Północna część Tokio zawsze należała do jednej z najspokojniejszych,
ale ostatnio coraz częściej w wiadomościach wspomina się o pobiciach i
kradzieżach.
Akurat tego wieczoru wszystko wydawało się spokojne i wręcz przyjemne.
Łagodny, wieczorny wiatr poruszał liśćmi na gałęziach. O dziwo, nawet
żaden samochód nie zakłócał idealnej ciszy. Szum drzew utulał do snu
dzieci i zmęczonych pracą rodziców.
Niemal wszyscy mieszkańcy miasta zgromadzili się na wielkiej
imprezie z okazji otwarcia hotelu, w którym jest nowy klub nocny. Nikt
nie wiedział, dlaczego aż tyle osób wybrało się na jego otwarcie, ale
dzięki temu miasto, choć na jedną noc stało się spokojniejsze.
Jednak wśród tej ciszy słychać było kłótnie. Bardzo głośną kłótnię.
Dwóch młodzieńców spierało się o coś na środku ulicy. Tak, młodzieńców.
Na oko mieli siedemnaście, może osiemnaście lat. Obaj w garniturach.
Stali przed limuzynami gestykulując i na siebie wrzeszcząc. Jasnowłosy
starał się uspokoić tego drugiego z czerwonymi włosami, co można było
wywnioskować z jego gestów. Obserwujący ich z daleka ciemnowłosy nie
znał powodu sprzeczki, jednak pamiętał, o co poprosił go jego chłopak
przed wyjściem. Powiedział wtedy: „Kochanie, wiem, że chcesz pojechać ze
mną, ale zrozum - to porachunki między gangami. Nie chcę cię w to
wciągać jeszcze bardziej. Twój ojciec jest moim szefem, ale to nic nie
znaczy.” Tu uśmiechnął się czule. „Zaufaj mi. Na pewno wrócę. To nie
pierwsza taka sprawa. Taka moja rola. Jestem mediatorem, nie zapominaj o
tym. Wiem, co robię. Proszę, nie narażaj się i nie pokazuj choćby nie
wiem co. Obiecasz mi to?” W tym momencie brunet podniósł zatroskane
spojrzenie zatapiając się w niesamowitym błękicie. Jakżeby mógł mu
odmówić? Oczywiście obiecał nie zdradzać swojej obecności, jednak Sasuke
doskonale wiedział, że jeżeli dojdzie do czegoś poważniejszego, blondyn
sobie nie poradzi. Ojciec zawsze wysyłał z nim co najmniej dwóch
ochroniarzy, więc, o co chodzi tym razem? Może „przeciwnik” jest
niegroźny? Może to nic poważnego?
Właśnie takie myśli zaprzątały jego głowę, gdy niespostrzeżenie
podchodził coraz bliżej czarnych samochodów. Jedynie jeden z kierowców
mógł coś zauważyć. Chłopcy byli zbyt zajęci kłótnią - bo inaczej tego
nazwać nie można - aby dostrzec coś jeszcze.
Nagle czerwonowłosy wyciągnął spod marynarki broń, wycelował i strzelił.
Raz, drugi… Ciszę ze świstem przerwały naboje wystrzelone w kierunku
kierowcy i blondyna. Sam sprawca z uśmiechem wsiadł do swojego auta i z
pośpiechem odjechał z miejsca zbrodni. To stało się tak szybko…
Serce czarnowłosego zamarło, źrenice rozszerzyły się ze strachu, a z
jego gardła wydobył się krzyk. Od razu pobiegł w kierunku upadającego
ciała. Trzysta metrów w tej chwili wydawało mu się kilometrami. Kiedy
wreszcie pokonał tą odległość upadł na kolana i wziął w ramiona
blondyna.
- Naruto?! Naruto?! Naru… - w jego głosie pobrzmiewała panika.
Potrząsnął nim delikatnie. Spojrzał na powiększającą się plamę
czerwieni, na wcześniej nieskazitelnie białej koszuli. Ściągnął swoją
marynarkę, zwinął ją i przycisnął do rany, chcąc choć trochę zatamować
krwawienie. Trzęsącą się ze zdenerwowania dłonią wyciągnął telefon z
kieszeni i wezwał pogotowie.
- Sa…suke… - wyszeptał blondyn, patrząc na twarz ukochanego. - Miałeś… nie wychodzić. - uśmiechnął się delikatnie.
-
Naruto… - łzy zaczęły spływać po jego bladych policzkach. - To moja
wina. Powinienem wyjść wcześniej. Ochronić cię… - spuścił niżej głowę. -
Przepraszam… to… to nie tak miało być.
-Ćśśśś… - Naruto przyłożył dłoń do jego policzka. - Nie przepraszaj kochanie. To… to tylko… draśnięcie - przymknął oczy.
-
Nie zamykaj oczu! Zostań ze mną! Zaraz będzie karetka! Wyleczą cię,
zobaczysz! - patrzył z nadzieją jak lazurowe oczy znów się otwierają, a
ich właściciel lekko się uśmiecha.
- Tak, właśnie tak. Patrz na mnie. Nie zasypiaj - zaczął głaskać jego
splątane kosmyki, szepcząc pod nosem modlitwę do wszystkich bogów tego
świata.
- Nie możesz odejść… nie teraz, kiedy wreszcie to
zrozumiałem… nie po tej obietnicy… - kontynuował monolog. - Nie
zostawiaj mnie proszę. Nie chcę… nie chcę cię stracić - łzy na nowo
zaczęły spływać strumieniami po jego twarzy. Przytulił mocniej
jasnowłosego do siebie.
-Mmmmm… jak ciepło… już prawie nic mnie nie boli… - powiedział, co
jeszcze bardziej przestraszyło bruneta. Uniósł nieznacznie głowę,
wpatrując się w powili gasnący blask lazurowego spojrzenia, które
kierowane na niego, wciąż było pełne szczęścia, czułości i miłości. Znów
wyciągnął dłoń, z trudem sięgając do czarnych kosmyków i wplatając w
nie palce. Delikatnie pociągnął zapłakaną twarz w swoją stronę. Brunet
pod opalenizną Naruto, dostrzegł, że chłopak bardzo zbladł pod wpływem
utraty krwi. Nie opierał się. Pozwolił, by Naruto przyciągnął jego twarz
do swojej i delikatnie przyłożył czoło do jego czoła. Ich oddech
zmieszały się.
- Sasuke… tak bardzo cię kocham… proszę… - urwał aby zaczerpnąć powietrza.
- Naruto, kochanie, nie mów nic więcej. Nie przemęczaj się.
-
Potem… mogę nie mieć… drugiej szansy - uniósł kącik ust w parodii
uśmiechu. Czarnowłosy nie chciał dopuszczać do siebie świadomości, że
blondyn może umrzeć. Tak po prostu. Umrzeć i go zostawić. Jednak
posłuchał niebieskookiego. - Proszę nie zapomnij mnie.
- Co ty wygadujesz? Będziemy razem. Wyzdrowiejesz. Będzie dobrze -
powiedział, a widząc prośbę w oczach ukochanego dodał: - Nigdy, nie
zapomnę o tobie nigdy! - wyszeptał z mocą i pewnością w głosie Sasuke.
Pogładził blizny na jego policzku, a Naruto przyciągnął go do siebie
jeszcze bliżej, używając resztek swojej siły. Ich usta złączyły się w
czułym i niemal niewinnym pocałunku. Po policzku jasnowłosego spłynęła
samotna łza, a za nią kolejna. Kiedy odsunęli się od siebie, Sasuke
uniósł głowę i zajrzał głęboko w oczy blondyna.
- Kocham cię - powiedział i zobaczył, jak oczy Naruto zamykają się, a
dłoń dotąd lekko wplątana w jego włosy, opada w dół. Jego ciało stało
się bezwładne, a głowa lekko opadła na bok. Z oddali słychać było dźwięk
karetki, pędzącej na sygnale. Sasuke tylko mocniej wziął w ramiona
jasnowłosego, wciąż szepcząc jego imię i w duchu zaklinając żeby
kierowca jechał szybciej.
Kiedy pojazd dojechał na miejsce, wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Ratownicy zabrali Naruto do ambulansu, Sasuke wpakowali razem z nim.
Brunet był tak otępiały, że ledwo rozumiał, co dzieje się dookoła. Ktoś
podał mu jakiś zastrzyk. Inna osoba posadziła go na czymś.
Gdy znaleźli się w szpitalu, Naruto od razu zabrali na operację. Jedna z
pielęgniarek zaprowadziła go do poczekalni przed salę operacyjną
informując, że zaraz ktoś do niego przyjdzie. Chwilę później pojawił się
lekarz w białym fartuchu, z długopisem i dużym zeszytem.
- Witam, jak nazywa się operowany?
- Uzumaki Naruto - szepnął, a po jego policzku spłynęła łza, znikając w kołnierzyku czarnej koszuli.
- Proszę podać jego dane, a i jak pan zna to grupę krwi.
- Siedemnaście lat, grupa krwi AB minus.
- A pan to?
- Uchiha Sasuke jego… jego przyjaciel.
-Mhmm… -
pokiwał w zamyśleniu głową lekarz. - Czyli tak to się teraz nazywa… -
brunet tylko na niego spojrzał. - Jak będzie coś wiadomo damy panu znać.
W tej chwili obraz przed jego oczami zaczął się zamazywać, zanikać, rozpływać, a jego samego pochłonęła ciemność…
- Narutoooo! - zerwał się do siadu, cały mokry, z włosami
klejącymi się do czoła. Pościel i spodnie dresowe też kleiły się do jego
ciała. W głowie mu huczało, policzki miał rozpalone i mokre od łez,
które jeszcze przed chwilą, spływały na miękką poduszkę. Szybko
rozejrzał się po pokoju. Ciemno. Wyciągnął rękę w bok i poczuł, że jego
palce splatają się z innymi. Ktoś przyciągnął go do siebie, przytulił do
swojej piersi i zaczął lekko kołysać. Wolna dłoń odgarnęła z czoła
czarnowłosego mokre, posklejane potem włosy, a druga ścisnęła mocnej
jego palce. Czyjeś usta pocałowały go w skroń, a potem zsunęły się niżej
do ucha. Ciemnowłosy poczuł znajomy zapach i łaskotanie włosów przy
twarzy.
- To tylko sen. Dzięki wszystkim to był tylko sen - mocno objął osobę
dla niego najważniejszą i wtulił twarz w zagłębienie jego szyi.
- Znowu ten sam koszmar? - ciepły oddech omiótł jego ucho.
- Naruto… kiedy to minie? Tak bardzo się bałem. Bałem się, że cię straciłem. I boje się cały czas…
- To było pięć lat temu. Nic takiego już się nie powtórzy - uśmiechnął
się, chcąc dodać mu otuchy, nawet jeśli on nie mógł teraz tego dostrzec.
Sasuke tylko mocniej go objął. - No już… uspokój się - delikatnie
odsunął go od siebie i zapalił nocną lampkę przy łóżku. - Widzisz?
Jestem cały i zdrowy – szeroko się uśmiechnął wykonując rękami gest
prezentujący jego osobę.
- To było takie realne… - westchnął. - Jak zawsze.
- Pamiętasz co ci obiecałem noc przed tym?
-Yhym…
- usłyszał niewyraźną odpowiedź, gdyż Sasuke siedział ze spuszczoną
głową. Naruto ujął jego twarz w dłonie tym samym zmuszając żeby spojrzał
mu w oczy.
- Pamiętasz? Naszą obietnicę? - Nie odpuszczał.
- Tak, pamiętam.
- Powiedziałem ci wtedy, że nigdy, przenigdy cię nie zostawię. Że będziemy razem, nieważne co się stanie.
-
A ja powiedziałem, że zawsze będę przy tobie i zawsze będę cię chronił,
bez względu na wszystko. Nawet za cenę mojego życia - uśmiechnął się,
przypominając sobie tamten dzień.
- Zabroniłem ci tak mówić - wypuścił jego twarz ze swoich dłoni i oparł się czołem o jego czoło. - Nie chce żyć bez ciebie.
- Ja bez ciebie także - w tym momencie Naruto zachichotał cicho.
- Kto by pomyślał, że Sasuke zdystansowany do wszystkich pokocha kogoś takiego jak ja. I że będzie taki romantyczny.
-Tylko przy tobie - mruknął i pocałował go w nos.
- Już wszystko dobrze? Możemy iść spać? Jest trzecia.
Widząc
jego niepewną minę położył głowę na jego klatce wsłuchując się w
nierówne bicie serca. Przymknął oczy czując jak czarnowłosy obejmuje go i
wtula twarz w jego włosy głęboko wciągając powietrze w płuca.
Blondyn zastanawiał się kiedy to się skończy. Od tamtego wydarzenia
minęło pięć lat. Całe pięć lat. A mimo to Sasuke wciąż ma ten sen. Po
tym jak postrzelono Naruto i na szczęście wyszedł z tego cało, ledwo ale
wyszedł, Sasuke zrobił awanturę swojemu ojcu, dzięki czemu obaj nie
należą już do gangu. Formalnie tak, ale praktycznie? Nawet o nich nie
wspominają. Są znani jako synowie „postrachów Tokio”. Ludzie z nimi nie
zadzierają, co ułatwia im życie. Dzięki wsparciu Itachiego, starszego
brata Sasuke, udało im się przeprowadzić i zamieszkać razem.
Obecnie są na studiach na tej samej uczelni, a nawet na tym samym
kierunku. Nie muszą pracować. Dzięki rodzicom i Itachiemu mają wszystko
czego im trzeba i ile im tego trzeba. Życie dobrze im się układa. Nawet
mają kilku całkiem dobrych przyjaciół.
Sprawca tamtej strzelaniny, o ile można to nazwać strzelaniną,
następnego dnia został znaleziony przez policję na obrzeżach miasta.
Martwy. Był tak pokiereszowany, że policji ciężko było ustalić jego
tożsamość. Jak się potem dowidzieli, to Itachi z „kumplami” ze swojej
grupy dopilnował, aby czerwonowłosy nie ujrzał kolejnego wschodu słońca.
I wszystko przez to, że powstał konflikt o kilka nic niewartych kasyn.
Naruto prychnął w duchu. Jacy niektórzy ludzie są zachłanni i próżni.
Jego rozmyślania przerwał ciemnowłosy, ustami zjeżdżając z jego włosów
niżej. Najpierw przygryzł płatek jego ucha, potem pocałował wrażliwe
miejsce tuż za nim, na co blondyn mruknął, wyrażając zadowolenie. Z
każdą chwilą zsuwał się niżej, zaznaczając wilgotną ścieżkę od ucha na
szyję. Blondyn uniósł się lekko odchylając głowę do tyłu, tym samym
dając Sasuke większy dostęp do swojej szyi. Uśmiechnął się, kiedy dłonie
bruneta wsunęły się pod jego podkoszulek, w którym zawsze spał. Wplótł
palce we włosy czarnowłosego odciągając go od swojej szyi. Brunet od
razu wpił się w usta niebieskookiego, a czując jak te rozchylają się
zapraszająco, pogłębił pocałunek. Całowali się spokojnie, jakby
rozkoszując się sobą nawzajem. Sasuke na chwilę oderwał się od
malinowych ust aby, zdjąć z Naruto koszulkę, po czym odrzucić ją gdzieś w
bok i znów go pocałować. Nie przerywając pocałunku, delikatnie położył
niebieskookiego na poduszkach, przez co teraz znajdował się nad nim.
Kolano wsunął między uda swojego chłopaka, podpierając się jednocześnie
na łokciach, aby go za bardzo nie przygnieść.
- Ała - wysapał blondyn.- Głupia poduszka - syknął wyciągając spod
pleców owy przedmiot, przez który było mu niewygodnie. W tej chwili
Sasuke na powrót zainteresował się jego szyją, od czasu do czasu
przysysając się w niektórych miejscach, robiąc mu malinki. Naruto
zarzucił mu ręce na kark, ponownie wplatając palce w jego włosy. Kiedy
ta zabawa znudziła się ciemnowłosemu, wrócił do wcześniejszego zajęcia.
Końcem języka przesunął po jego dolnej, a potem górnej wardze.
Błękitnooki mocniej chwycił ciemne kosmyki w dłonie przyciągając jego
usta bliżej swoich, gładząc blady kark wolną dłonią. Ręce Sasuke co rusz
przesuwały się po bokach blondyna, a ich nagie torsy ocierały się o
siebie. W tej chwili Naruto poruszył się, niechcący ocierając się o udo
bruneta, znajdujące się między jego własnymi, co zaowocowało jego
głośnym jękiem. Brunet uśmiechnął się, po czym powoli zaczął zsuwać
dłonie w dół, zatrzymując je na krawędzi spodni od dresu ukochanego.
Resztką swojej woli blondyn oderwał się od jego ust i niechętnie chwycił
za nadgarstek ciemnookiego. Chwile panowała cisza, którą w końcu
przerwał jasnowłosy.
- Sasuke. Nie dzisiaj - powiedział zachrypniętym głosem.
Patrząc w
bezdennie ciemne oczy z metalicznym blaskiem, dostrzegł iskierki
pożądania, które zapewne i w jego własnych oczach dało się zauważyć.
- Dlaczego?
- Jutro… Dzisiaj mamy test z historii - niechętnie przypomniał brunetowi. - Dlatego chciałbym poruszać się normalnie.
- Na pewno? - prowokacyjnie otarł się o krocze partnera na co ten jęknął przeciągle.
- Sasuke! - przyciągnął go do długiego i namiętnego pocałunku.
Chwile później czarnowłosy położył się obok, a Naruto od razu wtulił się w niego.
-
Śpijmy już. Jest późno - szepnął i ułożył się wygodniej na poduszce.
Dłoń Sasuke podjęła ostatnią próbę sprowokowania Naruto i zawędrowała
pod spodnie na pośladek niebieskookiego.
- Sasu…
- No co? - udał, że nie wie o co chodzi.
- Sasuke… test… - szepnął mu do ucha.
- Żeby przerywać w takim momencie… - jęknął brunet, przesuwając dłoń na plecy chłopaka. Naruto zachichotał.
- Dobranoc kochanie - pocałował go jeszcze w usta na dobranoc.
- Tak, dobranoc - mruknął i przytulił twarz do jego włosów.
Chwilę później pokój wypełniały dwa równe, spokojne oddechy, a chłopcy do rana spali już spokojnie.
No to jestem i po tym shocie i z góry zapowiadam, że komentarz będzie, delikatnie mówiąc, nieposkładany.
OdpowiedzUsuńZacznę od błędu, który mnie troszku, tak delikatuśnie drażni :d chodzi mi o brak litery kończącej słowa, dokładnie o . Gdzie są? Otóż w słowach typu przyciągnął, pociągnąl ... sprawdź proszę :)
Co jeszcze... Powtórzenia są, ale to tam pikuś :d
Ogólnie, podobała mi się pierwsza część notki, i cieszę się że chłopcy ze sobą nic nie ten teges, bo moim zdaniem, to zepsułoby rozdział :)
A dlaczego pierwsza część? A bo jestem mega romantyczna i w sumie, co mogłabyś stwierdzić po moim blogu, gdybyś tam kuknęla, piszę podobnie :)
Co prawda, przeraziła mnie myśl, że Naruto zginął, choć myślałam, że mnie to poruszy do łez... no, przynajmniej na razie Ci się to nie udało :*
Cieszę się jednak, że to był tylko głupi koszmar Sasu.. :). Bardzo podobał mi się opis w tym śnie, gdy Naru miałby zginąć.Taki tragiczny :3
Kurczę, jestem tak rozkojarzona, że nie pamiętam, co chciałam napisać :d Chyba to, że piszesz podobnie w niektórych aspektach do mnie, oo :d
Pozdrawiam
Inata - chan.
Dokładnie o literkę - Ł :d kurde, zjadło mi przy publikowaniu *
UsuńHej :)
UsuńCo do powtórzeń, zauważyłam je dopiero teraz, kiedy o nich wspomniałaś xD wcześniej jakoś tak... Nie wiem, umykały mojej uwadze.
Z tym "ł" to dość zabawna sprawa ale postaram się, poprawić to jak najszybciej :)
Powiem szczerze, że przeglądałam Twojego bloga, ale nie miałam czasu poczytać. Przejrzę dokładnie, kiedy trochę poluźni się ten okres przed świąteczny. Wiesz "gorączka zakupów" i mania przygotowywania potraw xD
Może jeszcze kiedyś wycisnę z Ciebie łezkę ;p
Również pozdrawiam, Aoi :3
Hey,
OdpowiedzUsuńTrafiłam dziś do ciebie z Lapidarium Narutowskiego, wiec to mój pierwszy komentarz na tym blogu. Tak jakoś wyszło, że zaczęłam czytać od tego one-shota.
Od razu zaznaczam, że błędów się nigdy nie czepiam, bo sama je robię ;) Jedynie co mi nieco przeszkadzało, to duża liczba powtórzeń, ale styl masz dobry, więc w sumie gdzieś to się gubi po drodze.
Co do treści to historyjka mi się bardzo podobała, a szczególnie część z koszmarem Sasuke. Przyznam, że może i łezki mi nie poleciały, ale było całkiem blisko ;)
Itachi i krwawa zemsta? Jakoś mogę w to uwierzyć, ciekawiło mnie tylko kogo tak załatwił z przyjaciółmi.
No i końcówka, ale Naruś stanowczo spławił Sasuke, oj niedobry ;)
W każdym bądź razie pozdrawiam cieplutko i weny życzę,
Lena
Hej, Hej! >.<
UsuńO jacie, czyli jednak odrobinę porusza ta historia? Miałam w planach zrobić ją właśnie taką trochę wzruszającą ;D
Itachi i z przyjaciółmi zemścili się na Gaarze, którego miałam na myśli opisując " czerwonowłosego", jednak postanowiłam nie wprowadzać dodatkowych postaci, chciałam skupić całą uwagę - a przynajmniej większą jej część - na Sasuke i Naruto C:
Z tym spławieniem no cóż... Każdy bywa zmęczony, taki wulkanik energii jak Naruto również XD
Również pozdrawiam i dziękuję : ) Aoi
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały tekst, z Sasuke to naprawdę wielki romantyk, no musiał naprawdę Sasu zrobić porządną awanturę ojcu po postrzeleniu Naruto...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam :) Dziękuję bardzo za miłe słowa, są dla mnie motywacją aby zabrać się ponownie do pracy, mimo notorycznego braku czasu. Cieszę się, że ktoś tu jeszcze zagląda.
UsuńPozdrawiam również, Aoi.