Informacja!

piątek, 6 października 2023

Drodzy czytelnicy, blog nadal jest aktywny! Cały czas tu jestem, piszcie do mnie, komentujcie! Na pewno odpowiem prędzej czy później. Możecie pisać formularzem do kontaktu (prawa kolumna, zaraz pod archiwum), w mailu albo w komentarzu. Będzie mi miło otrzymać waszą wiadomość!

Aoi ~

czwartek, 20 kwietnia 2017

Resurrected, rozdział XIII


Witajcie!
Kolejny rozdział Resurrected przed wami. Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania. 😁
Jak wam minęły święta? Jesteście zadowoleni?
A może już ćwiczycie aby odpracować świąteczne objadanie?
Ja jestem bardzo zadowolona, chociaż święta jak zawszy były poprzedzone ogromną ilością przygotowań. 
~ Aoi ~

              Wydaje mi się, że kilka razy otwierałem oczy. Nie jestem pewien, który z moich majaków  był rzeczywistością. Tym razem jednak, podniosłem powieki na dobre. Przynajmniej mam taką nadzieję. Zobaczyłem biały sufit i odnotowałem, że nie mogę poruszać głową na boki. Spróbowałem się unieść ale silny ból w klatce piersiowej i na plecach sprawił, że znów opadłem na poduszki wydając z siebie jęk zrezygnowania.

                Spojrzałem w prawą stronę na tyle na ile pozwoliło mi na to ułożenie głowy. Dostrzegłem czubek czarnej czupryny.
- Sasuke? – wychrypiałem. Nie poznałem własnego głosu, ponadto wypowiedzenie jednego słowa sprawiło mi ból. Kolejne źródło bólu, eh. Suchość nieprzyjemnie drapała mnie w gardło, a spierzchnięte wargi rozciągnęły się, miejscami pękając. Przełknąłem namiastkę śliny z nadzieją, że to coś ułatwi.
- Sasuke? – udało się nieco głośniej, jednak nadal mam koszmarną chrypę, zupełnie jakbym dzień wcześniej tylko krzyczał i krzyczał. Głośno.
Czupryna drgnęła, a ja poczułem ulgę. Udało się, nie będę musiał powtarzać marnej próby komunikacji. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo cieszę się, że go widzę. Obawiałem się, że mój wybryk podczas interwencji ściągnie kłopoty też na niego.
- Naruto? – wymamrotał. – Naruto! – wykrzyknął zupełnie jakby mnie widział pierwszy raz. Od razu zerwał się z krzesła i dopadł mnie rozkładając się na mnie jak płaszczka. Poczułem jak się do mnie przytula, nie mógł mnie objąć więc mnie zmiażdżył. Typowe. A ja nadal chciałem wody…
- Wo…dy… - wyrzuciłem z siebie tracąc chyba całe powietrze z płuc.
- Oh, wybacz. Oczywiście, że jesteś spragniony! – od razu podał mi szklankę, która stała gdzieś blisko. Ale nie mogłem unieść dłoni. – Zapomniałem. Musieliśmy przypiąć cię do łóżka.
Zmarszczyłem brwi, jednakże tak bardzo chciałem pić, że nic nie było istotne w tej sekundzie. Sasuke podniósł mi łóżko naciskając zabawny guziczek na pilocie i pomógł mi się napić. Wypiłem dwie szklanki wody, po czym głośno westchnąłem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciało mi się pić. Najlepsza woda na świecie! A teraz powiedz mi dlaczego nie mogę nawet podrapać się po nosie? – uśmiechnąłem się do niego starając się nie pokazywać, że coś mnie boli.
- Byłeś agresywny, atakowałeś wszystkich dookoła ilekroć otworzyłeś oczy – usiadł na brzegu łóżka, w jakiś sposób mieszcząc się na niewielkim wolnym skrawku. – Wybiłeś zęba lekarzowi i prawie spadłeś ze schodów. Obudziłeś się, kiedy wieźli cię do Sali po badaniach kontrolnych. Potem postanowili cię przypiąć do łóżka, żebyś nie zrobił krzywdy sobie i innym.
- Aż tak? – zawstydziłem się nieco. Ten opis zupełnie do mnie nie pasował. – Sasuke… Nic ci nie jest? Jak twoje rany? – zapytałem nagle, gdy przed oczami pojawił mi się obraz zmasakrowanego Sasuke, z zakrwawioną twarzą.
Dotknął czoła, chyba odruchowo, po czym uśmiechnął się lekko.
- Nic mi nie jest, wszystko już się zagoiło. Zostało kilka siniaków i nic więcej -  zmrużył oczy. – Za to o Ciebie martwię się dużo bardziej. Leżysz przywiązany do łóżka, na szyi msz kołnierz…
- Kołnierz? Czemu ktoś ubrał mi to cholerstwo, postrzelono mnie w kamizelkę a nie zrzucono ze schodów!
- Naruto, byłeś dużo bardziej poturbowany niż ja czy Ino… - pochylił się nieco nade mną, jednocześnie chwytając mnie za dłoń. Znów mogłem poczuć to ciepło. – Nie wiem, co przyszło ci do głowy, kiedy zasłoniłeś Itachiego przed moim strzałem. Naruto, on wbił w ciebie nóż. Sztylet, który miał przy sobie wbił w twoje ciało aż po rękojeść. Miałeś poważne obrażenia, lekarze nie wierzyli, że z tego wyjdziesz – głos mu się łamał, kiedy to mówił. W jego oczach – tak jak i w moich – zalśniły łzy. – Naruto, przez chwilę naprawdę myślałem, że cię straciłem.
Drugą dłonią dotknął mojego policzka. Przymknąłem powieki pozwalając łzom spłynąć, widziałem, że Sasuke swoje łzy stłumił. Zbyt twardy na wzruszenia, nic się nie zmienił.
Zatem tym był ten ból, który niemalże bez przerwy odczuwałem z tyłu ciała. Ja… Prawie umarłem?
- Do tej pory nie odważyłeś się na tak emocjonalne słowa… - mruknąłem. – Z tego wszystkiego wyniknęło w końcu coś dobrego – uśmiechnąłem się lekko, subtelnie. – Powiedz, a co mnie tak boli w piersi?
- Em, widzisz, strzelałem ze stosunkowo niewielkiej odległości i… Nie wiem jakim cudem ale kamizelka ledwo wytrzymała, Ino musiała przez pomyłkę dać ci egzemplarz pokazowy. Kula nie dotarła do serca, ale i tak zraniła twoją skórę. Lekarze ponoć też tam zakładali szwy. Jak już mówiłem, nikt nie dawał ci szans na przeżycie – wzruszył ramionami. – Pójdę po pielęgniarkę, pewnie leki przeciwbólowe nie działają już, widzę jak się krzywisz.
- Sasuke, nie chce lekarzy.
- To tylko pielęgniarka.
- Sasuke. Wracaj tu, chcę o coś zapytać! -  zawołałem za nim kiedy wychodził z pokoju.
Kilka minut później wszedł do sali z uśmiechniętą pielęgniarką i kilkoma lekarzami. Każdy chciał się upewnić czy to prawda, że się obudziłem. Powiedzieli mi to, co Sasuke. O tym, że byłem trudnym pacjentem oraz to, że ponoć mam niespotykane zdolności regeneracyjne organizmu. Niby mało ludzi posiada tak silny organizm jak ja. Cóż, cieszę się, przynajmniej przeżyłem.
                Kiedy tak krzątali się przy mnie odpinając mnie od łóżka, zmieniając kroplówki i przygotowując dla mnie kolejną, miałem okazję przyjrzeć się Sasuke z daleka. Stał oparty o ścianę tuż obok drzwi wejściowych, był blady, jak w moim ostatnim wspomnieniu z nim. Tylko, że teraz nie miał przestraszonych oczu, teraz były szczęśliwe spokojne. Pod oczami miał cienie, bardzo wyraźne cienie. Nie widziałem nigdzie też kul. Czy to możliwe, że jestem tutaj tak długo, że zdążył wydobrzeć i wrócić do formy? Właściwie jak o tym wspomnę, mam wrażenie, że jego mięśnie są większe a zarost wyraźniejszy… Może spał w szpitalu, może przy mnie czuwał? Na myśl o tym aż robi mi się gorąco.
                Chcę wiedzieć ile tu leżę, jak potoczyła się sprawa z Itachim czy Sasuke wszystko odzyskał.
- Sasuke! – zawołałem chcąc, żeby podszedł bliżej. Miałem tyle pytań.
- Co tam? – zbliżył się na kilka kroków, na tyle by móc coś do mnie powiedzieć i nie przeszkadzać lekarzom. – Prześpij się, teraz będziemy mieli dużo czasu na rozmowy. Ale to dopiero jak wydobrzejesz.
- Ale Sasu, ile ja tutaj jestem? Co się dzieje, czemu znowu jestem śpiący?! Nie, nie chce! – zaczynał mi się plątać język, aż tak szybko działają środki, które mi podali?

- Sasu…ke… nie… ch..ce… s..p..ać…

2 komentarze:

  1. Witam, zapraszam do nowego katalogu opowiadań! Zaszczyć katalog zgłoszeniem bloga i pozwól mu się stać bohaterem pierwszego posta! Zapraszam na
    http://katalog-szuflada.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    uff przeżył, Sasuke bardzo się martwił o Naruto, sporo leżał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń