Witajcie!
Kolejny rozdział Resurrected przed wami. Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania. 😁
Jak wam minęły święta? Jesteście zadowoleni?
A może już ćwiczycie aby odpracować świąteczne objadanie?
Ja jestem bardzo zadowolona, chociaż święta jak zawszy były poprzedzone ogromną ilością przygotowań.
~ Aoi ~
Wydaje mi się, że kilka razy otwierałem oczy. Nie jestem
pewien, który z moich majaków był
rzeczywistością. Tym razem jednak, podniosłem powieki na dobre. Przynajmniej
mam taką nadzieję. Zobaczyłem biały sufit i odnotowałem, że nie mogę poruszać
głową na boki. Spróbowałem się unieść ale silny ból w klatce piersiowej i na
plecach sprawił, że znów opadłem na poduszki wydając z siebie jęk
zrezygnowania.
Spojrzałem
w prawą stronę na tyle na ile pozwoliło mi na to ułożenie głowy. Dostrzegłem
czubek czarnej czupryny.
- Sasuke? – wychrypiałem. Nie poznałem własnego głosu,
ponadto wypowiedzenie jednego słowa sprawiło mi ból. Kolejne źródło bólu, eh. Suchość
nieprzyjemnie drapała mnie w gardło, a spierzchnięte wargi rozciągnęły się,
miejscami pękając. Przełknąłem namiastkę śliny z nadzieją, że to coś ułatwi.
- Sasuke? – udało się nieco głośniej, jednak nadal mam
koszmarną chrypę, zupełnie jakbym dzień wcześniej tylko krzyczał i krzyczał.
Głośno.
Czupryna drgnęła, a ja poczułem ulgę. Udało się, nie będę musiał
powtarzać marnej próby komunikacji. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego,
jak bardzo cieszę się, że go widzę. Obawiałem się, że mój wybryk podczas
interwencji ściągnie kłopoty też na niego.
- Naruto? – wymamrotał. – Naruto! – wykrzyknął zupełnie jakby
mnie widział pierwszy raz. Od razu zerwał się z krzesła i dopadł mnie rozkładając
się na mnie jak płaszczka. Poczułem jak się do mnie przytula, nie mógł mnie
objąć więc mnie zmiażdżył. Typowe. A ja nadal chciałem wody…
- Wo…dy… - wyrzuciłem z siebie tracąc chyba całe powietrze z
płuc.
- Oh, wybacz. Oczywiście, że jesteś spragniony! – od razu
podał mi szklankę, która stała gdzieś blisko. Ale nie mogłem unieść dłoni. –
Zapomniałem. Musieliśmy przypiąć cię do łóżka.
Zmarszczyłem brwi, jednakże tak bardzo chciałem pić, że nic
nie było istotne w tej sekundzie. Sasuke podniósł mi łóżko naciskając zabawny
guziczek na pilocie i pomógł mi się napić. Wypiłem dwie szklanki wody, po czym
głośno westchnąłem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciało mi się pić. Najlepsza
woda na świecie! A teraz powiedz mi dlaczego nie mogę nawet podrapać się po
nosie? – uśmiechnąłem się do niego starając się nie pokazywać, że coś mnie
boli.
- Byłeś agresywny, atakowałeś wszystkich dookoła ilekroć
otworzyłeś oczy – usiadł na brzegu łóżka, w jakiś sposób mieszcząc się na
niewielkim wolnym skrawku. – Wybiłeś zęba lekarzowi i prawie spadłeś ze
schodów. Obudziłeś się, kiedy wieźli cię do Sali po badaniach kontrolnych.
Potem postanowili cię przypiąć do łóżka, żebyś nie zrobił krzywdy sobie i
innym.
- Aż tak? – zawstydziłem się nieco. Ten opis zupełnie do mnie
nie pasował. – Sasuke… Nic ci nie jest? Jak twoje rany? – zapytałem nagle, gdy przed
oczami pojawił mi się obraz zmasakrowanego Sasuke, z zakrwawioną twarzą.
Dotknął czoła, chyba odruchowo, po czym uśmiechnął się lekko.
- Nic mi nie jest, wszystko już się zagoiło. Zostało kilka
siniaków i nic więcej - zmrużył oczy. –
Za to o Ciebie martwię się dużo bardziej. Leżysz przywiązany do łóżka, na szyi
msz kołnierz…
- Kołnierz? Czemu ktoś ubrał mi to cholerstwo, postrzelono
mnie w kamizelkę a nie zrzucono ze schodów!
- Naruto, byłeś dużo bardziej poturbowany niż ja czy Ino… -
pochylił się nieco nade mną, jednocześnie chwytając mnie za dłoń. Znów mogłem
poczuć to ciepło. – Nie wiem, co przyszło ci do głowy, kiedy zasłoniłeś
Itachiego przed moim strzałem. Naruto, on wbił w ciebie nóż. Sztylet, który
miał przy sobie wbił w twoje ciało aż po rękojeść. Miałeś poważne obrażenia, lekarze
nie wierzyli, że z tego wyjdziesz – głos mu się łamał, kiedy to mówił. W jego
oczach – tak jak i w moich – zalśniły łzy. – Naruto, przez chwilę naprawdę
myślałem, że cię straciłem.
Drugą dłonią dotknął mojego policzka. Przymknąłem powieki
pozwalając łzom spłynąć, widziałem, że Sasuke swoje łzy stłumił. Zbyt twardy na
wzruszenia, nic się nie zmienił.
Zatem tym był ten ból, który niemalże bez przerwy odczuwałem
z tyłu ciała. Ja… Prawie umarłem?
- Do tej pory nie odważyłeś się na tak emocjonalne słowa… -
mruknąłem. – Z tego wszystkiego wyniknęło w końcu coś dobrego – uśmiechnąłem się
lekko, subtelnie. – Powiedz, a co mnie tak boli w piersi?
- Em, widzisz, strzelałem ze stosunkowo niewielkiej
odległości i… Nie wiem jakim cudem ale kamizelka ledwo wytrzymała, Ino musiała przez
pomyłkę dać ci egzemplarz pokazowy. Kula nie dotarła do serca, ale i tak zraniła
twoją skórę. Lekarze ponoć też tam zakładali szwy. Jak już mówiłem, nikt nie
dawał ci szans na przeżycie – wzruszył ramionami. – Pójdę po pielęgniarkę,
pewnie leki przeciwbólowe nie działają już, widzę jak się krzywisz.
- Sasuke, nie chce lekarzy.
- To tylko pielęgniarka.
- Sasuke. Wracaj tu, chcę o coś zapytać! - zawołałem za nim kiedy wychodził z pokoju.
Kilka minut później wszedł do sali z uśmiechniętą
pielęgniarką i kilkoma lekarzami. Każdy chciał się upewnić czy to prawda, że
się obudziłem. Powiedzieli mi to, co Sasuke. O tym, że byłem trudnym pacjentem
oraz to, że ponoć mam niespotykane zdolności regeneracyjne organizmu. Niby mało
ludzi posiada tak silny organizm jak ja. Cóż, cieszę się, przynajmniej przeżyłem.
Kiedy
tak krzątali się przy mnie odpinając mnie od łóżka, zmieniając kroplówki i
przygotowując dla mnie kolejną, miałem okazję przyjrzeć się Sasuke z daleka.
Stał oparty o ścianę tuż obok drzwi wejściowych, był blady, jak w moim ostatnim
wspomnieniu z nim. Tylko, że teraz nie miał przestraszonych oczu, teraz były
szczęśliwe spokojne. Pod oczami miał cienie, bardzo wyraźne cienie. Nie
widziałem nigdzie też kul. Czy to możliwe, że jestem tutaj tak długo, że zdążył
wydobrzeć i wrócić do formy? Właściwie jak o tym wspomnę, mam wrażenie, że jego
mięśnie są większe a zarost wyraźniejszy… Może spał w szpitalu, może przy mnie
czuwał? Na myśl o tym aż robi mi się gorąco.
Chcę
wiedzieć ile tu leżę, jak potoczyła się sprawa z Itachim czy Sasuke wszystko
odzyskał.
- Sasuke! – zawołałem chcąc, żeby podszedł bliżej. Miałem
tyle pytań.
- Co tam? – zbliżył się na kilka kroków, na tyle by móc coś
do mnie powiedzieć i nie przeszkadzać lekarzom. – Prześpij się, teraz będziemy
mieli dużo czasu na rozmowy. Ale to dopiero jak wydobrzejesz.
- Ale Sasu, ile ja tutaj jestem? Co się dzieje, czemu znowu
jestem śpiący?! Nie, nie chce! – zaczynał mi się plątać język, aż tak szybko działają
środki, które mi podali?
- Sasu…ke… nie… ch..ce… s..p..ać…
Witam, zapraszam do nowego katalogu opowiadań! Zaszczyć katalog zgłoszeniem bloga i pozwól mu się stać bohaterem pierwszego posta! Zapraszam na
OdpowiedzUsuńhttp://katalog-szuflada.blogspot.com/
Hej,
OdpowiedzUsuńuff przeżył, Sasuke bardzo się martwił o Naruto, sporo leżał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia