Hej, hej!
Dzisiaj wracamy do Księcia, zbyt długo zostawiłam Naruto i jego przyjaciół w drodze do szpitala. ;)
Wszystkim, dla których tak jak dla mnie, rusza nowy rok akademicki ( tym którzy uczą się się od września też!) życzę wytrwałości, cierpliwości i chęci do nauki. Przed nami kolejne miesiące nauki i nowych wyzwań. ;)
Sasuke
i Gaara siedzieli obok siebie na ciasnych szpitalnych krzesłach. Nie
mogli zostać z rannymi na oddziale intensywnej terapii. Nie musieli
nawet opowiadać co się stało, szpital zalewali poszkodowani w
wyniku zawalenia budynku. Shikamaru i Kiba nie odnieśli dużych
obrażeń, zostali opatrzeni i odesłani a dodatkowe badania, poza
tym ich życiu nic nie zagrażało. Złamanie Deidary było na tyle
poważne, że przewieziono go na salę operacyjną, zapewne będzie
musiał zostać tu na dłużej. A Naruto od razu zabrano na
prześwietlenie, potem również na operację. W jego przypadku nie
dowiedzieli się nic poza tym, że obrażenia blondyna są dużo
poważniejsze niż pozostałych członków zespołu. Od razu go
zabrali, całkowicie ignorując Sasuke i nie pozwalając iść za
personelem szpitala. Nawet nie wiedział, gdzie konkretnie go
przewieziono. Miał tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze,
zajmą się nim i wyleczą rany.
Sasuke
siedział z Gaarą w korytarzu. Co kilka minut zmieniał pozycję
albo wstawał, spacerował, chodził do automatu z ciepłymi
napojami. Nie mógł długo siedzieć, niecierpliwił się, szukał
zajęcia, które skróci czas oczekiwania. Chciał zająć czymś
myśli ale nic nie przychodziło mu do głowy, jedynie pustka i
zmartwienie. Na początku musieli unikać lekarzy, chcieli ich
zbadać, sprawdzić czy wszystko dobrze ale nie mogli na to pozwolić.
Jak logicznie wytłumaczyć rany, które same się goją nie
zostawiając blizn? Regenerującą się krew? Nie mogli pozwolić
żeby ktoś to odkrył, szczególnie nie mogli dowiedzieć się
lekarze.
-
Minęło już dużo czasu – zaczął Sasuke.
- A
oni nadal nie oddali Naruto i Deidary – Gaara dokończył, wchodząc
mu w słowo. - Prawdopodobnie operacja się przedłuża. Może
obrażenia były poważniejsze…
-
Jeśli zginie odpowiesz za to. - Sasuke odwrócił się gwałtownie w
jego stronę, ukazując czerwone oczy.
-
Opanuj się. Jeszcze ktoś cię zobaczy – Gaara rozejrzał się,
sprawdzając czy nikogo nie ma.
- To
twoja wina, masz za mało mocy, nie udało ci się utrzymać tarczy!
- syknął podchodząc do generała, tak by widzieć go z góry.
Gaara
zmarszczył brwi, powoli podniósł się z miejsca. Ich oczy znalazły
się na tym samym poziomie, źrenice generała zalśniły złotym
kolorem.
-
Wina leży po obu stronach. My pilnowaliśmy, my zawiniliśmy –
jego głos wydawał się spokojny, lecz atmosfera, która naglę
zgęstniała, zdradzała niebezpieczne napięcie między mężczyznami.
- Nie byliśmy przygotowani, za późno mi napisałeś… Oni byli za
daleko…
Mierzyli
się wzrokiem jeszcze dłuższą chwilę. W końcu Gaara wypuścił
wstrzymywane powietrze i znów opadł na siedzenie, a Sasuke burknął
coś i odwrócił się do niego plecami. Trwali w ciszy kilka
kolejnych długich minut. W tym czasie Sasuke zniknął z pola
widzenia generała. Postanowił przynieść im kolejną kawę, w ten
sposób udało mu się zmarnować piętnaście minut. Kiedy wrócił
zastał Gaarę w tej samej pozycji, w której go zostawił: siedział
ze spuszczoną głową i dłońmi opartymi o uda.
Bez
słowa podał mu parujący kubek wysilając się na słaby uśmiech.
Byli zmęczeni, dodatkowo Sasuke wcześniej prawie zginął próbując
na czas dotrzeć na koncert. Gdyby to spotkało kogoś innego, szanse
na przeżycie nie byłby zbyt duże, ewentualnie musiałby wrócić
do swojego świata i długie tygodnie poświęcić na regenerację.
Ale królewska, potężna krew i moc, czyniły Sasuke nie tylko
niezwykle potężnym, ale też znacznie zwiększały jego wrodzoną
regenerację, dzięki czemu nadal żył i był w całkiem niezłej
kondycji.
Gaara
nie wydawał się zaskoczony przyniesionym napojem. Przyjął go z
wdzięcznością i skinął głową.
-
Długo to trwa – powiedział cicho Sasuke. - Coś jest nie tak.
-
Przestań. Operacja się przedłuża, ludzie często nie długo
operują…
-
Ale to i tak za długo się ciągnie. Co z Deidarą? To była tylko
złamana noga…
-
Kiba i Shika zostali już zwolnieni do domu – dodał Gaara. - To
nadal o niczym nie świadczy – zreflektował się.
-
Pójdę się przejść. Zostaniesz na wypadek gdyby pojawiły się
nowe informacje?
-
Tak. Nie wiem co chcesz znaleźć.
-
Wyjaśnienie.
Nie
czekając na odpowiedź, Sasuke ruszył wzdłuż korytarza. Czekali
na parterze przy jednym z wejść na oddział, podobno miał przyjść
lekarz kiedy będzie coś wiadomo. Ale co jeśli to było niewłaściwe
wejście? Zdaniem bruneta za mało się tam działo, w końcu to
szpital przepełniony rannymi w wyniku katastrofy, dlaczego więc, to
skrzydło było tak mało oblegane? Coś zdecydowanie mu się nie
podobało, nie dostali żadnych informacji od dwunastu godzin, po
takim czasie, powinni spotkać chociaż jedną pielęgniarkę.
Dowiedzieć się chociaż czy operacja jest w toku, a tu nikt nic nie
mógł powiedzieć. Na pytanie o operowanego pacjenta wzruszano
ramionami i zbywano go. Brakowało rąk do pacy, każdy był zajęty
opatrywaniem jednak po tych dwunastu godzinach sytuacja powinna być
ustabilizowana, podsłuchał fragment rozmowy, z której wynikało,
że część pacjentów przeniesiona do innego szpitala by zapewnić
im komfort.
Sytuacja
powinna być opanowana, a jednak oni nie dostali żadnych informacji.
Nic. Jakby Naruto i Deidara zniknęli, rozpłynęli się i ulegli
zapomnieniu. Już samo to było podejrzane.
-
Dzień dobry – uśmiechnął się do starszej recepcjonistki. -
Szukam przyjaciela, ofiara niedawnego zawalenia budynku.
-
Jak się nazywa? - Nie siliła się na powitanie. Widocznie nie miała
też ochoty otwierać ust, kiedy mówiła bo słowa z trudem się z
nich wydostały.
-
Uzumaki. Uzumaki Naruto
-
Uzumaki… - mamrotała wystukując kolejne litery na klawiaturze. -
Nie ma tu takiego pacjenta.
Sasuke
zamrugał skonsternowany.
-
Proszę sprawdzić jeszcze raz. Przyjęto go około piętnastu godzin
temu.
-
Nie ważne kiedy przyjęto, nie mamy takiego nazwiska w bazie.
-
Niech pani sprawdzi – Sasuke nalegał. - Musi coś być.
Kobieta
westchnęła ale przeszukała wszystko po raz kolejny.
-
Przykro mi, musiał pan pomylić szpitale.
-
Niemożliwe. Sam go przywiozłem, nie wychodziłem. Musi tu być.
-
Ale nie ma! - recepcjonistka traciła cierpliwość. - Proszę
odejść, albo będę zmuszona wezwać ochronę.
Sasuke
zaklął, zacisnął dłoń w pięść ale odszedł od lady.
Pozostało przeszukać szpital.
Korzystając
z zamieszania na oddziale intensywnej opieki, wślizgnął się do
pomieszczenia lekarzy. Ktoś zostawił uchylone drzwi, nie miał
problemów z dostaniem się do środka. Od razu przejrzał zawartość
szaf, znalazł czystą białą koszulkę i biały fartuch. Skrzywił
się na widok bieli, nie lubił tego koloru, ale żeby nie wzbudzać
podejrzeń nie może paradować w zakrwawionej koszuli. Przebrał się
i umył twarz. Przejrzał się w lustrze, uznał, że wygląda
całkiem dobrze. Otrzepał spodnie z pyłu, jeszcze przeczesał włosy
dłonią i już. Szukał karty dostępu albo klucza, ale nic takiego
nie znalazł. Być może będzie musiał komuś ukraść albo włamać
się do zablokowanych pokojów. Wzruszył ramionami, trudno, niech
się dzieje co chce, on i tak znajdzie Naruto. Gaarze leniej nie
będzie jeszcze mówił, jeden nowy lekarz-praktykant nie będzie
wzbudzał podejrzeń, ale dwóch może już wydać się podejrzane,
tak przynajmniej mu się wydawało. Tłumaczył sobie, że sam lepiej
to załatwi, ciszej i bez rozgłosu, że uda mu się szybciej
wszystko przeszukać… Po za tym zniknięcie kogoś kto czeka na
operowanego przyjaciela od kilkunastu godzin może być dziwne. Jeśli
nas obserwują – pomyślał – lepiej nie wzbudzać dodatkowych
podejrzeń.
Wyprostował
się i odważnie wyszedł z pokoju.
-
Dobra, to teraz idziemy zwiedzać każde piętro. Super.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no trochę to dziwne, że nie ma żadnych wiadomości od tak dawna i taki spokój, a może jednak Naruto nie jest takim zwykłym chłopakiem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia