Witajcie!
Jak Wam mija tydzień kochani?
Przed Wami kolejna część Resurrected!
Następnego dnia
obudziły mnie promienie słońca, grzejące mnie w nogi. Obudziłem się bo było mi
za gorąco, nie mogłem znieść ciepła słońca i grzania kołdry, pod którą
spaliśmy. Na kanapie leżałem sam, miejsce obok było puste. Przesunąłem dłonią
po wymiętym prześcieradle i niechętnie podniosłem się z miejsca. W łazience
dokładnie obejrzałem nadal nabrzmiałe i obolałe usta, uśmiechając się pod nosem
na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Przyznam szczerze, że bardzo mi się
podobało. Nawet bardziej niż jestem w stanie przyznać.
Dzisiaj mam jechać do sierocińca
dowiedzieć się, dlaczego nie szukali rodziny Sasuke, zwłaszcza, że dostali
chłopca z „ listem” od owej rodziny, mieli nawet nazwisko!
Kiedy udało mi się
doprowadzić do porządku, czysty i w świeżym stroju chciałem przygotować
śniadanie ale ktoś mnie ubiegł.
–
Jajecznicy
i gorącej kawy? - usłyszałem jak tylko wynurzyłem się z łazienki.
–
O,
chętnie – uśmiechnąłem się do niego. - Dzień dobry.
–
No
dzień dobry – podszedł aby dać mi szybkiego całusa.
Zaskoczony jego
zachowaniem, usiadłem i czekałem aż poda mi jedzenie bowiem kawa stała już
przede mną. Obserwowałem go, uśmiechając się lekko. Sasuke nucił pod nosem
piosenkę, którą puszczali aktualnie w radiu, a także mieszał jajka w jej rytm.
Co chwilę odwracał się do mnie, puszczał oczko albo podchodził żeby cmoknąć
mnie w usta czy w nos.
–
Masz
dzisiaj dobry humor? - zapytałem, choć było to pytanie retoryczne.
–
Nie
czułem się tak dobrze od wieków – roześmiał się rozbrajająco kładąc na stole
dwa talerze parującej jajecznicy. - Smacznego! Jedzmy póki gorące.
–
Smacznego
– kiwnąłem głową z aprobatą. - Miło widzieć Cię w takim stanie. Widzę, że już
na stałe odłożyłeś kule.
–
Tak,
już ich nie potrzebuję. Nawet nie wiesz jaka to ulga.
–
Oh,
domyślam się.
Nie licząc krótkiej wymiany zdań,
śniadanie zjedliśmy w milczeniu, rozkoszując się swoim towarzystwem i smacznym
jedzeniem. Sasuke miał rację, od dawna nie było tak dobrze jak dzisiaj, od
dawna dzień nie zaczął się tak miło jak dzisiaj i od dawna nie czułem się tak
rozluźniony i swobodny jak dzisiaj. W końcu mamy ciepły dom, siedzę przy stole
z moim... Z Sasuke, jemy razem posiłek, jesteśmy szczęśliwi. Niesamowite w
jakim kierunku potrafią powędrowała priorytety i pragnienia ludzkie. Kiedy masz
niewiele, taki dzisiejszy poranek stanowi pełnię szczęścia. Obyśmy nigdy nie
zapomnieli tego uczucia i tego poranka.
Pomogłem mu pozmywać, a następne
spakowałem do torby potrzebne dokumenty, pieniądze i kilka innych rzeczy.
Podczas dzisiejszej rozmowy mam wystąpić w roli jednego ze świadków, którzy
znali ofiarę. Razem z Ino, jedziemy do sierocińca poznać szczegóły przyjęcia i
przebywania tam Sasuke. Liczę na to, że sam dowiem się czegoś o sobie. Mimo
wszystko chciałbym poznać prawdę o moich rodzicach. Aby nie wzbudzać podejrzeń,
Ino zamierza powiedzieć, że komenda prowadzi taje śledztwo dotyczące śmierci
znanego biznesmena Sasuke Uchihy, o którym było szczególnie głośno w mediach
jakiś czas temu.
Biorąc pod uwagę
ich rażącą inteligencję oraz brak znajomości procedur, powinno obyć się bez
komplikacji.
–
Sasuke,
wychodzę. Chcesz coś ze sklepu? - zapytałem zakładając buty. - Zrobię zakupy
jak będę wracał.
–
Gdzie
idziesz? - zmarszczył brwi.
–
Jadę z
komendant Ino, tą która nam pomaga, do naszego dawnego domu. Muszę znaleźć
wszystko, co się da, jeśli chcemy dowiedzieć się dlaczego, próbowano Cię zabić
– nie widziałem powodu, dla którego miałbym się kryć z naszymi planami. Sasuke
i tak zostaje w mieszkanie. Z resztą, nawet gdybym nie zabrał klamek z okien,
sądzę, że nie podjąłby się próby zeskoczenia z drugiego piętra. - Postaram się
wrócić jak najszybciej.
–
Spokojnie,
wiem, że sierociniec jest kawałek drogi stąd.
–
Po
prostu... Nie rób nic głupiego, dobra? - zapytałem dla pewności.
–
Ta,
jasne. Idź już – machnął ręką w kierunku drzwi. - Popilnuje mieszkania – ah ten
sarkazm. Nigdy mu się nie znudzi.
–
Daj
spokój, to tylko kilka godzin.
–
Jasne.
Zamknąłem za sobą drzwi, upewniając
się, że użyłem wszystkich zamków w drzwiach. Zbyt łatwo poszło, nawet nie
próbował namówić mnie, żebym go ze sobą zabrał. Ino czekała już na mnie pod
blokiem. Na szczęście nie przyjechała radiowozem mimo iż miała na sobie mundur.
–
Cześć
– przywitałem się wsiadając do auta, tuż obok kierowcy. - Słuchaj, możesz zostawić
kogoś żeby go pilnował? Wydaje mi się, że coś kombinuje.
–
Nie
mam kogo – pokręciła głową. - Tylko my dwoje znamy prawdę odnoście tej sprawy.
–
Szkoda.
Pozostaje mieć nadzieję, że nie zrobi nic głupiego.
–
Z wami
już lepiej? - zapytała zerkając na mnie. - Chyba lepiej się dogadujecie,
ostatnio wspominałeś, że jest nie do zniesienia.
–
Nie
on... Tylko jego zachowanie – westchnąłem. - Ino, on się zachowuje jak dziecko!
–
Obarcz
winą za to, sytuację w jakiej się znalazł. Nie każdy ma okazję stać się martwym
za życia, no nie? - zażartowała.
–
Masz
rację – zastanowiłem się chwilę. - Jest już lepiej. Znacznie lepiej –
uśmiechnąłem się na wspomnienie pocałunków. Nawet teraz czułem cień ciepła,
jakie wczoraj mi dał. - A jak u Ciebie? Jakieś postępy w naszej sprawie?
–
Nic, a
nic. Liczę, że dzisiejsza wyprawa rzuci nowe światło na pewne kwestie.
–
Ja też
Ino, ja też.
Nie rozmawialiśmy zbyt dużo. Ino
świetnie prowadzi ale musi się skupić, zatem podczas drogi nie jest dobrym
kompanem do rozumów. Słuchaliśmy więc radia, wymieniając się krótkimi uwagami
co jakiś czas. Wracałem myślami do Sasuke, zastanawiałem się czy naprawdę nie
zrobi nic głupiego. Wiem, że ciężko żyć w zamknięciu przez tyle czasu,
szczególnie dla Sasuke, który dawniej mało czasu spędzał w domowym zaciszu,
wiecznie zajęty pracą. Nawet jako dzieci w „domu”, większość czasu spędzaliśmy
na świeżym powietrzu, nawet jeśli tylko siedzieliśmy w cieniu drzew
odpoczywając. Po za tym, w pewnym momencie człowiekowi zaczyna brakować zajęć w
domu, a świat zewnętrzny zaczyna jawić się jako ciekawe i lepsze miejsce. Nikt
nie lubi czuć się uwięziony.
–
Jesteśmy
na miejscu. Spróbuj wyglądać na zrozpaczonego po stracie – powiedziała Ino,
przerywając mój wewnętrzny potok myśli. - Pamiętaj, że masz być wiarygodny.
Świadek, osoba bliska zmarłemu, przyjaciel z dzieciństwa.
–
Tak
wiem, pamiętam. Ino?
–
Tak? -
zatrzymała się przed drzwiami placówki.
–
Dla
Ciebie to wszystko też jest takie dziwne?
–
Nie
kochany – pokręciła głową. - Dla mnie to normalne. Wiesz, część śledztwa. Moja
praca.
Skinąłem głową ze
zrozumieniem. No tak, ona z tego żyje.
–
Jeszcze
jedno. Mei Terumi, piąta dyrektorka
sierocińca „ Mizukage”, potrafi być przerażająca.
–
Wiem.
Dam radę – to powiedziawszy zapukała do drzwi, a kiedy jedna z opiekunek
zaprosiła nas, bez wahania weszła do środka. Wykonując dyskretny ruch dłonią,
ponagliła mnie bym i ja zrobił to samo.
Nie mogę
powiedzieć, że tęskniłem za tym miejscem. Nie podobało mi się tutaj,
szczególnie gdy zostałem sam. Opiekunki nie sprawiały wrażenia przywiązanych do
nas, a tym bardziej osób, które by się o nas martwiły. Może i były surowe i
pilnowały wychowanków ale nawet nie dawały nam namiastki domu. Prędzej mógłbym
porównać atmosferę do obozu wychowawczego niż miejsca, które miało być dla mnie
domem.
Dyrektorka zaprosiła nas do gabinetu,
jednak nie zaproponowała niczego do picia. Nawet wody. Wyraźnie dała nam do
zrozumienia, że jesteśmy nieproszonymi gośćmi. Przynajmniej z mojej
perspektywy.
–
Proszę
wybaczyć to najście, pani Terumi. Chciałabym zadać kilka pytań odnośnie pani
wychowanka Sasuke Uchihy – rozpoczęła Ino, siadając na jednym z krzeseł przed
biurkiem.
–
Sasuke,
Sasuke... - zastanowiła się przez chwilę. - Mieszkał z nami taki chłopiec ale
osiągnął pełnoletność i wyprowadził się dawno, dawno temu. Dlaczego policja
wraz z... – zerknęła na Naruto. - … Z innym wychowankiem tego domu, poszukują
informacji na jego temat? O ile się nie mylę, Naruto znał się z nim bardzo
dobrze. Mógłby wszystko opowiedzieć.
–
Badamy
wszystkie aspekty sprawy. Pojawienie się chłopca w pani placówce to zdarzenie
niecodzienne. Chłopak pochodził z zamożnej wpływowej rodziny. Jak więc trafił
do was?
–
Któregoś
dnia zjawił się pod budynkiem z listem. Nie mieliśmy innego wyjść jak tylko
przyjąć to biedne dziecko.
–
Doskonale
wiem, że nie każdego przyjmiecie tak chętnie. Macie na utrzymaniu przeszło sto
dwadzieścia sierot, a to pokaźna liczba jak na samodzielną placówkę – Ino
założyła nogę na nogę. - Chyba, że się mylę, pani dyrektor. Nie było nigdy
problemów z wyżywieniem?
–
Oh,
oczywiście, że nie! Nasze dzieci zawsze były zadbane. Być może nie pławiły się
w luksusach ale niczego im nie brakowało.
–
Ino,
ona kłamie. Jak z nut – szepnąłem, tak aby Mei też usłyszała.
–
Mogę
zobaczyć akta Sasuke? - zapytała. Ton głosu sugerował, że nie ma możliwości
odmowy.
–
Oczywiście.
Proszę poczekać. Akta chłopców, którzy nie mieszkają już z nami przechowujemy w
innym miejscu – to powiedziawszy nieco ociężale wstała i poszła do
pomieszczenia, znajdującego się w głębi pokoju.
–
Naruto
– syknęła Ino. - Nie wtrącaj się, masz być zrozpaczony, a nie ciekawski. Chcesz
żeby wszystko powiedziała? To zostaw to mnie.
–
Jasne
– odburknąłem. W głowie jednocześnie układałem szalony plan, jak mógłbym
wyciągnąć z dyrektorki istotne informacje, gdyby Ino zawiodła. To nasza jedyna
szansa. Nie mogę tak tego zostawić. Dyskretnie zerknąłem na kaburę przy pasku
przyjaciółki; nie zapięła jej. Miałbym szansę sięgnąć po jej broń.
–
Proszę
bardzo – Terumi podała teczkę Ino. - Badacie państwo tę sprawę z powodu jego
nagłej śmierci? - zapytała zatroskana. - Ja.. Czytam gazety, straszna strata.
Chłopak tak się wybił!
–
Tak,
tak. Jak już mówiłam: badamy wszystkie aspekty sprawy, włączając w to
dzieciństwo pana Uchihy – odparła bez zająknięcia Ino. - Kto przyprowadził go
pod placówkę? - zapytała nagle.
–
Ja...
Nie wiem – mówiąc to odwróciła wzrok. - To było wiele lat temu, pamięć potrafi
być zawodna. Pamiętam, że Sasuke miał list w dłoni, jest tam dołączony do
dokumentacji.
–
Yhym,
widzę. Wprawną dłonią napisany. Bardzo dokładna kaligrafia – mruknęła. -
Niesamowite, jakie ładne pismo.
–
Pani
komendant – mruknąłem dość głośno. - Miała Pani szukać czegoś istotnego.
Wstałem chcąc
rozprostować nogi. Rozpocząłem krótką przechadzkę po gabinecie, ignorując
karcące spojrzenia, rzucane mi przez dawną wychowawczynię.
–
Naruto
– zwróciła się tym razem do mnie. - Jak ci się powodzi? Stosunkowo niedawno
opuściłeś dom. Nie odzywałeś się od tamtego czasu. Niektórzy z nas zaczynali
zastanawiać się czy aby na pewno taki chłopiec jak ty, dał sobie radę w wielkim
świecie.
–
Doskonale.
Wszystko w porządku, radę sobie wręcz doskonale – odpowiedziałem uśmiechając
się do niej. - Nie rozumiem tylko, co ma pani na myśli mówiąc „ taki chłopiec
jak ty”? - zatrzymałem się przy półkach z książkami.
–
Oczywiście
nic złego. Emocjonalny, porywczy, roztrzepany... – zaczęła wymieniać. - Głośny,
nieznośny, kłopotliwy ale i dobry z dużą ilością poczucia humoru.
Pozwoliłem sobie
skwitować tę wypowiedź jedynie krótkim kaszlnięciem. Widziałem jak Ino podnosi
wzrok znad czytanych akt, upewniając się, że nie dam się sprowokować.
–
Pani
Mei, nie widzę tutaj żadnej wzmianki o szukaniu prawdziwej rodziny chłopca lub
choćby rodziny zastępczej – po raz kolejny przełożyła kilka kartek. - Mieliście
wszystkie dane potrzebne do odnalezienia rodziny chłopca, aby chociaż podpisali
dokumenty jeżeli nie chcieli zajmować się małym Uchihą.
–
Proszę
zrozumieć, nasza prywatna placówka – wyraźnie zaakcentowała słowo prywatna –
przyjmuje dzieci pod opiekę bez zadawania pytań. To właśnie odróżnia nas od
pozostałych. Nie szukamy też dzieciom rodzin. Jeżeli ktoś się zgłosi, z
konkretną i wyraźną chęcią adopcji, wtedy sprawa wygląda inaczej.
–
Sasuke
chciał mnie przyjąć pod swój dach. Dlaczego więc nie mógł? Chęć była zbyt mało
wyrazista? - przerwałem im, zadając jedno z najbardziej męczących mnie pytań.
–
Ciebie?
Obaj byliście za młodzi, ponadto pełnoletni Uchiha nadal pozostawał samotnym
chłopcem bez perspektyw na przyszłość i bez pieniędzy. Jak według ciebie ktoś
taki miał zapewnić dorastającemu dziecku godziwą przyszłość? - zapytała z
wyższością. - Sądzę, że sam sobie odpowiesz. Nie dajemy dzieci tym, którzy
doprowadzą do ich całkowitej demoralizacji.
–
A wy
niby zapewnialiście mi takie warunki? - sarknąłem. - Wiele mogę powiedzieć o
tym miejscu ale z pewnością nie to.
Obdarowałem ją
wściekłym spojrzeniem. Widziałem też jak gra na zwłokę, moim skromnym zdaniem
coś wiedziała. Zerkała na zegarek co kilka minut, odwracała wzrok gdy mówiła i
bez przerwy wycierała dłonie o spódnicę. Czy to nie wygląda podejrzanie?
–
Proszę
wybaczyć ale czas na mnie. Mam jeszcze dużo pracy do wykonania – powiedziała w
końcu Mei. - Więc gdyby państwo mogli...
–
Ah,
oczywiście. Rozumiem. Gdyby cokolwiek sobie pani przypomniała, proszę dzwonić
pod ten numer – Ino podała jej swoją wizytówkę. - Dziękujemy za poświęcony nam
czas. Domyślam się, że wychowanie tylu młodych ludzi nie należy do łatwych
zadań – uśmiechnęła się. - Proszę nie wstawać, sam wyjdziemy -dodała.
W końcu doczekałam się dłuższego rozdziału :) Ogólnie całość na duży plus, Naruto robi małe postępy w sprawie. Początek rozdziału bardzo milutki, mam jednak nadzieję, że Sasuke nic nie kombinował pod nieobecność blondyna.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część i pozdrawiam :*
Miło mi, że całość na duży plus :)
UsuńRównież pozdrawiam :3
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Sasuke nucący, tak fobry dzień, ale i jego zachowanie podejrzane, a dyrektorka tego sierocińca coś ewidentnie ukrywa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia