczniom na szalone tańce pod sceną ale było też miejsce dla spokojniejszych, którzy woleli zjeść słuchając muzyki. Naruto znalazł zaciszne miejsce w półcieniu skąd miał dobry widok na wejścia oraz kolegów i koleżanki. Choć nie chciał się przyznać wzrokiem poszukiwał swojego przyjaciela. Obaj zostali zaproszeni jeszcze na początku roku, mieli przyjść razem, jednak coś poszło nie tak. Rozglądał się również za Saiem, a także nauczycielami. Impreza była nieoficjalna, odbywała się w pobliżu szkoły. Wielce prawdopodobne wydaje się, że ktoś wpadnie skontrolować. Kiba i jego koledzy tego nie ukrywali, a plotki wśród uczniów szybko się rozchodzą. Naruto patrząc na twarze domyślał się, że nie tylko pierwsza klasa przyszła. Ale nadal nie widział tej jednej osoby. 

Dodatkowo zadziwiająco doskwierała mu cisza. Jeszcze kilka dni temu oddałby wszystko, żeby tylko Kurama się zamknął ale teraz chciał pogadać, pozwolić odciągnąć się od paskudnych myśli o swojej rodzinie i całej tej mafii. 

– Naruto! Czemu ukrywasz się w cieniu? – To Kiba próbuje przekrzyczeć muzykę. – Nieźle to wszyło, nie? 

– Taak – odkrzyknął blondyn przenosząc wzrok na kolegę z klasy. – Myślałem, że to integracja tylko pierwszych klas. 

– Taki był plan, ale zmieniliśmy zdanie – machnął dłonią marszcząc przy tym nos. – Lepiej poznać całą szkołę! 

– Jasne – mruknął pod nosem kiwając głowa. Może jemu taki plan odpowiada, Naruto się zmartwił, to zwiększa prawdopodobieństwo, że ktoś nieproszony dostanie się do środka. 

Nagle w jego głowie pojawił się genialny przebłysk. Skoro jest ryzyko, Sasuke na pewno gdzieś się będzie kręcił. Mimo kłótni poczucie obowiązku nie pozwoli mu porzucić obowiązków nawet jeśli w złości Naruto zwolnił go ze służby… prawda? 

Rozmowa nie przebiegała najlepiej więc Kiba szybko uciekł mówiąc, że zobaczył kogoś w tłumie. Nic dziwnego, Naruto był ponury, burkliwy i z dziwną miną obserwował salę. Zamieniał się w Sasuke. Kiedyś tak się właśnie zachowywał jak się poznali. Aż uśmiech uniósł kąciki ust blondyna na to wspomnienie. 

Odepchnął się od ściany, nic nie zdziała zamieniając się w posąg. Potrząsnął głową i pewnym krokiem ruszył w stronę tego, co lubi najbardziej czyli bufetu. Kiedy już naładował cały talerz różnych smakołyków – skąd Kiba to wszystko wziął? – usiadł przy stole zawzięcie pochłaniając posiłek. 

– Myślisz, że jesteś bezpieczny? – usłyszał szept tuż przy uchu. 

Od razu się odwrócił łapiąc lewą dłonią oparcie krzesła, na którym siedział. Z trudem przełknął wszystko to, co aktualnie miał w buzi. Za nim nikogo nie było. Zmarszczył brwi, wyraźnie słyszał szept, ale też nie wyczuł żadnej obecności. Wrócił do jedzenia, ale usłyszał znowu, tym razem z prawej strony cichy śmiech. 

– Kurama? 

Odpowiedziała mu długa cisza. To nie mógł być on, jednak wyraźnie słyszał ten głos nawet mimo muzyki, która co prawda przy stolikach była cichsza niż przy scenie ale jednak nadal dosyć głośna. A głos był bardzo czysty, wyraźny i mroczny. Naruto wzruszył ramionami, wrócił do jedzenia, pozostawał czujny. Jednak zanim skończył w tłumie mignęła mu znajoma postać, a przynajmniej tak mu się wydawało. Zobaczył Sasuke, albo kogoś podobnego. Poznał po włosach, wiele razy widział oddalający się tył głowy Sasuke. Zawsze wbijał w niego wzrok, chcąc wywiercić dziurę w świadomości przyjaciela i zmusić go żeby zawrócił po kłótni. 

Niewiele myśląc zerwał się z miejsca, rękawem otarł usta po czym zaczął przedzierać się przez tłum tańczących uczniów. Dziwne, że nie doszło jeszcze do żadnego incydentu, wydawało mu się, że minął Kakashiego, swojego wychowawcę oraz nauczyciela historii w jednym. Cały czas słyszał echo dziwnego śmiechu w uszach mimo przytłaczająco głośnej muzyki zmieszanej z głosami imprezowiczów. Minął kilka osób zgiętych w pół, wspierających się na ścianach. Zaraz oddadzą zawartość żołądków albo jakimś cudem tego unikną, zaduch na pewno nie wpływał pozytywnie na ich samopoczucie. 

Po chwili udało mu się przedostać do wyjścia z ogromnej hali. Musiał przejść jeszcze długi korytarz zanim poczuł na twarzy przyjemny podmuch świeżego powietrza. Na zewnątrz muzyka była ledwo słyszalna, betonowe mury dobrze tłumiły dźwięk, co zaskoczyło blondyna. Przyjemny powiew zatrzepotał pomarańczową koszulą Naruto, odklejając ja od ciała. Chłopak rozejrzał się, opierając dłonie na biodrach. Zgubił Sasuke albo kogoś kto go przypominał… Pewnie został w środku, na korytarzu nie słyszał kroków. 

Nagle poczuł wyłaniająca się niedaleko obecność dwóch osób. Były niedaleko. Dzięki Lisie, pomyślał rozglądając się ponownie, tym razem dokładniej. Kiedy podniósł wzrok ujrzał owe dwie ciemne postacie na płaskim dachu budynku. W duchu przeklął architektów za płaskie dachy, tak idealne dla przestępców i innych niebezpiecznych ludzi. Tuż za postaciami znajdowało się źródło światłą, najwyraźniej przynieśli ze sobą latarkę lub coś podobnego, przez do nie mógł dojrzeć twarzy. Udało mu się jednak zauważyć, że jedna osoba trzyma drugą – nieprzytomną – przy krawędzi. 

– Hej! Co wy tam robicie? – Miał złe przeczucie. To wygląda podejrzanie, pijane dzieciaki nie powinny wchodzić na dach, musi przekazać to Kibie przed kolejną imprezą. Nie chciałby kiedyś obudzić się zamknięty na dachu dziwnej fabryki, lub co gorsza zostać zrzucony dla widzimisię pijanych kolegów. Ale teraz znowu usłyszał ten dziwny śmiech w uszach. Potrząsnął głową. 

– …pozbierać po takim upadku? – Usłyszał strzępek rozmowy. Wytężył bardziej słuch, ale nie mógł dosłyszeć o czym rozmawiają Ci na dachu, jedynie jakieś urwane słowa i to nie do końca wyraźnie. Bez obecności Kuramy nie potrafił jeszcze tak dobrze kontrolować demonich mocy. Po raz kolejny tego wieczoru przeklął świat za dziwne przeznaczenie jakie los dla niego przygotował. Chodził z prawej strony na lewą i odwrotnie próbując dostrzec kim są te osoby na dachu, jednocześnie wołał do nich, machał, nawet podskakiwał z włączoną latarką w telefonie żeby go zauważyli jednak z marnym skutkiem. Bał się, że zanim znajdzie do nich drogę spadną lub tej wyższy zrzuci tego, którego trzyma przy krawędzi. 

W końcu znalazł miejsce, z lepszym widokiem na dach. Strach poraził całe jego ciało, sprawiając, że nogi odmówiły posłuszeństwa. Na chwilę został zupełnie oszołomiony. Tępo gapił się w stronę dachu i dwóch postaci. Jedną z nich był Sasuke.

2 komentarze:

  1. Hejeczka,
    fantastyczne, o nie, o nie Naruto no rusz się bo to pewnie Sai i Sasuke są na tym dachu...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń