Informacja!

piątek, 6 października 2023

Drodzy czytelnicy, blog nadal jest aktywny! Cały czas tu jestem, piszcie do mnie, komentujcie! Na pewno odpowiem prędzej czy później. Możecie pisać formularzem do kontaktu (prawa kolumna, zaraz pod archiwum), w mailu albo w komentarzu. Będzie mi miło otrzymać waszą wiadomość!

Aoi ~

sobota, 2 listopada 2013

Utracone wspomnienia

To było dawno. Chociaż… może nie tak dawno jakby się mogło wydawać. Spotkaliśmy się tamtego dnia po pewnym czasie rozłąki. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego, że tak naprawdę znam go od zawsze i na zawsze już tak zostanie.

    Było lato. Właściwie to sam początek wakacji. Znudzony spacerowałem po okolicy podziwiając ludzi, w myślach komentując ich brak gustu lub - jeżeli takowy posiadali- styl. Bawiłem się w zgadywanie czy ktoś jest biznesmenem czy zwykłym szarym człowiekiem. Nie było to trudne zważywszy na fakt, iż od urodzenia posiadam pewien dar, który my nazywamy wyczuwaniem energii i umiejętnością manipulowania nią, a pozostali po prostu magią. To niewielka rozrywka dla kogoś mojego pokroju, ale zawsze to coś nowego.
    Niby było tak od zawsze jednak mi się wydaje, że hm… jakby to określić… nie było mnie tu bardzo długo. Mam wrażenie, że nie pamiętam czegoś ważnego, czegoś, czego nie powinienem zapomnieć. Ale za cholerę nie mogę sobie przypomnieć, co to było. Czuję się tak, jakbym miał dziurę w pamięci. Baaaardzo dużą dziurę.
Odnoszę wrażenie, jakbym nie należał do tego świata, jakbym był tu przez pomyłkę i tylko na jakiś czas. Momentami obserwując prozaiczne czynności innych ludzi zastanawiam się, do czego są im potrzebne. No dobra, może i są przydatne, ale, po co wykonywać tyle zbędnych czynności i tracić na nie czas?
Szczerze mówiąc miałem serdecznie dosyć tego wszystkiego.
    Ludzie znali moje nazwisko, a słysząc je stawali na głowie, a nawet i na rzęsach; jeśli byłoby to możliwe, aby mnie zadowolić. Dopytywali się czy przypadkiem czegoś nie potrzebuje, czy może nie chciałbym wpaść z moim ojcem do nich na kolacje… To takie żałosne. Próbować podlizać się mi tylko, dlatego, że mam znanych rodziców. Właściwie to nic dziwnego, moja rodzina zawsze była najlepsza i wszędzie o nas mówili. Począwszy od początków rodziny, ród Uchiha zawsze był bardzo znany. Mógłbym powiedzieć, że czuje dumę z tego powodu. I szczerze mówiąc przez jakiś czas tak było. Dopóki nasza matka nie zginęła w wypadku. Ojciec chcąc zapełnić dziurę po stracie naszej matki rzucił się w wir pracy i z szanowanego obywatela zmienił się w pracoholika, nie mającego, czasu ani dla rodziny, ani dla nikogo innego. W sumie nawet bym mu współczuł gdyby nie to, że obwiniał mnie i brata o śmierć mamy. Ale to nie nasza wina, że jakiś pijany kierowca ciężarówki wjechał w jej samochód. Była wspaniałą kobietą. Naprawdę. Ale to już nieważne. Zaczynam wszystko od nowa.
    Wyjechałem z Itachim i teraz mieszkamy razem w nowym mieście z nowymi ludźmi i nowymi zajęciami.
To duże miasto, ale chyba nikt nie wie, kim tak naprawdę jesteśmy, bo jeszcze ani razu nie usłyszałem „ Czy życzy panicz sobie czegoś? Byłbym wdzięczny gdyby panicz porozmawiał z ojcem na temat współpracy naszych firm.” Bla, bla, bla. Zawsze to samo. Odetchnąłem głęboko, przystając na chwile, aby przyjrzeć się dokładniej mojej nowej szkole. Trochę tak bez sensu przenosić się na ostatni rok, no, ale co poradzić.
    Budynek wyglądał całkiem ciekawie. Duży, stary z czerwonej cegły. Jedna z najbardziej prestiżowych szkół w tym mieście; tak mówił Itachi. Od 4 lat jest pisarzem. Pisze głównie powieści kryminalne, ale ostatnio pracuje nad powieścią fantastyczną. Mam nadzieje, że to będzie coś ciekawego. Wracając do budynku; szkoły, jest bardzo duża, a jak się wejdzie do środka od razu w oczy rzucają cię przeróżne zdjęcia uczniów zdobywających nagrody. Ponoć cała szkoła jest nimi obwieszona. Z zewnątrz mogę stwierdzić, że sala gimnastyczna, którą z resztą widzę przez jedno z okien od frontu szkoły również jest duża. Z lewej strony zamieścili basen, natomiast na tyłach boisko oraz tak zwany „trawnik” dla uczniów. Tutejsi uczniowie, tak jak zresztą większość ludzi, lubią wychodzić na słońce, by rozkoszować się jego ciepłymi promieniami.
Ponoć cała szkoła jest duża, przestronna i wyposażona w wiele pomocy naukowych. Jeszcze nie miałem okazji sprawdzić. Jesteśmy tu dopiero od tygodnia, jednak dopiero teraz zapisałem się do szkoły. Wcześniej wolałem mieć trochę wolnego. A właśnie. Jak już wspomniałem są wakacje, jednak w tym roku chodzimy do szkoły do 15 lipca. Więc teoretycznie mamy już wakacje. Może poznam kogoś ciekawego w tym miejscu? Jak do tej pory nikogo takiego nie spotkałem, choć trudno się dziwić; jestem tu dopiero kilka tygodni, nie miałem czasu na szukanie znajomości.
     Sprawy nie ułatwia fakt, że jestem w stanie wyczuć czyjeś emocje i intencje zanim w ogóle coś do mnie powie. Wystarczy mi jedno spojrzenie na tą osobę. Bywa przydatne, chociaż i upierdliwe. Irytujące jest to, że jak idziesz przez miasto wszędzie dookoła widzisz kolorowe łuki nad głowami ludzi. Czasami udaje mi się to „wyłączyć na kilka dni”, ale to rzadko. Mój brat ma gorzej. On czuje absolutnie wszystko, kiedyś nawet przyuważył, że jest w stanie stwierdzić, o czym myślą ludzie przechodzący obok niego. Z tego, co mi mówił teraz  bardzo łatwo to kontrolować. Póki, co ja nie musze się tym martwić. Uśmiechnąłem się do siebie. Spojrzałem w niebo, a po chwili skierowałem się w stronę nowego domu. Znudziłem się oglądaniem ludzi. Właśnie zastanawiałem się, nad tym, co będę robił wieczorem, gdy zadzwonił telefon.
- Tak?
- Cześć Sasu - odezwał się głos po drugiej stronie.
- Itachi. Chcesz czegoś?
- Och, tak się witasz ze swoim ukochanym braciszkiem? Ranisz moje uczucia! - wykrzyknął, a ja wzniosłem oczy do nieba, prosząc aby szybko skończył i powiedział mi to co zamierzał.
- Do rzeczy. Stało się coś?
- Nie, skądże.
- Więc …po co dzwonisz? - zapytałem nie rozumiejąc.
- Dzisiaj wieczorem będziemy mieli gości. Przyjdzie mój znajomy z przyjacielem, masz być wtedy w domu. Przyjdą o 18. Masz dwie godziny żeby się doprowadzić do porządku.
- A do czego ja ci jestem potrzebny?
- Zobaczysz. Właściwie to niespodzianka.
- OK. Rozłączam się. Cześć.
Uch… co ten Itachi wymyśl... nie zdążyłem dokończyć myśli kiedy ktoś wpadł na mnie z impetem. Osoba ta zachwiała się, więc przytrzymałem tego kogoś, a kiedy odzyskał równowagę mogłem stwierdzić, że to chłopak. Na oko młodszy ode mnie może z rok. Dłuższe blond włosy.
- Oh… przepraszam! Zagapiłem się...
- Nic nie szkodzi.
Kiedy spojrzał na mnie przez chwile zapomniałem co chciałem powiedzieć. Nigdy nie widziałem tak pięknych, intensywnie niebieskich, a do tego głębokich oczu. Wrażenie było takie jakby się patrzyło na ocean zamknięty w jego oczach. Przez chwilę miałem wrażenie, że utonę i już nigdy się nie wydostanę.
Był niższy ode mnie o kilka centymetrów, dzięki czemu mogłem spojrzeć na niego z góry. Na policzkach miał podłużne blizny przypominające wąsy- po trzy z każdej strony. Przyjrzałem się mu dokładniej, było w nim coś znajomego, pytanie tylko, co? Najdziwniejsze było to, że jego emocje czułem tak wyraźnie jak moje własne, a przeważnie wyłapywałem tylko echo emocji innych.
- Pomogę ci.- schyliłem się żeby pozbierać książki, które mu wypadły z torby kiedy się zderzyliśmy.
- Dziękuje. Nazywam się Naruto - niespodziewanie wyciągnął do mnie dłoń.
- Sasuke Uchiha - kiedy uścisnąłem jego dłoń poczułem coś jakby prąd przepłyną przez nasze dłonie. Miałem nadzieje, że nie zauważył mojego zdziwienia. Patrzyłem jak zmienia się wyraz jego twarzy, od ciekawości do zdziwienia.
- Uchiha? Z tych Uchihów?
- Dokładnie - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. – Czy to jakiś kłopot?
- Nie skądże. Ja… muszę iść, spieszę się. - Zagryzł wargi, co było oznaką zmieszania.
- Ja też. To do zobaczenia Naruto – Uśmiechnąłem się ruszając w swoją stronę.
- Tak, do zobaczenia, mój kochany - usłyszałem jeszcze, jednak kiedy się odwróciłem był już kilka metrów ode mnie więc uznałem, że się przesłyszałem.
Oj widzę, że może jednak w tym mieście nie będzie tak nudno jak się z początku spodziewałem. Ten Naruto jest całkiem przystojny. Zwłaszcza te jego niebieskie oczka… mmm. Chociaż odniosłem wrażenie, że już go znam. Kiedy tylko zniknął mi z pola widzenia poczułem tęsknotę za tym blond włosym chłopakiem, tak silną, jakbym go nie widział bardzo długo, a teraz jakbym miał znowu nie zobaczyć go przez bardzo długi czas. Doprawdy interesujące.
    Całą drogę do domu rozmyślałem o tym, kiedy go znowu spotkam. Kiedy wróciłem Itachiego nie było więc wziąłem szybki prysznic, po czym udałem się na górę do swojego pokoju poczytać jakąś książkę. Ostatecznie zasnąłem z nią na twarzy.
Zbudził mnie stuk zamykanych drzwi wejściowych.
    Zerwałem się z łóżka i zacząłem się ubierać z nadzieją, że brat nie zaprowadzi gości na górę. Przecież nie mogą zobaczyć mnie w dresach. To by było wręcz nie dopuszczalne. Szybko włożyłem ubrania, które przygotowałem sobie wcześniej. Stanąłem przed lustrem, przeczesałem włosy dłonią, a schodząc na dół poprawiłem kołnierz koszuli. Nigdy nie lubiłem klasycznie ułożonego kołnierza. Preferuję postawiony do góry.
Wchodząc do salonu zauważyłem, że Itachi jest uśmiechnięty. W takim razie to muszą być znajomi, na których mu zależy. Uśmiechnąłem się na ten widok. Dawno się tak nie uśmiechał. Z tej odległości widziałem tylko czerwone włosy jednego z przyjaciół brata. Postanowiłem nie ukrywać swojej obecności, więc wszedłem do salony witając się krótkim „cześć”. Zupełnie nieświadomie zarejestrowałem ruch blond włosów, i wbite we mnie spojrzenie lazurowych oczu. Od razu go zauważyłem. Jeżeli byłem zdziwiony albo zszokowany, to uczucie zostało wyparte przez przypływ niepohamowanej radości, że to on jest naszym dzisiejszym gościem. Jednak, kiedy dostrzegłem obawę w tych pięknych oczach zastanowiłem się czy to możliwe, że on nas się obawia.
- Sasuke Uchiha. Miło mi poznać panie Sasori.
- Oh… Jaki tam pan! Przecież mnie już znasz! Itachi, ale ten Sasuke wyrósł! Teraz jesteście bardzo podobni.
- Nieprawda… - szepnął Naruto.
- Witaj, Naruto. Jak się masz? - Powiedziałem do blondyna widząc, że jest spięty.
- Znacie się? - Itachi zmarszczył brwi. - Cudownie! Zatem zaprowadź gościa do swojego pokoju, a ja zajmę się Sasorim.
- Hai, hai. Naturo chodź za mną.
Zaprowadziłem go do swojego pokoju zastanawiając się jakby tu nawiązać jakąś rozmowę albo cokolwiek. W sumie ja na pewno go skądś znam… tylko pytanie skąd.
- My się gdzieś, spotkaliśmy wcześniej?
Popatrzył na mnie jakbym mu, co najmniej powiedział, że ma się wynosić.
- Jednak nie pamiętasz? - zapytał cicho.
- Czego?
- Ty nic nie pamiętasz! Idioto! Mówiłem ci, że masz tam nic nie jeść! - wybuchnął nagle.
- Co? - patrzyłem na niego w osłupieniu. Jego oczy jarzyły się na czerwono- po błękicie nie było ani śladu - a blizny przypominające wąsy uwydatniły się jeszcze bardziej. Czego miałem nie jeść? O co chodzi?
- Idiota! Sasuke, nie pamiętasz mnie? - powiedział już ciszej. - Naszej przysięgi…? Tego, co… co się działo potem?
- O czym ty mówisz?
- Nieważne - szepną jakby się uspokajając. - Po prostu Ci pokaże. - doskoczył do mnie jednym susem, usiadł mi na kolanach i pocałował mnie. Z początku nie wiedziałem, co się dzieje jednak po sekundzie czy dwóch zreflektowałem się i odwzajemniłem pocałunek, a właściwie przejąłem „władze” nad tym pocałunkiem. Poczułem jak Naruto uśmiecha się wplatając palce w moje włosy.
- Może jednak coś pamiętasz… - powiedział jakby do siebie przykładając swoje czoło do mojego.

 Cyk.


Nagle w mojej głowie pojawiły się obrazy. Dużo różnych obrazów.
 

Cyk.


Widziałem siebie leżącego na wielkim łożu z głową Naruto na brzuch, głaskałem go po włosach, a on uśmiechał się, patrząc na mnie z uwielbieniem, lekko zamglonym wzrokiem. 
 

Cyk.


Kolejny obraz. Teraz obejmuje go w pasie mocno tuląc do siebie jak skarb, którym nigdy nie chciałbym się dzielić z kimś innym.
Cyk. 



Następne obrazy. Teraz jesteśmy w kąpieli i… hm…



Cyk. 



Stoimy na balkonie i patrzymy w rozgwieżdżone niebo, przysięgamy sobie, że już zawsze będziemy razem, że choćby nie wiem, co i tak się odnajdziemy. 



Cyk.



Potem… potem… mała dziewczynka podobna do niego-mała blondyneczka z niebieskimi oczami- daje mi jakieś owoce. Ja biorę je do ręki i zjadam. Nagle czuje odrętwienie. Moje mięśnie wiotczeją. Upadam na kolana, a do pokoju wpada mój… mój… mąż Naruto! W jego oczach zbierają się łzy, coś krzyczy. Do komnaty wbiega dużo ludzi… nie … wojowników ścigają ta dziewczynę. Jakiś mężczyzna podchodzi do zapłakanego Naruto mówi do niego, że tylko ludzcy lekarze albo on sam są w stanie mnie w tej chwili uratować… a ja podnoszę rękę, dotykam jego policzka i mówię „ Nie martw się kochanie, wszystko będzie dobrze”. Na te słowa z jego oczu płynie więcej łez pochyla się nade mną, przytula mnie, mówi, że przeprasza i że potem to odkręci. Nie wie jeszcze, jak ale odkręci, bo zależy mu na mnie, bo chce być ze mną, a tamta dziewczyna nigdy mu mnie nie odbierze. Ugryzł się w nadgarstek, po czym mnie pocałował wsączając swoją krew do moich ust. Ja posłusznie przełknąłem. Ostatnie, co widzę, to jego zapłakana twarz oraz ból wymieszany ze strachem w jego lazurowych oczach.



Cyk.


- Naruto…
- Pamiętasz? - spojrzał na mnie tymi zapłakanymi oczami, jednak tym razem uśmiechnął się ciepło.
- To było tam. W twoim królestwie…królestwie, o którym teraz wiedzą już tylko nieliczni… i ja… my… jesteśmy małżeństwem!
- Sasuke! - wykrzyknął, nagle wtulając się we mnie. - Tak bardzo się bałem! Bałem się, że mi się nie udało, że cię nie uratowałem…
Objąłem go ramionami.
- Co właściwie się tam stało… czemu ja.. umierałem?
- Dziewczyna, która kiedyś się we mnie kochała postanowiła cię otruć. Przybrała postać małego dziecka, żeby cię oszukać. Mało brakowało, a by było po tobie. – Uniósł głowę.
- Przecież… ja mieszkałem tam z tobą… czemu jesteśmy tutaj?
- Po tym jak wypiłeś moją krew, krew wymieszaną z krwią demonów musiałeś na jakiś czas wrócić do ludzi.
- A co, z tą przeprowadzką?
- Nigdy jej nie było. Ostatni raz widziałeś ojca i brata jakieś 10 lat temu. Potem zamieszkaliśmy u mnie aż do tego incydentu. Potem musiałem cię tu odesłać i teraz po kilku tygodniach możemy wrócić do domu.
- A co z Itachim?- zapytałem wciąż nie do końca rozumiejąc.
- Wie o wszystkim. Zawsze nam pomaga, bo jesteś jego bratem i zależy mu na twoim… naszym szczęściu.
    Zmarszczyłem brwi, a pozostałe informacje ułożyły się w logiczną całość. Zapisanie mnie do szkoły też musiało być tylko tak o na pokaz, przecież nie było mnie tu tyle czasu… Dlatego miałem wrażenie, że tu nie pasuje, że to nie mój świat. Cóż jak przez 10 lat żyjesz w innym świecie to trudno się dziwić.
Na co dzień przebywałem tylko z nim i ewentualnie z innymi demonami. Dlatego ludzie wydawali mi się dziwni… Teraz, kiedy odzyskałem pamięć i wspomnienia jakaś blokada we mnie, skruszyła się. Zalała mnie fala miłości, tęsknoty i sam nie wiem, czego jeszcze. Poczułem jak bardzo mi go brakowało przez te kilka tygodni.
- Wiem. Dzięki - szepnąłem, całując go. Oplótł dłonie wokół mojej szyi, jednocześnie przylegając do mnie całym ciałem. Rozchylił usta, pozwalając mi pogłębić pocałunek. Rozkoszowałem się tym, czując, że powoli opada ze mnie napięcie. Teraz czułem, że wszystko wraca do normy, że wszystko jest na swoim miejscu.
    Miałem wrażenie, że nasze ciała idealnie do siebie pasują.
Tak, bardzo go pragnąłem, tak bardzo chciałem go mieć cały czas w objęciach i nigdy nie wypuszczać… Oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnął powietrza. Podniosłem się z krzesła i trzymając go na rękach przemieściłem nas na łóżko. Było duże; dwuosobowe na szczęście. Można by rzec małżeńskie łoże. W końcu byliśmy małżeństwem nie? Przekręciłem się tak, żeby być nad nim, jedną nogę wsuwając między jego uda. Jęknął prosto w moje usta, po czym nie przerywając pocałunku zaczął rozpinać moją koszulę. Po chwili oboje byliśmy półnadzy. Zadrżałem, kiedy przesunął dłonią po moim torsie, a on widząc moją reakcje uśmiechnął się najwyraźniej zadowolony.
    Zająłem się całowaniem szyi Naruto, podczas gdy on na oślep próbował znaleźć zamek moich spodni. Najwyraźniej nie tylko ja się za nim stęskniłem. Podejrzewam, że mieliśmy niewiele czasu, gdyż Naruto przybył tu z naszym tak zwanym łącznikiem, człowiekiem otwierającym bramy między naszym światem, a światem mojego brata. Zapewne będzie chciał szybko wracać. Ale teraz to się nie liczyło. Byliśmy tylko my i to było najważniejsze.
Zanim on znalazł zamek moich spodni ja już go rozbierałem.  Jednym ruchem pozbawiłem go spodni wraz z bielizną, po czym sam się rozebrałem do końca. Pochyliłem się nad nim całując jego usta i jednocześnie wsuwając w niego jeden palec. Chciałem go dobrze przygotować, żeby jak najmniej go bolało.
W końcu nie robiliśmy tego od dobrych kilku tygodni.
- Nie. Zaczekaj… - szepnął chwytając mnie za rękę. - Nie mamy czasu. Zrób to od razu.
- Jesteś nieprzyzwyczajony. Będzie cię bolało.
- Robiliśmy to setki razy. Nic mi nie będzie - dotknął mojego policzka uśmiechając się lekko.
Wciąż nie do końca przekonany zacząłem całować wrażliwą skórę za uchem. Naruto odchylił głowę. Cały czas przeczesywał dłońmi moje włosy; wiedział jak bardzo to lubię. Jedną dłoń przesunąłem przez całą jego klatkę piersiową, aż do miejsca, które w tej chwili najbardziej domagało się uwagi. Chwyciłem w dłoń jego męskość, słysząc jak ze świstem wciąga powietrze. Zacząłem poruszać dłonią wsłuchując się w jego przyspieszony oddech i pojękiwania, nie odrywając się od jego szyi. Kiedy się tym znudziłem znów go pocałowałem.
- Sasuke… - jękną ponaglająco.
Wszedłem w niego jednym szybkim ruchem, dałem mu chwilę, by się przyzwyczaił, a widząc kiwnięcie głową zacząłem poruszać się powili. Sporo mnie to kosztowało, jednak nie chciałem sprawiać mu więcej bólu niż to konieczne.
    Po wszystkim położyłem się obok, a on niemal natychmiast przylgnął do mnie, chuchając mi w zagłębienie między szyją a barkiem. Uśmiechnąłem się przygarniając go bliżej siebie.
- Idziemy pod prysznic? - zapytałem po chwili.
- Potem. Jestem wyczerpany - mruknął udając sennego. Doskonale wiedziałem, że co, jak co, ale spać to mu się nie chce.
- Wiem, ja też - pocałowałem go w czubek głowy. Narzuciłem na nas kołdrę, po czym wtuliłem twarz w jego włosy, wdychałem jego zapach. Leżeliśmy tak przez jakiś czas, aż na schodach usłyszeliśmy kroki zbliżające się w kierunku pokoju, w którym byliśmy.
- Zupełnie o nich zapomniałem - szepnął Naruto z szerokim uśmiecham.
- Ja też.
- Może jak, po-udajemy, że śpimy to sobie pójdzie? To chyba Itachi.
- Jak to on to tak. Jak Sasori, to raczej nie - skrzywił się lekko.
- Zamykaj oczy!
Posłusznie zamknąłem oczy udając, że śpię. Czułem jak Naruto trzęsie się od powstrzymywanego śmiechu. Ktoś otworzył drzwi i wszedł do pokoju, po czym usiadł na łóżku.
- Sasuke, wiem, że nie śpisz - usłyszeliśmy głos Itachiego. Momentalnie otworzyłem oczy czując jak Naruto brodą opiera się o mój tors.
- Itachi
- Nie ma sprawy. Ale wiecie, że zaraz będzie chciał wracać?
- Nie możesz go przekonać żebyśmy zostali jeszcze jeden dzień? - jęknąłem.
- Właśnie! Obaj jesteśmy bardzo wyczerpani.
- Też bym był, po czymś takim - spojrzeliśmy na siebie z Naruto, po czym wlepiliśmy pytające spojrzenia w mojego brata. - Słychać was było w całym domu - wyjaśnił z uśmiechem.
- O nie…- Naruto spłoną rumieńcem chowając twarz w pościeli, a ja uśmiechnąłem się szeroko wzruszając ramionami, natomiast mój brat tylko roześmiał się serdecznie.
- Zobaczę, co da się zrobić. Cieszę się, że jesteście szczęśliwi - powiedział targając nam włosy. Wychodząc z pokoju odwrócił się do nas.
- Chłopcy, mam nadzieje, że wiecie, że zawsze możecie tu przychodzić i zostawać jak długo tylko chcecie. Naruto, opiekuj się nim, a ty Sasuke już nigdy więcej nie strasz nas w taki sposób. Obaj z Naruto przechodziliśmy piekło, kiedy ty walczyłeś o życie.- Powiedział, po czym wyszedł z uśmiechem, wiedziałem, że mówił prawdę. Zaraz po „ przeprowadzce” często zarywał noce i zaglądał do mojego pokoju. Bardzo się martwił. Naruto zapewne też. Spojrzałem w te piękne oczy koloru nieba.
- Tak. Nigdy więcej - szepnął do mnie, ze łzami zbierającymi się w oczach. Przytuliłem go mocno do siebie, zapewniając go, że obiecuję.  Potem leżeliśmy długo, długo rozmawiając aż mój blondynek usnął. Pocałowałem go w policzek i sam też spróbowałem zasnąć.
    Miałem nadzieję, że zostaniemy tu jeszcze kilka dni. Potem wszystko jakoś się ułoży. Najważniejsze, że odzyskałem wspomnienia i że znowu jesteśmy razem.
Od tej pory wszystko wróci do normy. Naszej normy.
Z tą myślą odpłynąłem do krainy snów, usypiany miarowym oddechem Naruto.

3 komentarze:

  1. No to tak...
    Ten shot mnie w paru kwestiach zaintrygował. Pomysł z zapomnianą przeszłością szczególnie :d taki wyjątkowy, choć podobne już czytałam :d

    Troszke jednak gubiłam się we wspomnieniach i wyjaśnieniach, troszku jakby chaotyczne były :d

    Ale opowiadanie, tak w ogólności, przypadlo mi do gustu :)

    Inata - chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Chaotyczność wspomnień jest celowa, chciałam przedstawić to tak, ja mniej więcej odbierał to Sasuke. Kurde, właśnie martwiłam się, że może być trochę dziwnie dla czytelnika ale skoro przypadło Ci do gustu to znaczy, że jednak udało się tak jak powinno :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    Sasuke bardzo dziwnie się czuł w tym miejscu, tak jakby to nie było jego miejsce i miał rację.... wspomnienia wróciły w zasadzie dzięki jednemu pocałunkowi....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń