Hejo!
Jak na razie ten jeden raz w tygodniu wstawiania nowego rozdziału wypada w sobotę. Oby tak dalej!
Naruto przeskakiwał po dwa schodki pędząc na dach. Kiedy zobaczył scenę rozgrywająca się na jego oczach zamarł na dłuższy czas, może na kilka minut, nie sposób ocenić.
Szukał kontaktu z Lisem, ale mu nie pomoże, przecież darzy go nienawidzi, prędzej cieszy się jego cierpieniem. Choć Kurama musi utrzymać swoje chodzące więzienie przy życiu, nie musi dbać o jego dobre samopoczucie. Częściej zastanawia się jaki sposób mu zaszkodzić i zrobić na złość. Wiedział, że prawdopodobnie pakuje się kłopoty, nie pasowało do Sasuke żeby dał sobą pomiatać. Nie da się zrzucić z dachu. Z tego co Naruto pamięta z własnego dzieciństwa przechodził różne treningi to zapewne ktoś, kto miał zostać jego ochroniarzem umie znacznie więcej? Jeśli nie to będzie zawiedziony ale też znajdzie dzięki temu powód żeby dokuczać wspaniałemu Sasuke, który zawsze jest idealny.
Dzięki długim treningom, które nadal stara się pilnować miał świetną kondycję, krótka przebieżka po schodach była zaledwie rozgrzewką. Drzwi były lekko uchylone. Blondyn podszedł wolniej, chciał zorientować się w sytuacji zanim tam wpadnie. Skrycie liczył a to, że dwóch chłopaków już zniknęło albo wcale nie próbują się pozabijać. Niestety, sytuacja nie była przywidzeniem a sytuacja jedynie się zaogniła. Teraz napastnik trzymał ofiarę nad przepaścią. Nie widział wszystkiego, stał pod złym kontem, a nie chciał też od razu zdradzać swojej obecności.
– Miałeś jedno zadanie – powiedział jeden z nich. – A i tak zrobiłeś wszystko źle. Miałeś się do niego zbliżyć, poznać, zdobyć zaufanie…
Odpowiedziało mu nieskładne mamrotanie. Naruto przysunął się bliżej drzwi, chciał więcej widzieć, jednak niechcący je popchnął. Rozchyliły się ukazując nieco więcej. Na szczęście nikt się nie zorientował.
Wysoki mężczyzna o szarych włosach związanych w jasny kucyk, stał zwrócony plecami do blondyna, miał wyciągnięte przed siebie ręce, którymi trzymał za ubrania nad krawędzią dachu Sasuke. Źródło światła znajdowało się prawdopodobnie gdzieś nad drzwiami, ledwo oświetlało tych, których obserwował Naruto.
Nadal nie widział twarzy, miał coraz więcej wątpliwości, Sasuke nigdy by się nie zachował w ten sposób.
– Ujawniłeś się zbyt szybko, myślisz, że Danzou jest zadowolony?
Danzou? Gdzieś słyszałem to nazwisko, ale nie przychodziło mu teraz do głowy gdzie konkretnie.
Nie chciał dłużej czekać, popchnął drzwi i dumnie wmaszerował na dach. Miał nadzieję, że zabrzmi groźnie:
– Co tu się dzieje?
Mężczyzna nawet się nie przejął, rzucił tylko przez ramię:
– Naruto, jak miło, że wpadłeś. Nudna impreza? Szybko uciekasz.
Blondyn zmarszczył brwi.
– Kiba wiele o tobie opowiadał – wyjaśnił kiedy odpowiedziała mu cisza, nie licząc jęków ofiary nadal zawieszonej nad przepaścią.
To mu przypomniało po co tu przyszedł. Powoli zbliżał się ku rozmówcy. Po kilku krokach rozległ się trzask, a kiedy blondyn spojrzał za siebie jakiś trzeci osobnik zamknął drzwi znikając za nimi.
– Kabuto, czas to kończyć – znajomy głos odezwał się za czarnowłosego.
– Ach, jasne.
Kabuto szarpnął i domniemana ofiara napaści została rzucona na podłogę. Kiedy wstawał Naruto zorientował się, ze faktycznie popełnił błąd. Nie Sasuke, lecz Sai był w niebezpieczeństwie. Odetchnął z ulgą, a przez chwile przeszło mu przez myśl, że gdyby nie jego wścibstwo pozbyliby się Saia. Jednak jeśli istniało prawdopodobieństwo, że to może być Sasuke…
– Kabuto? – Jeden ze starszych uczniów, który przygotował imprezę integracyjną razem z Kibą.
– Pamiętaj, co powiedziałem – Kabuto skierował słowa do Saia, który teraz się uśmiechał zdejmując perukę. Był ubrany w stylu Sasuke. Starszy kolega Kiby usiadł na krześle, wcześniej niezauważalnym dla Naruto.
– W końcu możemy porozmawiać – Sai przechylił głowę prawą stronę mrużąc oczy. – Nie widzę twojego strażnika… cudownie! Widzisz, niedawno coś mu obiecałem.
Naruto nie robił nic, obserwował poczynania czarnowłosego. Nadal pamiętał tę dziwną napaść jaką mu zaserwował w zamian za oprowadzanie po szkole i okolicach. Co jak się okazało było tylko stratą czasu. Aż żałuje, że nie mógł przeczytać całych akt, a jedynie bazuje na podsłuchanych informacjach. Teraz Sai wydawał mu się jeszcze bardziej niebezpieczny. Naruto szybko, zorientował się, ze wszystko zostało dokładnie zaplanowane by go tutaj zwabić. Sai przebrał się za Sasuke. Jednak było już za późno. Nie było dokąd się wycofać.
– A ja zawsze dotrzymuję danego słowa.
Naruto tak skupił się na Saiu, że nie zauważył gwałtownego ruchu Kabuto. Szybkie machnięcie ręką, ból rozprzestrzeniający się w szyi. Blondyn najpierw działał potem myślał, co właśnie zbierało swoje żniwo. Sam wszedł prosto w pułapkę. Za długo zwlekał, dzisiaj popełniał same głupoty. Chciał wyrwać lotkę z szyi ale już nie mógł ruszyć ręką. Czuł jak nogi zaczynają mu drżeć, upadł na kolana. Myślał, ze jest odporny na każdą truciznę, moc Kuramy powinna ją natychmiast rozłożyć. Czemu to nie działa?
– Co… co się… – z trudem poruszał ustami, obraz przed oczami także zaczął się rozmazywać.
– Nie spodziewałem się, ze tak posłusznie wejdziesz w moją pułapkę – zaczął Sai z zadowoleniem patrząc na upadek Naruto. – Ktoś w ogóle cię szkolił? Chyba oblałeś podstawy… Cóż, dla mnie to nawet lepiej.
Sai kucnął, nachylił się i zerknął w twarz Naruto. Złapał go za włosy i odchylając głowę do tyłu przyjrzał się jego oczom.
– Teraz Danzou nie będzie mógł narzekać. Zabierz go. Nie będzie sparaliżowany przez wieczność.
Jestem idiotą. Kurama, twoje przenośne mieszkanie umiera, gdzie jesteś?
Ale po raz kolejny nie usłyszał odpowiedzi.
Hej,
OdpowiedzUsuńchoć się nie odzywam to jestem (napisałabym to wcześniej, ale pierwszy raz to nie na mnie spadły obowiązki świąteczne i och jak to miło nie myśleć o tym wszystkim i tak naprawę odpocząć, a co za tym poszło nie było mnie w domu (więc nici z internetu))
zaglądam, czytam, ale chciałabym napisać aby ten nadchodzący rok był dla Ciebie spokojny i obfitujący w wiele rozdziałów dla nas... ;]
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej, przepraszam tak długą zwłokę w odpisywaniu na komentarz. Mam nadzieję, że miło spędziłaś święta, a teraz dbasz o siebie i najbliższych w tym trudnym czasie. Również pozdrawiam! <3
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńtak miło bardzo spędziłam czas świąt, i mam nadzieję że Ty też... a tak dbam o siebie, wszystko mam i nie muszę nigdzie wychodzić, a z pracą przeszłam na tryb domowy ;)
Ty też dbaj o siebie, nie wychodz jak nie musisz...
weny i pomysłów życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dziękuję! Również o siebie dbaj i na siebie uważaj!
UsuńHejka,
OdpowiedzUsuńja tak na szybko opowiadania są niesamowite, jeśli bym miała wybierać które bardziej mi się spodobał to miałabym wielką zagwozdkę bo każde jest niesamowite...
mam nadzieję, że wrócisz tutaj szybko... a ja zapowiadam że każdy rozdział skomentuję, bo tak mnie teraz historie porwały w swój świat, że nie miałam kiedy myśleć o komentarzach...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka
Hej! Cieszę się, że historie Ci się podobają i porywają do czytania! Nie porzuciłam bloga, ani o nim nie zapomniałam. Mam nadzieję, że uda mi się dokończyć teksty i wstawić, żeby nie trzymać czytelników w niewiedzy. Jednocześnie dziękuję za cierpliwość! UwU
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana co tam u Ciebie? mam nadzieję że w porządku, bo ja tęsknię... i mam nadzieję, że opowiadania będą kontynuowane...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejo, będą kontynuowane. Nie obiecuję, że wrzucę coś nowego, ale mam w planach zakończyć przynajmniej te, które już są na blogu, choć nie wiem kiedy mi się to uda.
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńuff... ulżyło mi to nie Sasuke, ale Sai ale z drugiej strony obawiam się o Naruto z łatwością wszedł w pułapkę... ale gdzie jest Sasuke powiedz, że obok i widzi wszystko i zaraz zareaguje i Kurama ty wredny futrzaku...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejo, nie wiem czy dostajesz powiadomienia, że odpisałam. U mnie wszystko dobrze, jestem bardzo zabiegana. A u Ciebie? :D Mam nadzieję, że uda mi się dokończyć choć jedno z opowiadań do końca roku.
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńbardzo cieszy mnie ta wiadomość, zaglądam tutaj co jakiś czas bo opowiadania są fantastycznie i po prostu chce się więcej i więcej...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana tęsknię bardzo tęsknię choć się odezwij proszę...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej, jestem i żyję :D Weny jak widać ostatnio brak. Drodzy wierni czytelnicy, przeprasza, że tyle czekacie ^^'
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana ja bardzo tęsknię za tymi opowiadaniami, co jakiś czas zaglądam tutaj w nadzieji na kontynuację...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńi znów tu zawitałam... bardzo kochana tęsknię... wróć proszę...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej, hej <3 Miło mi, że tu wracasz! Póki co trudno mi znaleźć czas na bloga :cccccc Ale wasza obecność mnie motywuje! Dziękuję za cierpliwość i przesyłanie miłości czytelniczej! <3 Na pewno skończę te opowiadania!
UsuńTymczasem zapraszam was na mojego innego bloga (też obecnie nie aktualizowany) -> https://byaoirose.wordpress.com
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana, kochana bardzo, ale to bardzo tęsknię... proszę choć się odezwij...
małe uzupełnienie (dostrzegłam Twój komentarz przed opublikowaniem), cieszę się i to bardzo... ale też i spokojnie adres zapisany, zajrzeć zajrzę... przeczytać przeczytam, ale będę chciała aby było tego więcej już do komentowania z mojej strony...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńtęsknię, tęsknię bardzo tęsknię, czy mówiłam że tęsknię? no więc tęsknię...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana, kochana tęsknię bardzo z Twoimi tekstami... wróć do nas...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana wróć do nas, wciąż tu zaglądam, czytam...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejo! Wróciłam, nie wiem czy na dłużej ale jestem. Dzidiaj czeka cię niespodzianka, dodaje nowy tekst w końcu!
Usuń