Hej, hej!
Szczerze mówiąc sama odczułam zaskoczenie, kiedy okazało się, że na bloggerze rozdział staje się nagle tak krótki. Wydawało mi się, że jest znacznie dłuższy, jednakże nawet taki wniesie coś nowego do fabuły. ;p
~Aoi ~
Wtedy
miałem jedną szansę. Jedną jedyną szansę. Ino nigdy by się na to nie zgodziła,
podobnie jak ja jeszcze kilka godzin temu. Teraz jednak, kierowany dzikim
instynktem, podświadomym przeczuciem, że ta kobieta wszystko wie, a jedynie
trzeba to z niej wycisnąć, rzuciłem się na Ino. Szybkim ruchem wyrwałem
pistolet z jej kabury i korzystając z zaskoczenia wypchnąłem ją za drzwi.
Zamknąłem je na zamek dodatkowo blokując klamkę podstawionym pod nią krzesłem.
Ino niemal od razu
zaczęła dobijać się do drzwi wołając mnie, nie wiedziała co zamierzam. Tego nie
planowaliśmy. Wiedziałem, że mam niewiele czasu. Za kilka minut drzwi nie
wytrzymają nawet z pomocą krzesła i Ino wpadnie tutaj żeby odebrać mi broń.
Wywlecze mnie jak przestępcę i na siłę wpakuje do samochodu.
Ale nim to wszystko
się stanie miałem te kilka minut sam na sam z kłamliwą Mei. Tylko ja, ona i
pistolet, którym teraz do niej mierzyłem. Powoli okrążałem ją nie spuszczając
lufy pistoletu. Celowałem w głowę, żeby nie myślała, że może uciec.
–
A
teraz powiesz mi kto przyprowadził Sasuke tamtej nocy – powiedziałem stojąc za
nią. - Mów! Inaczej strzelam.
–
Blefujesz,
nie zrobisz tego – powiedziała pewnie. - Nie masz odwagi.
–
Sądzę,
że wolisz nie sprawdzać – uśmiechnąłem się paskudnym, złym uśmiechem. - Mów.
Kim on był!
–
Nie
mogę.
Przełożyłem broń do
drugiej dłoni. Prawą natomiast złapałem Mei za tył głowy i uderzyłem nią o
biurko.
–
Kto.
Przyprowadził. Sasuke. Mów – uderzyłem znów. - Mamy czas.
–
Nie
mo... - znów uderzyłem. Tym razem mocniej. Krew popłynęła z jej nosa.
–
Wysoki
chłopak... - wysapała między jękami bólu. - On... Wyglądał jak starsza wersja
Sasuke. Au, zostaw mnie, nic więcej nie wiem! - zawołała, a ja znów uderzyłem.
Teraz coś chrupnęło, chyba złamałem jej nos. - Wiedziałam, że wyrośnie z
ciebie... Bandyta.
–
Kim on
był? Jak się nazywał? - mocniej złapałem ją za włosy. Słyszałem wołania Ino,
mówiła, żebym nie robił niczego głupiego. Jeszcze chwila i tu wejdzie.
–
On, on
był jego bratem! Przyprowadził go do nas, kazał ukryć i nie szukać mu rodziny.
Po osiemnastych urodzinach miał stąd odejść myśląc, że rodzina go porzuciła.
Miał ich nie szukać – szybko powiedziała. - Przestań już proszę... - jęknęła.
Cały czas zakrywała dłońmi nos.
–
Dlaczego?
- wysyczałem.
–
Nie
wiem! Nie zadawałam pytań! Płacił mi za milczenie!
–
Kto? -
usłyszałem coś ciekawego. - Kto Ci płacił?!
–
Itachi!
- krzyknęła. - Itachi mi płacił za milczenie! Wszystkim zapłacił! Nic więcej nie
wiem! Nic więcej!
–
Kim
byli wszyscy? - puściłam ją i stanąłem przed nią. Odbezpieczoną broń, znów
skierowałem w jej stronę.
–
Każdy,
kto brał w tym udział... Ojciec, ojciec go szukał. Itachi nie chciał żeby go
odnaleźli – wysapała opierając się łokciami o biurku. W szuflady wyciągnęła
chusteczki i zaczęła przykładać je do nosa. - Złamałeś mi nos barbarzyńco! -
zawołała, na co ja tylko wzruszyłem ramionami.
–
Mogłaś
mówić od razu – mruknąłem.
–
Nie
rozumiesz... On nas zniszczy. Cały dorobek mojego życia, przez jednego
gówniarza...
–
Nie
obchodzi mnie to – zabezpieczyłem broń, podszedłem do drzwi. - Miło się
rozmawiało pani dyrektor. Ah, i lepiej żeby pani nie wspominała nikomu o ten
rozmowie. Dla własnego dobra.
Widząc jak skinęła
głową, odsunąłem krzesło od drzwi i otworzyłem je. Wściekła Ino niemal na mnie
wpadła, najwyraźniej gotowa była po raz kolejny potraktować drzwi barkiem.
Oddałem jej broń.
–
Miło
się rozmawiało, idę do auta – uśmiechnąłem się. Ręką starłem pot z czoła.
–
Oszalałeś?
- zawołała za mną. Chyba zajrzała do gabinetu, rozgoniła gapiów i pobiegła za
mną. W drodze powrotnej opowiedziałem jej to, co wiedziałem. Zadzwoniłem też do
Sasuke z informacją, że wracamy a w sprawie są postępy.
Ino zgodziła się mnie wysłuchać, nim
zaczęła rzucać oskarżeniami ale zaraz po tym jak skończyłem, zrugała mnie
niczym małe dziecko. Obiecała samej sobie, że od tej pory będzie lepiej
ukrywała broń, a z pewnością będzie zapinała kaburę. Mimo wszystko była pod
wrażeniem moich iście barbarzyńskich i ulicznych metod. Które jako jedyne
pozwoliły uzyskać zadowalający rezultat. Nie czułem się winny, za młodu wiele
razy marzyłem o podobnej scenie.
No krótko... ale treściwie. Ale krótko, a fajnie... Byle częściej... Pozdrawiam i weng życzę.
OdpowiedzUsuńNaruto jaka agresja... Nie spodziewałam się po nim takiego zachowania. No nieźle się porobiło. To wszystko przez Itachiego... Tylko czemu? Jak można zrobić coś takiego własnemu bratu?
OdpowiedzUsuńNaruto bywa porywczy, najpierw działa potem myśli. :D
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwiele się tutaj wyjaśniło, to Itachi za tym stał... Fukagu poszukiwał Sasuke, potem to niby został odnaleziony, ala za niedługo znów się go pozbył...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia