Informacja!

piątek, 6 października 2023

Drodzy czytelnicy, blog nadal jest aktywny! Cały czas tu jestem, piszcie do mnie, komentujcie! Na pewno odpowiem prędzej czy później. Możecie pisać formularzem do kontaktu (prawa kolumna, zaraz pod archiwum), w mailu albo w komentarzu. Będzie mi miło otrzymać waszą wiadomość!

Aoi ~

sobota, 29 grudnia 2018

Autostopowicz 1

Hej ho!
Jak obiecałam oto opowiadanie z okazji setnego posta na blogu. Bardzo spóźnione, jednak w końcu dotarło. Miał to być oneshot ale... Będzie krótkie opowiadanie. 


Jasnowłosy chłopak postanowił wyruszyć w podróż swojego życia. Cały czas odkąd pamięta mieszkał z rodzicami, zawsze dobrze się uczył, był dobrym dzieckiem. Odpowiedzialny, poważny. Nie lubił leni i ludzi, którzy się nad sobą użalają, wiedział, że jeśli chce coś osiągnąć to tylko swoją pracą, poświęceniem i wyrzeczeniami, niczym innym. Nie chciał tak jak pozostali iść na łatwiznę, taka była jego droga życia. Nikt nie powiedział, że ma być łatwo. Każdy żyje jak chce lub jak może. Czasem chciał mieć zaplanowane wszystko od początku do końca, mieć ułożone życie tylko po to, by mógł się od tego odwrócić i robić coś zupełnie innego, by mógł iść na przekór wszystkim i wszystkiemu, poczuć tę wolność. 

Jeśli od zawsze człowiek może robić co chce, nie widzi wielkich zmian na przyszłość, w dorosłym życiu nic się nie zmienia, od zawsze i na zawsze jest panem swego losu. Jednak Naruto mimo takiej wolności i szczęśliwego, dobrego dzieciństwa chciał od życia czegoś jeszcze. Chciał wielkiej przygody! Świata. 

Co mu po tym, że będzie chodził od szkoły do szkoły, z pracy do pracy? Nie, on chciał czegoś znacznie więcej. Ciężko było mu określić czego. Nawet nie wiedział czym chce zająć się przyszłości. Rodzina nie pomagała mu ukierunkować swoich zainteresowań, więc czemu miałby robić coś wbrew sobie? Miał swoje oszczędności, zarobił w dorywczej pracy, rodzice dorzucili mu kilka groszy, co po podliczeniu dało mu pokaźną sumkę dzięki, której jak sądził, mógł zdobywać świat! Jeśli oczywiście będzie miał dobrą pogodę by spać pod gołym niebem... Jeśli ktoś podwiezie go za niewielką kwotę lub po prostu za darmo, jeśli znajdzie jakieś jedzenie. Przecież nie zabierze ze sobą nie wiadomo ile i czego! Tylko suchy prowiant. I tak zajmuje bardzo dużo, w końcu Naruto uwielbia jeść, a kiedy będzie się nudził...! Oh, supermarket mógłby nie wystarczyć do zapełnienia jego żołądka. 

Dzień po zakończeniu roku szkolnego, spakował wszystkie potrzebne rzeczy, pożegnał się z rodzicami i wyruszył w drogę. Najpierw musiał dostać się do głównej drogi, na wylotówkę aby ktoś mógł go zabrać. Nawet przygotował sobie duży napis na kawałku tekturowego pudełka. Właściwie, na dnie pudełka. Wyciął dno – wydało mu się odpowiednie - narysował na nim kciuka i napisał wielkimi literami „zabierz mnie”. Uznał, że nie ma sensu podawać konkretnego miejsca do jakiego chce się dostać bo takiego nie ma. Im dalej będzie jechał ktoś kto go ze sobą zabierze tym lepiej. Przecież zależy mu na tym aby jak najwięcej zobaczyć. Na razie chce wyjechać na miesiąc, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, może uda mu się na dłużej. Po drodze może gdzieś się zatrzyma, podejmie pracę na chwilę aby uzupełnić portfel i ruszy dalej. Jeszcze rodzice mogą pomóc, ale nie chce ich angażować bardziej niż to konieczne. Przecież zaplanował podróż właśnie dlatego, że chciał się wyrwać, uwolnić. 

Nie mógł narzekać na życie w rodzinnym domu, jednak to nie było to. Rodzice nawet nie protestowali! Sądzili, że zrezygnuje w ciągu pierwszego tygodnia i wróci do domu, aby podjąć normalną stałą pracę i planować dalszą edukację. 

Minęła już ponad godzina odkąd pełen entuzjazmu ustawił się przy wylocie głównej drogi z Konohy i czekał na dobrą duszę, która zabierze wędrowca ze sobą. Uznał, że w ostateczności wspomoże się autobusem. Chciał podróżować, tak jak bohaterowie jego ulubionych książek: zdając się na życzliwość innych ludzi i odrobinę szczęścia. Chciał jak najwięcej zobaczyć, przepełniała go żąda przygód, a ekscytacja nie pozwalała ustać w jednym miejscu. Machał do ludzi, tańczył ze swoim transparentem, próbował zwrócić na siebie uwagę… Ale marnie mu wychodziło. W ciągu trzech godzin – sprawdzał na zegarku – zatrzymały się zaledwie dwa samochody i niestety żaden z nich nie mógł go zabrać. 

W jednym kobieta myślała, że coś mu się stało, chciała pomóc wzywając pogotowie albo policję, na szczęście wyjaśnił jej wszystko i zrezygnowała z nietrafionego pomysłu. Drugi z kolei zatrzymał się tylko po to, aby powiedzieć, że chętnie by go zabrał ale ma pełen samochód. Uśmiechnął się, grzecznie, podziękował za chęci, a w duchu zastanawiał się, dlaczego tacy ludzie się pojawiają. Tylko nadzieję mu robią. 

Zrezygnowany usiadł na płaszczu, który rozłożył obok plecaka. Kartonik też o niego oparł, postanowił zrobić sobie przerwę. Po niespełna czterech godzinach skakania, machania albo po prostu czekania, bolały go nogi. Nie spodziewał się, że to będzie tyle trwało. W jego książkach zawsze pojawiał się ktoś, kto chciał podwieźć bohatera i to w mniej niż godzinę! A on już cztery czeka i nadal nic, zero nadziei. Zastanawiał się, co robi źle, albo czego nie robi. Przecież łapanie stopa nie może być aż takie trudne. Nie potrzeba wiele, nawet odwagi nie potrzeba, mając entuzjazm sądził, że ma już wszystko. Jednak okazało się, że brakuje mu cierpliwości. Położył się na trawie i z rękami pod głową rozkoszował się słońcem, które ogrzewało i tak już rozpaloną twarz. Policzki piekły z emocji, jednak te powoli opadały, przez co do głosu dochodziło racjonalne myślenie, a także najgorsze z nich wszystkich: wątpliwości. 

Sprawiały, że uśmiech schodził z ust Naruto, energia tak jakby powoli się ulatniała, a cały misterny plan zaczynał wydawać się głupi. Naruto wziął głęboki oddech, zamknął na chwilę oczy, potem znów je otworzył i zajął się obserwowaniem chmur. Przyglądanie się, doszukiwanie się znanych kształtów pozwoliło mu oczyścić myśli, oddalić problem, który pojawił się równie nagle jak zniknął. 

- Nie poddam się! – Krzyknął wyciągając otwartą dłoń w stronę błękitnego nieba. 

- Nikt ci nie karze – usłyszał znajomy głos. – Wstawaj „zabieram cię”. Urzekła mnie twoja niezdarna… forma transparentu. 

Naruto podniósł się od razu, szukając wzrokiem osoby, która nagle stała się jego wybawieniem. Przeliczył się, a zaskoczenia nie udało się ukryć, bowiem przed nim stał Sasuke Uchiha, jego największy rywal i kolega z klasy. Dzień wcześniej pożegnał się z nim oraz resztą szkolnych kolegów z ulgą - jak i z nadzieją - że nie będzie mu dane spotkać ich ponownie. Nie powiedziałby tego na głos, ale cieszył się, że nie będzie już musiał z nimi spędzać tyle czasu. Uważali go za głupka, marzyciela wiecznie z głową w chmurach. Nawet jeśli wykazywał się w sporcie czy nauce, koledzy i koleżanki mówili o nim „głupek”, „marzyciel”, „młotek”. Wszystko to w ich ustach brzmiało jak obelgi, choć same słowa nie były nacechowane negatywnie. Zwłaszcza bogu ducha winny młotek. Nie starał się ich zrozumieć, jednie chciał się dopasować i zaprzyjaźnić, a mimo iż puszczał mimo uszu większość szeptów na jego temat, wiedział gdzieś w głębi duszy, że klasa się z niego naśmiewa. Do samego Sasuke nie żywił urazu, chłopak był po prostu cholernie dobry we wszystkim, co robił. Izolował się od pozostałych zatem Naruto widział w nim bratnią duszę. Nie wiedział, jak się z nim zaprzyjaźnić, a nim zdążył zauważyć, stali się największymi rywalami, wręcz legendą ich rocznika. Głupio mu teraz o tym myśleć ale wtedy to był jego sposób na okazanie zainteresowania, wołanie o pomoc, o przyjaźń. 

Dla większości był tylko „tym głupkiem z klasy”, „marzycielem, z którym nie warto rozmawiać dłużej”. Bolało, jednak nadal kurczowo trzymał się swojego wizerunku: ułożonego, dobrze uczącego się chłopaka. Chciał, by rodzice byli dumni. Robienie wszystkiego na opak też było pewnego rodzaju sposobem na podniesienie własnej wartości i przeskakiwanie poprzeczki, którą stale podnosił. 

- Sasuke? – Zdziwił się. – Co tu robisz? 

- Akurat przejeżdżałem – włożył ręce do kieszeni. – Chodź, podwiozę cię. 

- Nie, nie trzeba – skłamał, czując się niezręcznie. – Poczekam jeszcze trochę. O widzisz? Ten samochód zjeżdża tutaj na pobocze. 

- Nie, nie zjeżdża. Chodź – podszedł do jego bagażu i bezceremonialnie podniósł. Ruszył w stronę auta, nie oglądając się na Naruto. Musiał być pewny, że blondyn za nim pójdzie. 

- Ale Sasuke – próbował jeszcze oponować. Czuł się skrępowany myślą, że ma spędzić dłuższy czas w jednym aucie z chłopakiem, z którym łączyła go tylko szkolna rywalizacja. 

- Siadaj z przodu, nie ma sensu, żebyś jechał z tyłu – zerknął na niego. – Na co czekasz? Mam cię zaprowadzić do auta za rączkę? 

- Idę – burknął Naruto, nieco zniechęcony władczym tonem i opryskliwą uwagą. 

Przecież nikt nie kazał mu się zatrzymywać, więc dlaczego jest taki niemiły? Blondyn usiadł z przodu, zapiął pas i zaczął zachwycać się niesamowicie komfortowym fotelem. Obicie było z czarnej skóry, fotel był miękki i bardzo wygodny, Naruto miał wrażenie, że zatopił się w mięciutkiej poduszce, która otuliła go i dopasowała się do krzywizny pleców. Zastanawiał się czy to przez to, że od ponad czterech godzin był na nogach, które teraz pulsowały bólem, czy może dlatego, że samochód faktycznie miał tak wygodne siedzenia. Chłopak mruknął z zadowolenia wygodnie układając się na fotelu i nawet nie zauważył, kiedy kierowca wrócił na miejsce. Otrząsnął się dopiero gdy samochód ruszył z miejsca, a Sasuke ściszył radio. Do tej pory muzyka była się dosyć głośna, a Naruto między zachwycaniem się siedzeniem zastanawiał się czy to aby najwyższa możliwa głośność, jaką osiąga ten sprzęt? 

Muzyka we własnym pokoju albo w słuchawkach to było coś, ale w aucie? Nie, to już nie były jego klimaty. Przynajmniej nie zawsze. Ale tym razem kawałek mu podpasował i zaczął śpiewać wraz z wokalistą, co zostało nagrodzone lekkim uśmiechem na ustach Sasuke. Po chwili też dał ponieść się przyjemnemu rytmowi piosenki i zawtórował koledze śpiewem. Tak oto dwóch rywali jechało jednym pojazdem, śpiewało w duecie i śmiało się, choć odkąd wsiedli nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Naruto zapomniał o krępacji, opanowany nowym entuzjazmem oddawał się przyjemności śpiewania i pomyślał, że właśnie tak mógłby spędzać czas z bliskim przyjacielem. Do tej pory śpiewał w domowym zaciszu, pod prysznicem albo z mamą pomagając w wykonywaniu prac domowych. 

- Naprawdę dobra piosenka – podsumował Naruto. – Nie spodziewałam się, że kiedyś będziemy razem śpiewali. 

- Ja też nie. Ale całkiem dobrze ci to wychodzi – odparł Sasuke zerkając przelotnie na blondyna. – Powiedz, dokąd cię podwieźć? 

- Właściwie to… Nie wiem. Najdalej jak ty jedziesz. 

- To znaczy? 

- Gdzieś teraz jedziesz, tak? Zatem możesz mnie wysadzić tam, dokąd planowałeś pojechać, a ja dalej sobie poradzę – wyjaśnił spokojnie z uśmiechem na ustach. 

- W porządku, jak nie chcesz mi powiedzieć, to nie mów. 

- Ej, to nie tak, że nie chcę. Po prostu sam nie wiem dokąd dokładnie chciałbym dzisiaj dojechać. Widzisz, wybrałem się w podróż i planowałem podróżować stopem, spać pod gołym niebem i zobaczyć tak dużo jak tylko będę w stanie. 

- A co będziesz jadł? 

- Mam zapas. I oczywiście pieniądze też mam – od razy dodał zanim Sasuke zadał kolejne pytanie. Wyjątkowo dużo pytań zadawał jak na kogoś, kto zawsze ignorował większość uczniów. – Powiedz mi później ile mam ci zapłacić, nie chcę jechać za darmo. 

- Na tym polega podróżowanie stopem! – Niemal krzyknął brunet. - Łapiesz okazję i korzystasz z tego, że ktoś jedzie w tym samym kierunku, w którym ty chcesz. Nie musisz mi płacić, idioto. 

- Nie jestem idiotą! I wiem na czym to polega… - zawstydził się. Nie lubił rozmawiać o pieniądzach, a tym bardziej o kwestii płacenia komuś. Było to dla niego dziwne i nienaturalne. Ale zdawał sobie sprawę z tego, że nic nie dostanie za darmo, zatem albo zapłaci albo zapracuje. – Po prostu nie chcę nikogo wykorzystywać. 

- W takim razie dlaczego wybrałeś taki sposób podróży? Nie prościej byłoby kupić bilet i jechać autobusem albo innym środkiem lokomocji? 

- A co cię nagle tak interesuje moje życie, przez całą szkołę nawet nie zapytałeś gdzie mamy zajęcia – fuknął osaczony blondyn. Pytania Sasuke sprawiały, że czuł duży dyskomfort, a także właśnie osaczenie. 

- Siedzisz w moim aucie, mogę więc chyba zadawać pytania? – Z jego ust padło pytanie retoryczne. – A to czy mi te informacje potrzebne czy nie to już inna sprawa. Próbuje podtrzymać rozmowę, nie widzisz? 

- Nie – odparł bezpośrednio Naruto, sprawiając tym samym, że Sasuke chwilowo zrezygnował z pytań na rzecz zaciskania dłoni na kierownicy. Obaj siedzieli w milczeniu przez dłuższy czas, obserwując sytuację na drodze. Zaczynało się późne popołudnie, kierunek w jakim jechali, sprawiał, że słońce było za nimi, dzięki czemu nie świeciło im prosto w oczy. 

- Sasuke, dokąd jedziesz? – Zapytał nagle blondyn. Uznał, że warto podzielić się chociaż taką informacją. Po za tym, wcale nie był negatywnie nastawiony do kierowcy, jedynie… Czuł opór przed zwierzaniem się obcym. 

- Mam coś do załatwienia w mieście Ame, a potem mogę już robić, co tylko zechcę. 

- Też ciekawy sposób na spędzenie czasu po ukończeniu szkoły. Mogę z tobą pojechać do Ame, a następnie tam już złapię kolejnego stopa albo zwyczajnie pójdę na autobus – zastanowił się na głos. 

- Powinniśmy być na miejscu około północy, nie wiem gdzie chcesz znaleźć stopa o tej godzinie. Może byłoby lepiej gdybyśmy zatrzymali się w hotelu, a rano każdy pójdzie w swoją stronę? – Zaproponował zerkając na niego. – Nie mogę na ciebie patrzeć. Kiedy prowadzę, muszę obserwować drogę. Eh, zdecydowanie wolę prowadzić rozmowy, gdy mogę widzieć rozmówcę. 

- Spokojnie, rozumiem. Też tak mam siedząc za kierownicą. Chociaż mój tata tego nie rozumie. Uważa, że można jechać i widzieć wszystko dookoła – Naruto pokręcił głową z dezaprobata wymalowaną na twarzy. – Nigdy tego nie zrozumiem. 

Ta krótka uwaga rozbawiła Sasuke na tyle, że się roześmiał, natomiast Naruto ośmielony kontynuował opowieść: 

- I wtedy potrafi opowiadać pokazując wszystko dookoła i wiesz, jak patrzy w prawo to kierownica ucieka mu w prawo, a jak w lewo to nagle samochód zjeżdża trochę w lewo… On tego nie zauważa ale my z mamą zawsze krzyczymy, że ma patrzeć na drogę bo nas pozabija. 

- Rodzice zazwyczaj nie rozmawiają w aucie. Właściwie nie jeździmy razem. Częściej z bratem gdzieś jeździłem, ale nie pamiętam, kiedy ostatnio z rodzicami. Zawsze jechaliśmy osobno. Tata pracował do późna, a mama lubiła mu towarzyszyć. 

- Nie wiedziałem, że masz barta – Naruto szczerze się zainteresował. – A czym zajmuje się twój ojciec? 

- Jest komendantem policji. Myślałem, że wszyscy o tym wiedzą, dlatego każdy bał się ze mną kolegować. Ojciec w policji, to nawet nie chcieli mnie zapraszać na imprezy. Przecież od razu naskarżę – dotknął się palcem w czoło, żeby dodatkowo zaznaczyć irracjonalność tych podejrzeń. – Tata nawet nie interesował się podobnymi sprawami, miał wiele ważniejszych rzeczy na głowie. 

- Sasuke! Zjedziesz tam? – Nagle Naruto podskoczył w fotelu pokazując gdzieś głową. 

- Nie czytam w myślach, gdzie jest „tam”? – Sarknął niezadowolony, że ktoś mu przerywa. 

- O tam, tam – znów wskazał głową. – Gdzie jest ten zajazd, naprawdę muszę do łazienki. 

- Nagle? – W jego głosie pobrzmiewało niedowierzanie, jednak spełnił prośbę swojego pasażera. Uznał, że przy okazji sam skorzysta, żeby nie zatrzymywać się więcej razy niż to konieczne.

5 komentarzy:

  1. Lepiej, że nie zainteresował się nim jakiś morderca, a nasz kochany Sasek. Weeeny ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sasuke zawsze jest taki kochany, nawet jak nie chce się przyznać. >v<

      Usuń
  2. Aww
    Piękne-czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka, hejka,
    świetnie się zapowiada, choć tak mi się wydaje, że Sasuke po prostu jest zainteresowany Naruto ale miał obawy aby zagadać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń